DOI: 10.56351/PLEOGRAF.2022.1.07
Instytut Polonistyki Stosowanej
Uniwersytet Warszawski
ORCID: 0000-0002-4380-2623
Premiera kryminału Janusza Nasfetera odbyła się 8 lipca 1963 roku. W prasie kulturalnej można było natknąć się na notki w rodzaju: W te cholerne upały kina warszawskie, w których dawano „Zbrodniarza i pannę”, jako jedyne szły kompletami[1]. Na afiszach reklamowych przyszli widzowie kuszeni byli hasłem: Czy zbrodniarz usunie świadka, czy świadek rozpozna zbrodniarza?[2]. Działaniom promocyjnym sprzyjała znakomita obsada,
w której znalazła się plejada gwiazd: Zbigniew Cybulski, Ewa Krzyżewska, Edmund Fetting, Gustaw Lutkiewicz, Ignacy Machowski, Piotr Pawłowski. W epizodach pokazali się Helena Grossówna, Ludwik Pak i Adam Pawlikowski. Dużą rolę dostała, mająca karierę dopiero przed sobą, Ewa Wiśniewska. Spotkanie Cybulskiego i Krzyżewskiej po kilku latach – i to znowu w przodujących rolach – z pewnością dodawało pikanterii przed premierą. Atmosferę podsycały tytuły niektórych recenzji[3]. A przecież na planie Zbrodniarza i panny doszło do ponownego spotkania nie tylko między odtwórcami pamiętnych ról w Popiele i diamencie. Cybulski miał okazję do wznowienia współpracy z Edmundem Fettingiem, z którym od
1 maja 1959 roku sto trzydzieści pięć razy wystąpił na deskach Teatru Wybrzeże w spektaklu Kapelusz pełen deszczu w reżyserii Andrzeja Wajdy. Publiczność z Trójmiasta świetnie pamiętała ten duet, co mogło przełożyć się na zainteresowanie filmem, do którego zdjęcia plenerowe nakręcono między innymi w Międzyzdrojach[4].
Kontakty między nadmorską a warszawską publicznością budowały zresztą dodatkowe napięcie. Widzowie z Warszawy czekali bowiem na premierę dosyć długo
w porównaniu do mieszkańców Szczecina, Świnoujścia i Międzyzdrojów. Mieli oni okazję zobaczenia filmu wcześniej, ponieważ proces dystrybucji Zbrodniarza i panny przebiegał zgodnie z częstym zwyczajem urządzania pokazów prapremierowych w miejscach, gdzie powstawały zdjęcia. Takie pokazy zorganizowały szczecińska Centrala Wynajmu Filmów
i Wojewódzki Zarząd Kin, na które zaprosiły jako gości specjalnych Gustawa Lutkiewicza oraz Adama Pawlikowskiego[5]. Aktorzy w ciągu jednego dnia odwiedzili Szczecin, Świnoujście i Międzyzdroje. Niektóre, z zamieszkujących te miasta osób, bywały w stolicy
w okresie wakacyjnym, co sprzyjało chwaleniu się, że oni już widzieli Cybulskiego wcielającego się w ludową wersję Sherlocka Holmesa[6].
W drugiej połowie lipca film znalazł się w repertuarze kin Praha i Atlantic, dzięki czemu ich pracownicy mogli odpocząć od uciążliwych pytań, kiedy nowy film Nasfetera wejdzie na ekrany[7]. Przed premierą warszawską pozakonkursowy pokaz Zbrodniarza i panny odbył się na międzynarodowym festiwalu filmowym w Moskwie[8]. Rzeczywistość zweryfikowała i ostudziła zapał fanów, ale przede wszystkim krytyki, która w większości wyrażała negatywne, a nawet prześmiewcze opinie na temat filmu. Z perspektywy czasu trzeba powiedzieć, że oczekiwania wobec tego tytułu były po prostu przesadzone, zbyt wygórowane jak na debiutanta w dziedzinie kryminału. Problem polegał na tym, że sam reżyser złożył za dużo przedpremierowych obietnic, np.:
Będzie to historia kryminalna bez makabry, bez pseudonastrojów, bez niesamowitości, rzecz potraktowana raczej całkiem serio, nawet bez przymrużenia oka. W Zbrodniarzu i pannie kryminalna fabuła służy do pokazania kilku sylwetek ludzkich, ukazania psychologicznych rysów pary głównych bohaterów[9].
Część wypowiedzi pokrywa się z prawdą. Nasfeter nie epatuje przemocą nawet w początkowej scenie napadu, w której ginie dwóch konwojentów. Po ostrzejsze środki wyrazu nie sięga również w scenie zabójstwa Marysi Kłosek (Ewa Wiśniewska). Kilka innych rozwiązań jest przeprowadzonych bezbłędnie według klasycznych wzorców gatunku. Widz na przykład nie wie, kto jeszcze z Milicji Obywatelskiej ochrania Małgorzatę w nadmorskim kurorcie. Dzieje się tak, ponieważ kamera w scenie rozmowy pułkownika MO (Mieczysław Milecki) z funkcjonariuszem działającym „pod przykrywką” filmuje wyłącznie tego pierwszego. Drugi znajduje się cały czas poza kadrem i nie wypowiada ani słowa. Co więcej, nie wie o tej postaci także kapitan Ziętek. Uważne śledzenie fabuły otwiera zatem przed odbiorcą możliwość zabawy, współuczestnictwa w rozwikłaniu zagadki.
Po pierwsze, nie wiemy, kto jest dodatkowym sprzymierzeńcem bohaterki z ramienia milicji. Po drugie, reżyser skutecznie myli tropy w zagadce głównej. Kto jest mordercą? Nasfeter gra z widzem, sprowadzając podejrzenia raz na jednego, raz na innego wczasowicza. Na taką dezorientację pozwala mu chociażby motyw z rewolwerem. Morderca z pewnością jest uzbrojony, ale kamera pokazuje kilku mężczyzn pakujących broń do walizki. Dzięki temu mordercą może być każdy z drugoplanowych bohaterów, których pełno na hotelowych korytarzach. Ba, kształt głowy pokazanej od tyłu na początku filmu pasuje do trzech postaci: hotelowego złodzieja, porucznika milicji i rzeczywistego sprawcy. Bohaterka widziała z kolei tylko dolną część twarzy, tę zaś zakrywały duże okulary motocyklowe i wysoko postawiony kołnierz płaszcza. Szansę, że może go rozpoznać zawdzięcza wyłącznie fenomenalnej pamięci, co udowadnia w eksperymencie polegającym na wskazaniu pierwotnej kolejności ustawienia milicjantów w identycznych kaskach i okularach. Eksperyment ten wypadł bardzo efektownie na ekranie. Trzeba oddać Nasfeterowi, że udowodnił – mimo że posługiwał się dosyć podstawowymi środkami – swój profesjonalizm i przygotowanie do nowego dla siebie gatunku. Sprawność Nasfetera w tym względzie docenił – zazwyczaj zdystansowany wobec jego twórczości – Jan Józef Szczepański[10]
Zalet realizacyjnych jest więcej. Oprócz kilku wymienionych plusów można zaliczyć do nich: zdjęcia Jerzego Lipmana; muzykę Krzysztofa Komedy, który umiejętnie balansował między mrocznym motywem potrzebnym w scenach o wyższym napięciu a scenami lżejszymi, wymagającymi bardziej lirycznej oprawy. Do zalet Zbrodniarza i panny będzie jeszcze okazja wrócić, teraz skupię się na tym, co się nie powiodło.
Niestety, druga część przytoczonego wcześniej cytatu Nasfetera mija się z prawdą. (…) rzecz potraktowana raczej całkiem serio, nawet bez przymrużenia oka. Może i serio, ale
z naciskiem na „raczej”, ponieważ wrażenia całkowitej powagi nie udało się osiągnąć. Przede wszystkim zawiodła fabuła, za którą odpowiadał sam Joe Alex; jeden z inicjatorów telewizyjnego Teatru Sensacji “Kobra”, dla którego od 1959 roku napisał dużo popularnych sztuk, kryjąc się za rozmaitymi pseudonimami. To, co znakomicie sprawdzało się
w twórczości telewizyjnej, przeniesione niemal w skali 1:1 do kina nie dało równie imponujących rezultatów[11]. Choć realizacje „Kobry” były oparte nie tylko na powieściach
i scenariuszach Joe Alexa, ale też na klasykach literatury kryminalnej, to, niestety, układ wydarzeń Zbrodniarza i panny nie zbliża go ani trochę do prozy Arthura Conana Doyle’a czy Agathy Christie; o autorach „czarnego kryminału” takich jak Dashiell Hammett, James Hadley Chase czy Raymond Chandler nie wspominając. Alex drukował najpierw tekst jako powieść w odcinkach w periodykach „Express Wieczorny” oraz „Dziennik Łódzki”. Później opracował scenariusz, a w 1965 roku – czyli dwa lata po premierze filmu – opublikował powieść.
Punkt wyjścia jest typowy dla kryminału, Alex postawił jednak na zbyt daleko idącą umowność. Celnie punktuje te mankamenty Krzysztof Teodor Toeplitz w przezabawnej recenzji[12]. Zbrodniarz dowiaduje się z wiadomości radiowych, że pasażerka samochodu (tytułowa panna) – konwojującego pieniądze z banku – przeżyła, a na domiar złego widziała jego twarz. Bandyta wiedziony – rozumianym chyba na opak – instynktem samozachowawczym nie próbuje zaszyć się z dala od miejsca zdarzenia – co w latach sześćdziesiątych nie było takie trudne – ale usilnie dąży do spotkania z jedynym żyjącym świadkiem. Fakt, że próbuje namierzyć ją w mieszkaniu jest zrozumiały, ale scena, gdy wyczytuje z kartki przyklejonej do drzwi, że kobieta wyjechała na wczasy, a następnie znajduje jej portretowe zdjęcie oraz mapę Polski z zaznaczoną kółkiem nadmorską miejscowością, budzi niedowierzanie. Od tej pory morderca wie, dokąd prawdopodobnie wyjechała jego niedoszła ofiara, a także jak wygląda. Jakby tego było mało z sąsiedniego okna mordercę dostrzega Marysia Kłosek, która niczego nieświadoma – jakżeby inaczej – wyrusza na wakacje w to samo miejsce co Małgorzata. Protagonistka nad morze została wysłana na polecenie milicji, która wpadła na trop zrabowanych banknotów z poprzedniego napadu. Czy dokonał go ten sam sprawca? Nie wiadomo, ale przypuszczalnie istnieje taka szansa. Okazuje się, że kilka z nich znalazło się w Sopocie, Zdrojach i Juracie. Zbrodniarz
i panna szukają się więc wzajemnie, mając do wyboru co najmniej kilka turystycznych pereł, w których przypadkowe wpadnięcie na siebie graniczy z cudem, ale im przychodzi bez najmniejszego trudu.
Omówiona sekwencja dynamicznych wydarzeń może wywrzeć na widzu pozytywne wrażenie, ale takie zagęszczenie akcji może równie wydać się po prostu komiczne z powodu nieprawdopodobieństwa fabuły i nadmiernych uproszczeń. Stawia to pod znakiem zapytania deklarację Nasfetera obiecującego, że próbował potraktować rzecz nad wyraz poważnie. Dlatego nie dziwią utyskiwania krytyków, którzy dobrze znali słowa reżysera o chęci sprawdzenia swojego rzemiosła w kinie gatunkowym. Pisano: niech sobie robi takie sprawdziany, ale dlaczego za państwowe pieniądze?[13]. Cały problem sprowadził się więc do tego, że w Zbrodniarzu i pannie – filmie kinowym – scenarzysta zawarł za dużo elementów rodem z telewizyjnej „Kobry”[14]. Alex wypadł gorzej od reżysera, który nie dysponował narzędziami wystarczającymi do przykrycia niedostatków scenariusza.
Symptomy tego, że historia przedstawiona w Zbrodniarzu i pannie będzie jej najsłabszym ogniwem pojawiły się już na posiedzeniu Komisji Ocen Scenariuszy. Komisja oceniała roboczą wersję tekstu, w którym druga część dzieje się w Krynicy-Zdroju
i Zakopanem. Aleksander Ścibor-Rylski rozpoczął od zarzucenia Joe Alexowi stworzenia parodii Dotknięcia nocy Stanisława Barei. Ścibor-Rylski napisał scenariusz do tego filmu, był zatem w pełni świadomy tego, co mówi[15]. Faktycznie, punkt wyjścia fabuły jest bardzo podobny. Przyszły scenarzysta Człowieka z marmuru nie stronił ani od uszczypliwości, ani od szyderstw, mówiąc, że:
Pozostaje mi więc oczekiwać w nadziei, że następcy Alexa ukażą światu dalsze możliwości, ukryte w scenariuszu Dotknięcia nocy: nasza wspólna kasjerka może jeszcze wystąpić w operetce, wodewilu, a na koniec w filmie animowanym w Miśku-Rabuśku”[16].
Ścibor-Rylski nie protestował jednak przed skierowaniem scenariusza do realizacji,
a co więcej, dostrzegł w nim elementy, podchwycone potem przez kilku publicystów, które po latach stanowią o sile filmu Nasfetera.
Zdzisław Skowroński kategorycznie sprzeciwił się realizacji scenariusza Joe Alexa ze względu na zbieżności z Dotknięciem nocy, ale i niedociągnięcia fabularne[17]. W ferworze dyskusji większość członków komisji opowiedziała się za pozytywną recenzją Ścibora-Rylskiego. Kazimierz Braun dostrzegł potencjał w pomyśle uczynienia z głównej bohaterki “przynęty” mającej za zadanie zwabić zbrodniarza w pułapkę. Kobiecie – wiodącej dotychczas nudne życie na prowincji – zaczyna odpowiadać odgrywana przez nią rola, co owocuje podświadomym dążeniem do celowego działania na rzecz opóźnienia wykrycia zbrodniarza[18]. Jan Józef Szczepański podkreślił, że uwspółcześniona wersja Kopciuszka,
w którą Zbrodniarz i panna może się przeistoczyć, jest kapitalnym motywem mogącym ująć widzów[19]. Przy okazji zastanawiał się, czy aby kontaminacja tego motywu z wątkiem kryminalnym nie zaburzy zasady decorum[20]. Ciekawe wnioski płyną z wypowiedzi Tadeusza Karpowskiego, według którego historia Kopciuszka z drugiej części scenariusza może rozgrywać się raczej w świecie urojonych wyobrażeń aniżeli w rzeczywistości, co zbliżałoby film gatunkowo do bajki[21]. Karpowski uzależniał od tego kierunek rozwoju sprawy kryminalnej. Możliwości były dwie: poważny kryminał lub trochę lżejszy wariant, czyli komedia kryminalna.
Jan Rybkowski wrócił do problemu odtwórczości względem filmu Stanisława Barei[22]. Autor Godzin nadziei stwierdził stanowczo, że scenariusz Alexa zawiera identyczne jak w Dotknięciu nocy sceny. W pewnym momencie głos zabrał Maciej Słomczyński – który musiał już ripostować – i jak na praktyka przystało, przyznał, że, owszem, czytał scenariusz Ścibora-Rylskiego Dotknięcie nocy, ale o żadnym naśladownictwie nie ma mowy, ponieważ mnóstwo kryminałów zaczyna się od morderstwa, a wybrany przez niego sposób przedstawienia zbrodni jest typowy i popularny wśród całej gamy możliwości[23]. Poza tym Słomczyński poruszył – rzadko wspominaną w polskim piśmiennictwie filmowym – kwestię finansów, narzekając na niskie honoraria dla scenarzystów[24]. Słomczyński nie omieszkał wspomnieć o kwocie wynagrodzenia, czyli 6500 zł. Z lektury protokołu daje się zrozumieć, że scenarzysta czuł się niedoceniony, a nawet traktowany niepoważnie. Powodem tego stanu był odbiór tekstu i warunki pracy. Słomczyński wysłuchał wielu uwag, do których odniósł się
z pokorą, lecz perswadował zebranym, że w sztuce scenopisarstwa musi się jeszcze dużo nauczyć, ponieważ wcześniej zajmował się tylko literaturą. A jeżeli jeden scenariusz po drugim będą odrzucane, to nie nauczę się ich pisać[25]. Dalej mówił o specyfice scenariusza filmu kryminalnego, którego nie należy odbierać w kategoriach dzieła literackiego, ale jako tekst użytkowy, zbiór informacji dla reżysera. Dodał, że trudno wycyzelować scenariusz
w szczegółach, jeżeli nie wiadomo czy zostanie przez kolegium zaaprobowany, co nie czyni procesu pisania komfortowym.
Pod koniec debaty włączył się do niej reżyser przyszłego filmu. Od razu zadeklarował, że – w przeciwieństwie do Alexa – dąży do absolutnego urealnienia scenariusza, a nie bajki[26], ale nie upierał się przy swoim stanowisku, wolał oddać się do dyspozycji komisji, zostawiając jej decyzję odnośnie kierunku zmian w scenariuszu[27]. Generalne pytanie brzmiało: czy kręcimy poważny film kryminalny, czy komedię? Opinię reżysera już znamy, Alexowi natomiast było bliżej do utrzymania lekkości formy, o czym świadczy następujące zdanie: Uważam, że scenariusze do filmów kryminalnych powinny być podawane o wiele luźniej[28]. Być może doszło między reżyserem a scenarzystą na tym tle do jakichś nieporozumień wymuszających zawarcie kompromisu w postaci finalnej wersji Zbrodniarza i panny. Całość sprawia wrażenie niewykorzystanego potencjału. Pomysły Alexa były świetne, ale w istocie utrzymane w stylistyce teatru sensacji, do którego zdążył przywyknąć. Pewne metody twórcze sprawdzały się w telewizji, ale w filmie kinowym nie miały prawa zadziałać, co trafnie podsumowuje tytuł recenzji Stanisława Janickiego – Po najmniejszej linii oporu[29]. W każdym razie kryminał Nasfetera powędrował do lamusa i znajduje się w nim po dziś dzień. Warto jednak – idąc tropem Zygmunta Kałużyńskiego, uważającego, że nawet najsłabszy film może zawierać w sobie element stawiający go w zupełnie innym świetle – postawić pytanie, czy rzeczywiście w Zbrodniarzu i pannie wszystko jest nieudane? Czy film ten może być atrakcyjny dla współczesnego widza? Czy też jest już tak archaiczny, że może zainteresować tylko prawdziwych kinomanów?
Członkowie kolegium oceniającego scenariusz zauważyli, że najlepiej wypadnie motyw Kopciuszka. Trzeba przyznać, że nie pomylili się w swoich przewidywaniach. Zanim przejdę do meritum, wrócę na chwilę do wątku kryminalnego, do którego zgłaszała zastrzeżenia większość sprawozdawców. Film nie miał dobrej prasy, ale bywały wyjątki i wypada o nich wspomnieć, ponieważ pokazują inną – mniej krytyczną, a bardziej rozumiejącą – perspektywę. Władysław Cybulski z „Dziennika Polskiego” słusznie zauważył niesprawiedliwość w porównywaniu kryminalnego debiutu Nasfetera z obrazami Hitchcocka[30]. Publicysta stał na stanowisku, że Zbrodniarz i panna jest filmem świadomie „antyhitchcockowskim”[31]. Cybulski napisał, że fabuła Zbrodniarza i panny – mimo że istotną rolę odgrywa w niej morderca – jest przyjemna, podszyta humorem. Podobnym wyczuciem konwencji wykazał się Juliusz Kydryński[32]. Na łamach „Życia Literackiego” napisał, że Nasfeter i Alex nie tworzą jeszcze jednego Hitchcocka, ale głównie dlatego, że nie mają takich pretensji. Są to źródła przypominające o tym, że w przypadku tego dzieła nie powinno się popadać w schematyczną kategoryzację.
Przejdźmy jednak do plusów Zbrodniarza i panny. Sumarycznie rzecz biorąc, najczęstszym określeniem, które przewija się w omówieniach filmu w różnych formach, jest „kociak-detektyw”[33] albo po prostu „kociak”. Nietrudno zgadnąć, że chodzi o główną bohaterkę, Małgorzatę Makowską. Nic też dziwnego, że akurat na niej – a raczej na grającej ją Ewie Krzyżewskiej – tak często zawieszało się oko recenzentów. Krzyżewska wygląda w Zbrodniarzu i pannie fantastycznie. Na oczach widza z zaniedbanego „brzydkiego kaczątka” przemienia się w prawdziwą damę, seksbombę. Twarz, figura, styl, gracja to jedno, ale w Zbrodniarzu i pannie nade wszystko dowiodła, że jest świetną aktorką. Krzyżewska mogła być wdzięczna losowi za – może nie rolę życia – ale prawdziwe aktorskie wyzwanie wymuszające na artystce stworzenie dwóch skrajnie różnych postaci.
Aleksander Jackiewicz widział w losach prowincjonalnej bohaterki nowy mit „nasfeterowski”, nie tak daleki i obcy wobec wcześniejszych dokonań artysty na polu kina dziecięcego[34]. Nowy mit oznacza też nowy rodzaj rozczarowania, ponieważ akcja dzieje się teraz w świecie ludzi dorosłych. Widz w sekwencji ekspozycyjnej rozpoznaje w Małgorzacie reprezentantkę całego mnóstwa zahukanych kobiet, które nie potrafią lub nie mogą wyrwać się z prowincjonalnych opłotków. Przygoda kryminalno-miłosna, jaka stała się jej udziałem, przynosi nadzieję na wyjście z życiowego impasu, przezwyciężenie kryzysu. Fabuła byłaby wtedy jednak zbyt prosta, więc na bohaterce cały czas ciąży widmo powrotu do znienawidzonego miasteczka, gdy śledztwo zostanie zakończone. Widz zaczyna kibicować Małgorzacie, aby przebyta przez nią metamorfoza nie okazała się wnet słodko-gorzkim wspomnieniem z lata. Od momentu przyjazdu kobiety z kapitanem Ziętkiem nad morze wątek kryminalny równoważy wątek romansowy. W pewnym sensie zbrodnia jest tylko pretekstem do opowiedzenia bajki o współczesnym Kopciuszku. Pytanie „kto zabił” zamienia się w inne: „czy będą razem”?
Przesłanki takiego podejścia do Zbrodniarza i panny widoczne były – jak już wspomniałem – podczas posiedzenia Komisji Ocen Scenariuszy, następnie po premierze pojawiły się w kilku tekstach prasowych[35], a udokumentowały je współczesne prace Katarzyny Wajdy[36] i Karola Jachymka[37]. Tekst Wajdy zawiera dużo odniesień do wydanej
w 1965 roku powieści Zbrodniarz i panna. Przypomnę, że tym razem Słomczyński użył pseudonimu artystycznego – Kazimierz Kwaśniewski. Autorka przywołuje kilka ważnych cytatów z książki. Wzbogacają one znacznie wizerunek Małgorzaty. Widz, który zdecyduje się na przeczytanie wersji książkowej zdobędzie więcej informacji przede wszystkim o bohaterce. W filmie z oczywistych względów wiele faktów zostało potraktowanych skrótowo.
W powieści pojawia się mnóstwo śladów naprowadzających uwagę czytelnika właśnie na motyw Kopciuszka. Kwaśniewski czyni to zresztą w tak prosty sposób, że nie wypada nie wpaść na ten trop. Małgorzata zaczytuje się bowiem w poradniku Nie będę Kopciuszkiem, czyli 1000!!! niezawodnych!!! najlepszych!!! jedynych!!! sposobów zdobycia: Bogactwa – Sławy – Powodzenia!!!!!!!!. Żeby nie było wątpliwości bohaterka, w czasie kończącej się tragicznie podróży z konwojentami, czyta swój ulubiony rozdział z przywołanego poradnika pt. Nieprzewidziane zbiegi okoliczności. Zgodnie z baśniowym schematem podczas napadu kula przeszywa na wylot oczywiście nie ciało kobiety, lecz pierwsze słowo z tytułu. Dzięki takiemu przypadkowi na okładce widniało: będę Kopciuszkiem (…)[38]. Mamy więc do czynienia z klasyczną trójką bohaterów: Małgorzata (Kopciuszek; księżniczka, która czeka na odczarowanie przez wyczekiwanego wybawcę), Ziętek (książę) i zbrodniarz (umowna „bestia” czyhająca na życie księżniczki, zagrażająca jej szczęściu)
W narracji znajdują się też bardziej subtelne wskazówki co do stanu psychicznego Małgorzaty:
Miała lat dwadzieścia trzy i nic nie zapowiadało, że w ciągu następnych dwudziestu trzech,
a nawet czterdziestu sześciu lat przestanie słyszeć co rano ten przeraźliwy głos, odmierzających jej dni aż nazbyt podobne do siebie[39].
Czytelnik zgromadzi także większą wiedzę, np. na temat złodzieja hotelowego nazwiskiem Zawadzki (Adam Pawlikowski), odgrywającego w wersji literackiej ważniejszą rolę niż u Nasfetera. Mianowicie, komplementy, którymi obdarza Małgorzatę w rozmowie z funkcjonariuszem milicji, wydatnie przyczyniają się do zmiany decyzji bohaterki. Postanawia ona wrócić do Ziętka chwilę po tym, gdy uczucie oraz okoliczności przerosły ją do tego stopnia, że nagle postanowiła wrócić do Kamocka. Na dworcu usłyszała rozmowę Zawadzkiego z milicjantem. Po wszystkim nabrała optymizmu, wiary w siebie i podjęła ostateczną decyzję.
Po latach najciekawiej wypadają te materiały prasowe, w których jest opisany fenomen Zbrodniarza i panny właśnie poprzez postać Małgorzaty. Bohaterka, gdy tylko przywyka do luksusowego życia nad morzem, pragnie, aby śledztwo trwało jak najdłużej. Małgorzata panicznie boi się samotnego powrotu do Kamocka, jak również utraty kontaktu z kapitanem Ziętkiem, znajomość z którym – jak na bajkę dla dorosłych przystało – szybko przeradza się w coś więcej niż tymczasowa współpraca. Wystarczy zapoznać się z kilkoma kwestiami dialogowymi, aby mieć co do tego pewność: Miliony dziewcząt muszą robić coś, czego nie lubią i mieszkać, gdzie nie lubią; A co będzie, gdy znajdziemy go dopiero za rok. Na dźwięk tych słów dla kapitana Ziętka wszystko jest już jasne, prawdziwy cel Małgorzaty zostaje ujawniony. Kobieta, zdając sobie sprawę, że za szybko przekracza granice, po chwili reflektuje się: Za rok to nie, ale nie wcześniej niż za dwa tygodnie. W pewnym momencie Małgorzata decyduje się na przejście do meritum, zwłaszcza w dwóch wyróżniających się kwestiach dialogowych: Byłoby dobrze, gdybyśmy tu byli, nie szukając nikogo. Druga ma zdecydowanie silniejszą wymowę, ponieważ bohaterka odnosi się w niej do nieuniknionego końca historii. Zaczyna wtedy mówić o krzywdzie, jaką wyrządziła milicja, wplątując ją
w śledztwo: (…) wszystko muszę zostawić w garderobie, nawet twarz!
Relacja Małgorzaty z Janem Ziętkiem może nie ma znamion oryginalności, ale znowuż nie tak często miłość w polskim kinie ukazywano z punktu widzenia aktywnej kobiety. W Zbrodniarzu i pannie stroną działającą w konflikcie miłosnym jest Małgorzata. Ta niepozorna kasjerka przejmuje inicjatywę. Nie ustaje w dążeniach zbliżenia się do kapitana Ziętka, który, choć szczerze zainteresowany względami Małgorzaty, powstrzymuje się od ostentacyjnych gestów i składania deklaracji. Ziętek w swojej powściągliwości jest niemęski. Jego zdystansowanie bierze się niby z sytuacji zawodowej. Z jednej strony dla kapitana główny cel pobytu nad morzem nie podlega zmianie, z drugiej nie potrafi on ukryć życzliwego stosunku do Makowskiej. Być może bardziej niż bohaterka obawia się powrotu na prowincję, boi się on rodzącego rodzącego się uczucia. Nieporadność bije od Ziętka podczas sceny nocnego spaceru przy molo. Małgorzata ewidentnie chce rozbić formalny układ. Ponownie to bohaterka góruje emocjonalną dojrzałością nad Janem, nieustannie zasłaniającym się względami zawodowymi. Poczucie obowiązku zabrania mu „zrzucić mundur”. Przy takiej parze aktorskiej jak Cybulski – Krzyżewska trudno nie wspomnieć podobnej sceny randki w Popiele i diamencie. Maciek Chełmicki, kiedy Krystyna zjawia się w zajmowanym przez niego hotelowym pokoju, poszukuje w tym momencie zawieruszonego naboju. Wie, że nie nawiąże z nią bliższej relacji, dopóki nie odnajdzie amunicji.
W Zbrodniarzu i pannie Ziętek w scenie nocnej schadzki jest skrępowany bezpośredniością Małgorzaty, tak jakby nie wierzył w to, co kobieta mówi, podobnie jak Chełmicki nie wierzył, że podrywana przez niego wcześniej Krystyna zdecyduje się przyjść do pokoju[40].
W Zbrodniarzu i pannie omawiana scena kończy się pierwszym pocałunkiem pary. Zostaje on niejako wymuszony przez Małgorzatę na Ziętku. Katarzyna Wajda ostro ocenia grę Cybulskiego[41], między innymi na podstawie sceny na molo[42]. Badaczka stwierdza, że aktor nie jest wiarygodny jako amant, co znakomicie odzwierciedla jego pasywność w owej scenie mimo odpowiednio romantycznej scenerii.
(…) kiedy w końcu mężczyzna decyduje się wziąć dziewczynę w ramiona i pocałować, to mimowolnie odnosi się wrażenie, iż zrobił to, bo nic innego nie przyszło mu do głowy[43].
Ziętek, owszem, wydaje się czuć niekomfortowo, ale czy nie o to właśnie chodziło w konstrukcji tej postaci? Pokazuje on wahania milicjanta – człowieka na co dzień przyodzianego w beznamiętną maskę – który ma świadomość, że spotkał na drodze zawodowej kobietę życia. Inna sprawa, że kreacja aktora wpisuje się w wyobrażenie scenarzysty o bohaterze. Joe Alex nie ukrywał, że w tworzeniu postaci granej przez Cybulskiego zależało mu na „uczłowieczeniu milicjanta”, co – trzeba przyznać – w pełni się udało, a zarazem stanowiło pewne novum w polskim kinie[44]; chwyt kontynuowany zresztą w takich filmach jak Ostatni kurs (reż. J. Batory, 1963) ponownie ze scenariuszem Joe Alexa
i również w najlepszych polskich kryminałach lat sześćdziesiątych: Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię (reż. J. Majewski, 1969) i Tylko umarły odpowie (reż. S. Chęciński, 1969).
Fakt, że wątek psychologiczny w Zbrodniarzu i pannie wypadł lepiej od kryminalnego dokumentuje kilka recenzji. Niektórzy publicyści darowali sobie pisanie o Zbrodniarzu
i pannie jako o kryminale, skupiwszy się jedynie na historii Małgorzaty. Inspirujący tekst opublikowano na łamach „Trybuny Robotniczej”[45]. Autor największą zaletę dostrzega w tym, że twórcy filmu podpatrzyli pewien typ kobiet, które kompletnie nie potrafią o siebie zadbać; kobiet pełnych kompleksów, nieśmiałych. Małgorzata dostaje szansę na wyjście z impasu. Wie doskonale, że ten stan jest ulotny i sama musi zawalczyć o to, żeby trwał dłużej.
W tym aspekcie interesująco wypada list do redakcji „Kulis” (czyli sobotniego wydania „Expressu Wieczornego”), podpisany samym imieniem – Zuzanna[46]. Młoda dziewczyna skupiła się na oddziaływaniu postaci Małgorzaty na dużą część żeńskiej społeczności. Zuzanna jest pewna, że
z tego filmu wychodzi z podniesionym czołem i otuchą w sercu co najmniej kilka setek tzw. brzydkich dziewcząt. (…) Niestety, chodzi po świecie tysiące dziewcząt z Kamocka, które nie wiedzą, że wcale nie muszą być skazane na brzydotę i szarość, że wszystko zależy od własnej inicjatywy
i znalezienia pokrewnej duszy w dobrym fryzjerze i mądrej, życzliwej krawcowej[47].
Kamock urasta do rangi przeklętego miejsca, w którym dziewczyny oraz młode kobiety mogą tylko „więdnąć”, egzystować na podstawowym poziomie, odliczać dni do imienin koleżanek – to jedyny atrakcyjny przerywnik, na jaki mogą liczyć. Pesymistyczną aurę wokół filmowego Kamocka wzmacnia fakt, że taka miejscowość w rzeczywistości nie istnieje. Miejsce to reprezentuje – na podobnej zasadzie co Małgorzata inne Polki – całe mnóstwo typowych PRL-owskich miasteczek, w których życie młodych dziewcząt było wypełnione nudą i brakiem perspektyw. Warto dodać, że tekst Zuzanny jest bardzo zabawny. Autorka listu do redakcji – zakładając, że pisała ten fragment świadomie – w zakończeniu przejawia zacięcie satyryczne.
Trochę mnie tylko martwi, że decydującą rolę w przeistoczeniu <<brzydkiego kaczątka>> gra milicja, bo przecież może się zdarzyć, że jakaś brzydka dziewczyna z Kamocka prosto po powrocie
z kina chwyci za słuchawkę, wykręci numer pogotowia milicyjnego i zawoła: – Czy to M.O.? Proszę natychmiast przyjechać. Jestem bardzo brzydka…[48].
Humorystyczne spostrzeżenie Zuzanny kontrastuje z pomysłem Alexa na nowe ujęcie milicjanta – bohatera pozytywnego i empatycznego. Tekst dowodzi, jak wiele nieodkrytych pereł znajduje się jeszcze w materiałach prasowych[49]. Autorem równie interesującego materiału był Zdzisław Beryt[50]. Dziennikarz „Gazety Poznańskiej” co prawda idzie śladem większości kolegów po fachu, więc daleko mu do zachwytów nad Zbrodniarzem i panną, ale jako jedyny krytyk osadza film Nasfetera nie tylko w kontekście kina polskiego. Pisze mianowicie o dwóch komediach amerykańskich: Jak zdobyć męża (1959) w reżyserii Charlesa Waltersa, a także o Dziewczynie z hotelu (1961) Josepha Anthony’ego. Z polskich tytułów odwołuje się do Noża w wodzie (1962) Romana Polańskiego. Zdaniem Beryta Zbrodniarz i panna kontynuuje kierunek zarysowany w wymienionych dziełach. Chodzi
o pochwałę pewnego stylu życia nastawionego na konsumpcjonizm, przyjemnego życia „tu
i teraz”. W Zbrodniarzu i pannie daje się zauważyć przejawy tego rodzaju potrzeb społecznych. Hotel, w którym zamieszkują Ziętek i Małgorzata, jest wyposażony we wszystkie atrybuty potrzebne do życia w luksusie. Stąd też nie dziwi – genialne skądinąd – określenie w zapowiedzi telewizyjnego pokazu filmu Zbrodniarza i panny. Obraz nazwano tam „melanżem socjalizmu ze snobizmem”[51].
Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na kilku drugoplanowych bohaterów
w dojrzałym wieku, którzy tłumnie i samotnie przybywają do nadmorskich kurortów. Znajduje się wśród nich naturalnie tytułowy zbrodniarz, ale zostało miejsce na dystyngowanego złodzieja Zawadzkiego i – last but not least – inżyniera Tadeusza Wróblewskiego. Gustaw Lutkiewicz kreuje postać, która prawdopodobnie bierze urlop nie tylko od pracy, ale i od rodziny. Ewidentnie szuka okazji do przeżycia „sanatoryjnej przygody”. Karol Jachymek właśnie w chęci podkreślenia okołoseksualnego wydźwięku filmu wskazuje przyczynę zmiany miejsca akcji[52]. W scenariuszu Joe Alexa omawianym przez komisję akcja rozgrywa się w okresie zimowym w dodatku w górach, co nie sprzyja okazywaniu cielesnych walorów Małgorzaty po przebytej metamorfozie. W grubym ubraniu musi się uczyć nauki jazdy na nartach, co nie wywołuje tak erotycznego podtekstu jak nauka chodzenia w szpilkach. Niemniej Jachymek przywołuje fragment scenariusza, również sugerujący okołoseksualne odczytanie:
– Myślę, że Krynica albo Zakopane… – Ziętek prostuje się kładąc dłoń na mapie – Zimą Sopot odpada, oczywiście i Ustka też. Krynica to nie jest miejsce, gdzie zbierają się najzdrowsze kociaki w Polsce. Miasto kobiet z dolegliwościami. Przyjeżdżają się leczyć, ale z drugiej strony… – urywa[53].
Takie dwuznaczne kwestie nie padają w filmie Janusza Nasfetera, ale już w scenopisie akcja została przeniesiona nad morze, co wymogło bardziej zmysłową, wyzywającą stylizację Ewy Krzyżewskiej[54]. Zbrodniarz i panna stanowi dobry przykład rozminięcia się ocen krytyki z reakcją widzów. Na seansach bywało między trzystu a czterystu widzów[55]. Jednocześnie Nasfeter stworzył dzieło, w którym opowiada się – tak jak we wszystkich filmach dziecięcych – po stronie ludzi z szeroko rozumianych nizin społecznych. Można więc powiedzieć, że dochował niejako twórczej wierności wobec samego siebie. Mimo wszystko Zbrodniarz i panna powinien zostać zapamiętany jako swoista przygoda Nasfetera z kinem rozrywkowym – niewolna od trafnych obserwacji ówczesnej obyczajowości i polskiego high life’u.
-
Alex na upał, „Życie Literackie” 1963, nr 31, s. 12. ↑
-
Zob. recenzja Zbrodniarza i panny w „Echu Krakowa” z dn. 18.07.1963. ↑
-
C. M., Maciek Chełmicki z „Popiołu i diamentu” w roli kapitana milicji, „7 Dni w Polsce” 1963, nr 26, s. 6. ↑
-
W hotelu dziś nazywającym się “Aurora” (ujęcia w pokojach, na korytarzach) i w okolicy Międzyzdrojów (pościg, plaża). Hall i recepcja hotelu były zbudowane w wytwórni na Chełmskiej w Warszawie. ↑
-
Zbrodniarz i panna byli w Międzyzdrojach… Adam Pawlikowski przed szczecińskim ekranem, „Kurier Szczeciński” 1963, nr 159, s. 8. ↑
-
B. Węsierski, „Zbrodniarz i panna”. Cybulski i Krzyżewska w narodowej „Kobrze”, „Express Wieczorny” 1963, nr 170, s. 3. ↑
-
Tamże. ↑
-
Zbrodniarz i panna, „Życie Warszawy” 1963, nr 169, s. 4. ↑
-
Z. Pitera, Zbrodniarz (= ?) i panna (= Ewa Krzyżewska), „Film” 1962, nr 36, s. 10. ↑
-
JJS, Zbrodniarz i panna, „Tygodnik Powszechny” 1963, nr 30, s. 4. ↑
-
Warto wskazać inną przyczynę, może nie tak oczywistą i rzadko wspominaną. Otóż, jak wiadomo, dziełem życia Macieja Słomczyńskiego jest tłumaczenie Ulissesa Jamesa Joyce’a. Praca nad nim zajęła mu dwanaście lat. W tym czasie Słomczyński parał się tworzeniem dzieł utworów służących rozrywce głównie w celach zarobkowych, co oczywiście nie oznacza, że uprawianie tego rodzaju działalności nie przynosiło mu satysfakcji. Przeciwnie, zyskał uznanie jako autor sprytnych intryg, w rozwiązaniu których pomagała inteligencja
i spostrzegawczość detektywa. Mimo wszystko motywacja finansowa była na tyle kusząca, że odegrała główną rolę, ponieważ dzięki pewnemu dochodowi Słomczyński mógł sobie pozwolić na komfort długiej pracy nad Ulissesem. Nawiasem mówiąc, sam zdawał się tego nie ukrywać. „Niegdyś w jednym z wywiadów Słomczyński wyznał, że Joe Alex zarabiał dlań na życie, aby on mógł we względnym spokoju, przez 12 lat, tłumaczyć najbardziej zdumiewające w historii piśmiennictwa światowego dzieło (…). Zob. J. Górzański, dz. cyt., s. 16. ↑ -
K. T. Toeplitz, Zbrodniarz i panna, dz. cyt., s. 11. ↑
-
(kiedr), Rozwód po włosku. Zbrodniarz i panna, „Głos Wybrzeża” 1963, nr 157, s. 3. ↑
-
Z. Pitera, W stronę kryminału, „Film” 1963, nr 27, s. 4. ↑
-
Protokół z Komisji Ocen Scenariuszy w dniu 27 lutego 1962 r. Na porządku dziennym: Omówienie scenariusza pt. „Zbrodniarz i panna”, autor Joe Alex, Zespół „Studio”, AFN, A-214, poz. 251, k. 1. ↑
-
Tamże, k. 3. ↑
-
Tamże. ↑
-
Tamże, k. 4. ↑
-
Tamże, k. 8. ↑
-
Tamże. ↑
-
Tamże, k. 14. ↑
-
Tamże, k. 12-13. ↑
-
Tamże, k. 16. ↑
-
Tamże. ↑
-
Tamże, k. 17, ↑
-
Tamże, k. 18. ↑
-
Tamże, k. 19. ↑
-
Tamże, k. 16. ↑
-
S. Janicki, Po najmniejszej linii oporu, „Kultura” 1963, nr 4, s. 8. ↑
-
Z. Wawrzyniak, Czekają na Hitchcocka, „Kurier Polski” 1963, nr 168, s. 3. ↑
-
W. Cybulski, Zbrodniarz i panna, „Dziennik Polski” 1963, nr 166, s. 6. ↑
-
J. Kydryński, Joe Alex i film, „Życie Literackie” 1963, nr 32, s. 10-11. ↑
-
O. Sobański, Joe Alex czyli rozrywka na upały, „Dziennik Ludowy” 1963, nr 199, s. 5. ↑
-
A. Jackiewicz, Inny Nasfeter, dz. cyt., s. 14. ↑
-
Np. E. Bryll, Kopciuszek z Kamocka, „Współczesność” 1963, nr 16, s. 8. ↑
-
K. Wajda, Kopciuszek, książę i bestia – „Zbrodniarz i panna”, „Studia Filmoznawcze” 2008, nr 29. ↑
-
K. Jachymek, Ewa Krzyżewska i chłopcy, dz. cyt., 353-371. ↑
-
K. Wajda, dz. cyt., s. 180. ↑
-
K. Kwaśniewski, Zbrodniarz i panna, Warszawa 1965. Cyt. za: K. Wajda, dz. cyt., s. 178. ↑
-
Takich – nie wiadomo czy świadomych – nawiązań do Popiołu i diamentu jest więcej, na przykład scena napadu na konwój przypominająca wizualnie strzelaninę otwierającą film Wajdy. ↑
-
Nawiasem mówiąc, kąśliwe – choć niepozbawione sensu – komentarze dotyczyły też wyglądu i ówczesnej formy fizycznej Zbigniewa Cybulskiego. Odtwórca ról Maćka Chełmickiego, Staszka z Pociągu, Jacka z Do widzenia, do jutra nie wyglądał już jak „młody Bóg”. Niektórzy recenzenci nie omieszkali skomentować solidnej tuszy aktora, który ze Zbyszka stał się już naprawdę Zbigniewem. Inni wykazywali się większą troską, wyrażając między wierszami obawę, że z Cybulskim może dziać się coś złego. Juliusz Kydryński podkreślił, że nie chce być złośliwy wobec polskiego gwiazdora, ale powinien on schudnąć, gdyż w światowej kinematografii określone wymagania od aktora są czymś naturalnym; w szczególności dbałość o dobrą formę. Publicysta „Życia Literackiego” słusznie zauważył, że postacie kreowane przez Cybulskiego powinny odznaczać się młodzieńczą smukłością. Cybulski ze swoim buntowniczym emploi może i nie do końca pasował do roli statecznego milicjanta, niemniej zaznaczył w roli indywidualny rys. Są to drobiazgi – można przypuszczać, że improwizowane – jak na przykład dotykanie zasłon w momencie przyjścia Małgorzaty na komendę lub sposób odkładania słuchawki telefonicznej. Ziętek czyni to powoli, dociska ją, gładzi palcem, celebruje prosty gest. ↑
-
K. Wajda, dz. cyt., s. 192. ↑
-
Tamże. ↑
-
Protokół z Komisji Ocen Scenariuszy w dniu 27 lutego 1962 r., dz. cyt., k. 17. ↑
-
ZeD, Krzyżewska jako „brzydkie kaczątko”, „Trybuna Robotnicza” 1963, nr 181, s. 3. ↑
-
Zuzanna, Byłam brzydką dziewczyną, „Kulisy” 1963, nr 36, s. 6. ↑
-
Tamże. ↑
-
Tamże. ↑
-
Por. P. Zwierzchowski, Czasopisma filmowe jako źródła w badaniach nad kinem PRL-u – aspekt wizualny,
[w:] Źródła wizualne w badaniach nad historią kina polskiego, red. tenże, Bydgoszcz 2018, s. 48-62. ↑ -
Z. B., Nie kłamać bawiąc, „Gazeta Poznańska” 1963, nr 165, s. 5. ↑
-
Zbrodniarz i panna, „Życie Warszawy” 1992, nr 301, s. 8. ↑
-
K. Jachymek, dz. cyt., s. 368-369. ↑
-
J. Alex, Zbrodniarz i panna, scenariusz filmowy, AFN, S-1362, k. 35. ↑
-
Zbrodniarz i panna, scenopis filmu fabularnego, AFN, S-5756. ↑
-
A. Gajewski, Polski film sensacyjno-kryminalny (1960-1980), Warszawa 2008, s. 191. Zob. też:
P. Zwierzchowski, Międzynarodowe inspiracje i konteksty polskiego filmu kryminalnego, [w:] Kino polskie jako kino transnarodowe, red. S. Jagielski, M. Podsiadło, Kraków 2017, s. 389-413. ↑
Paweł Jaskulski – starszy asystent w Instytucie Polonistyki Stosowanej UW, członek redakcji
kwartalnika „Pleograf”, kierownik Oddziału Doboru i Selekcji Księgozbiorów w Bibliotece
Publicznej m. st.Warszawy – Bibliotece Głównej Województwa Mazowieckiego. Należy do
Polskiego Towarzystwa Badań nad Filmem i Mediami. Współorganizator wielu konferencji,
m.in.ogólnopolskiej O poprawie kina polskiego oraz międzynarodowej Edukacja filmowa i medialna w Polsce i świecie. Rozwiązania systemowe oraz studia przypadków. W pracy naukowej koncentruje się na takich zagadnieniach, jak: nowy kanon kina polskiego, kino gatunkowe, edukacja medialna, literatura współczesna, muzyka rockowa. Współredaktor interaktywnego tomu Różne oblicza edukacji audiowizualnej (2016). Autor publikacji na łamach „Kwartalnika Filmowego”, „Twórczości”, „Odry”.
Streszczenie:
Artykuł przypomina jednorazowy epizod z kariery tego reżysera, którego kojarzymy głównie z kinem dziecięcym. Zbrodniarz i panna miał być dla niego testem reżyserskiego warsztatu, „kulturalnym filmem rozrywkowym”. Film spotkał się z jednej strony z negatywnym odbiorem ze strony krytyki, z drugiej odniósł sukces frekwencyjny. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że był on dosyć charakterystycznym przykładem filmów kryminalnych, które powstały w latach 60. Bardziej pogłębiona analiza pozwala jednak wskazać w Zbrodniarzu i pannie zarówno oryginalne, broniące się po latach, cechy gatunku, jak i motywy wpisujące się w cały dorobek fabularny Nasfetera.
Summary:
The article invokes a one-time episode in the career of Janusz Nasfeter, otherwise associated mostly with children’s cinema. Zbrodniarz i panna was to be a validation of his director’s workshop, and a ‘cultural entertainment film’. The movie was received negatively by the critics, and yet it saw the most successful turnout rates. In retrospect, it can be concluded that it was another example of crime movies created in the 1960’s at large. However, a more in-depth analysis identifies in Zbrodniarz i panna generic features and motives, which not only were original but also deeply inscribed in Janusz Nasfeter’s fabular repertory.
Bibliografia:
Alex J., Zbrodniarz i panna, scenariusz filmowy, AFN, S-1362.
az., Zbrodniarz i panna byli w Międzyzdrojach… Adam Pawlikowski i Gustaw Lutkiewicz przed szczecińskim ekranem, „Kurier Szczeciński” 1963, 9 lipca.
B. Z., Nie kłamać bawiąc, „Gazeta Poznańska”1963, 13-14 lipca.
Bryll E., Kopciuszek z Kamocka, „Współczesność”1963, 31 sierpnia.
C. M., Maciek Chełmicki z „Popiołu i diamentu” w roli kapitana milicji,
„7 dni w Polsce 1963”, 30 czerwca.
Cybulski W., Zbrodniarz i panna, „Dziennik Polski” 1963, 14-15 lipca.
Dziębowska E., Relaks nad morzem, „Ekran” 1963, 30 czerwca.
Eberhardt K., Dramatów małych i okrutnych ciąg dalszy, „Nowa Kultura”1962, 23 września.
Gajewski A. Polski film sensacyjno-kryminalny (1960-1980), Wydawnictwo Trio,Warszawa 2008.
Górzański J., Dziś o losach ról filmowych, „Film” 1985, nr 31, s. 16.
Jachymek K., Film – ciało – historia. Kino polskie lat sześćdziesiątych,Wydawnictwo Naukowe Katedra, Gdańsk 2016.
Jackiewicz A., Inny Nasfeter, „Film”1963, nr 27.
Janicki S., Po najmniejszej linii oporu, „Kultura 1963, 7 lipca.
kiedr., Rozwód po włosku. Zbrodniarz i panna, „Głos Wybrzeża” 1963, 4 lipca.
Kwaśniewski K., Zbrodniarz i panna, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1965.
Kydryński J., Joe Alex i film, „Życie Literackie” 1963, 11 sierpnia.
Maniewski M., Czysty ton, „Kino” 1998, nr 7/8.
Notka bez podpisu, Alex na upał, „Życie Literackie” 1963, 4 sierpnia.
Notka bez podpisu, Publiczność nie słucha, „Życie Literackie” 1963, 8 września.
Notka bez podpisu, Zbrodniarz i panna, „Życie Warszawy” 1992, 19-20 grudnia.
Pitera Z., Zbrodniarz (= ?) i panna (= Ewa Krzyżewska),„Film” 1962, nr 36.
Pitera Z., W stronę kryminału, „Film”1963, nr 27.
sier., Notatki filmowe. Zbrodniarz i panna. „Echo Krakowa” 1963, 18 lipca.
sier., Zbrodniarz i panna, „Wieczór Wybrzeża” 1963, 2 lipca.
Sobański O., Joe Alex czyli rozrywka na upały, „Dziennik Ludowy” 1963, 23 sierpnia.
Szczepański J. J., Zbrodniarz i panna, „Tygodnik Powszechny” 1963, 28 lipca.
Toeplitz K. T., Zbrodniarz i panna, „Świat” 1963, 11 sierpnia.
Wajda K., Kopciuszek, książę i bestia – „Zbrodniarz i panna”, „Studia Filmoznawcze”, 2008, nr 29.
Wawrzyniak Z., Czekając na Hitchcocka. „Kurier Polski” 1963, 19 lipca.
Węsierski B., Zbrodniarz i panna. Cybulski i Krzyżewska w narodowej Kobrze, „Express Wieczorny” 1963, 19 lipca.
Zbrodniarz i panna, scenopis filmu fabularnego, AFN, S-5756.
ZeD., Krzyżewska jako „brzydkie kaczątko”, „Trybuna Robotnicza” 1963, 2 sierpnia.
Zuzanna, Byłam brzydką dziewczyną. „Kulisy” 1963, 8 września.
Zwierzchowski P., Międzynarodowe inspiracje i konteksty polskiego filmu kryminalnego, [w:] red. S. Jagielski. M. Podsiadło, Kino polskie jako kino transnarodowe, red. S. Jagielski, M. Podsiadło, Universitas, Kraków 2017.
Zwierzchowski P., Czasopisma filmowe jako źródła w badaniach nad kinem PRL-u – aspekt wizualny, [w:] Źródła wizualne w badaniach nad historią kina polskiego, red. P. Zwierzchowski, Wydawnictwo Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, Bydgoszcz 2018.