Artykuł podejmuje problem wyjątkowej perspektywy, jaką przyjmuje Tadeusz Konwicki na tle „kina moralnego niepokoju” i jego (hipotetycznej) dominacji na Gdańskim Festiwalu Filmowym w 1982 roku. Autor analizuje dokonaną przez Konwickiego adaptację powieści Czesława Miłosza Dolina Issy jako filmowy esej, w którym twórca staje się najważniejszą materią swego dzieła. Pozycjonując Konwickiego jako filmowego outsidera możemy śledzić jego walkę o artystyczną (w tym wypadku – stylistyczną) niezależność i symboliczny język wypowiedzi. Chociaż Konwicki nigdy nie postrzegał politycznego systemu PRl-u jako czynnika kreatywnego, w sposób otwarty wypowiadał się nie tylko o korzyściach płynących z realizacji filmów „poza cenzurą” (był traktowany jako modernistyczny autor zanurzony w „bezpiecznej” przeszłości i we własnych obsesjach), lecz także poza finansowymi ograniczeniami współczesnego kina komercyjnego.