"Pleograf. Historyczno-Filmowy Kwartalnik Filmoteki Narodowej", nr 1/2023

Z ARCHIWUM

Z rozpadu cesarstwa też można się śmiać. Komentarz do kolaudacji filmu “C.K. Dezerterzy” Janusza Majewskiego - pleograf.pl



Komedia historyczna okazała się nowym wyzwaniem artystycznym dla reżysera, kojarzonego z takimi filmami jak Zaklęte rewiry (1975) i Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny (1982). Opierając się na książce Kazimierza Sejdy[1], pod tym samym tytułem, Janusz Majewski z dużym dystansem potraktował tragedię I wojny światowej, kończącej definitywnie okres Belle Epoque.[2] Okoliczności decyzji o adaptacji tej powieści były dosyć przypadkowe. Na to przedsięwzięcie namówił reżysera Leszek Bajer, wykładowca Studium Scenariuszowego w łódzkiej Szkole Filmowej. Jeden z jego studentów zaproponował mu w ramach ćwiczeń adaptację tekstu Kazimierza Sejdy. Wykładowca doszedł do wniosku, że będzie to odpowiedni materiał na scenariusz dla Janusza Majewskiego.[3] Czy adaptacja spełniła jednak oczekiwania krytyków?

Posiedzenie Komisji Kolaudacyjnej Filmów Fabularnych odbyło się w dniu 18 listopada 1985 r. Co ważne, gremium obradowało w poszerzonym składzie, gdyż oprócz polskich filmowców i krytyków, zasiadali w nim także przedstawiciele węgierskiego koproducenta.

Dyskusja nad filmem koncentrowała się głównie wokół kwestii technicznych filmu i jakości poszczególnych scen występujących w fabule. Członkowie komisji generalnie zaakceptowali komediową formę opowieści o przygodach dezerterujących żołnierzy w chylącej się ku upadkowi c. k. monarchii. Tylko na Kazimierzu Koźniewskim film nie wywołał wrażenia, który generalnie uznał produkcję za mało wartościową. Akceptacja konwencji gatunkowej tego dzieła nie oznaczała jednak, że kolaudanci nie zalecali wprowadzenia korekt do fabuły.

Wojciech Pokora, C. K. Dezerterzy (1985), Autor: Henryk Jedynak, Prawa: Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny.

W pierwszej kolejności miały one dotyczyć długości filmu. Jerzy Hoffman zwrócił uwagę, że dyskusja powinna dotyczyć głównie problemu czy C.K. Dezerterzy filmem pojedynczym czy złożonym z dwóch części. Dominowała bowiem opinia, że przemontowanie filmu, jego skrócenie mogło poprawić dramaturgię akcji. Członkowie komisji nie potrafili jednak w tej kwestii podjąć jednoznacznej decyzji. Redaktor Lech Wieluński optował za dwoma częściami filmu. Z kolei prof. Janusz Gołębiowski proponował, aby zastanowić się nad nakręceniem serialu na kanwie filmu. Do dyskusji nad długością fabuły włączył się również przedstawiciel kinematografii węgierskiej Ondras, który wskazywał, że w warunkach jego kraju nie jest przesądzone czy po obejrzeniu pierwszej części widzowie przyjdą na drugą. Dlatego niezależnie od kwestii podziału tego filmu, idealnym rozwiązaniem byłoby żeby publiczność mogła zobaczyć fabułę podczas jednego seansu. Wątek ten podsumował dyrektor Jerzy Schonborn, przewodniczący posiedzenia komisji kolaudacyjnej konkludując, że faktycznie zagadnienie długości filmu zdominowało dyskusję nad fabułą. Jego zdaniem pomimo, że film wyprodukowano w dwóch częściach powinien on zostać skrócony i zintegrowany pod kątem dramaturgii. Decyzję co do skrótów przewodniczący pozostawiał reżyserowi. Podjął także decyzję, żeby nie skazywać filmu podczas aktualnego posiedzenia na niższe noty, powinien zostać pod dokonanych poprawkach ponownie pokazany komisji kolaudacyjnej. Do kolejnego posiedzenia komisji jednak nie doszło.

Z tematem długości produkcji łączyło się zagadnienie selekcji scen oraz co za tym idzie, oceny ich jakości i wartości dla całości fabuły. Wskazywano, że sekwencje scen powinny być bardziej spójne, zwłaszcza w drugiej części filmu. W tym kontekście, ciekawą propozycję wysunął Jerzy Kawalerowicz, skupiając się na kwestiach technicznych scenariusza i montażu. Wychodząc z założenia, że w filmie oprócz scen zasadnych z udziałem głównych bohaterów, występują tzw. sceny anonimowe, które niepotrzebnie wydłużają fabułę. Anonimowe epizody pojawiają się w drugiej części filmu, dotyczą scen z nieznanym mężczyzną w basenie i bójki w kinie z powodu damy przeszkadzającej w seansie filmowym zbyt dużym kapeluszem. Rezygnacja z tych scen miała być korzystna dla filmu. Dokumentalista Jerzy Bossak zgadzając się z twórcą Austerii, okazał się jeszcze bardziej precyzyjny w eliminacji scen, które jego zdaniem mogłyby widza nudzić. W związku z tym kolaudant radził całkowicie zrezygnować z postaci granej przez Leona Niemczyka. Podobnie postulował skrócić o 1/3 scenę igraszek krawca Habera z prostytutkami. Wskazywał także, że postaci grane przez Wojciecha Pokorę i Leona Niemczyka są nazbyt przesadzone. Wiązały się z nimi również nieścisłości scenariuszowe. Jerzy Bossak nie był przekonany, czy grany przez Wojciecha Pokorę oficer Franz von Nogay w scenie procesu dezerterów nie domyślał się kto go z zemsty umieścił latrynie i nie pragnął wykorzystać tej wiedzy przeciwko głównym bohaterom. Prosił, żeby jeszcze raz przeanalizować scenariusz tak, aby publiczność mogła zrozumieć, że ucieczka dezerterów definitywnie zakończy się ich schwytaniem. W podobnym duchu wypowiadali się przedstawiciele kinematografii węgierskiej z Zespołu Filmowego ,,Hunnia”. Informowali, że chcąc zadbać o zbliżenie publiczności polskiej i węgierskiej wybrano przystępną i zrozumiałą stylistykę, czyli komedię. Dlatego też, chcąc ,,wyszlifować” fabułę filmu dyskutanci chcieli żeby była ona logiczna. Słusznie zauważyli, że żołnierze uciekający z koszar powinni się raczej ukrywać, niż ostentacyjnie poruszać się po c. k. monarchii. Koniecznie ich zdaniem należało poprawić zakończenie filmu, gdzie jego zdaniem zabrakło scen uzasadniających koniec fabuły. Popierali jednocześnie głos Jerzego Kawalerowicza, o usunięciu scen anonimowych. Według węgierskiego konsultanta części scen z udziałem głównych bohaterów po prostu nie dokończono. Kolaudant domagał się podsumowania epizodów w drugiej części, takich jak bójka na stacji, scena w restauracji z opowieścią dziewczyny o środkach odurzających oraz podróży dezerterów z siostrami Czerwonego Krzyża. Radził także ograniczyć sceny mogące razić gusta węgierskiej publiczności. Skrócona powinna zostać scena z profesorem w domu publicznym (więcej uwagi reżyser powinien poświęcić młodej prostytutce w tej scenie). W taki sam sposób powinno się potraktować scenę zemsty na Franzu von Nogayu w latrynie, węgierskiemu filmowcowi kompletnie nie podobała się także scena wymiotujących na stacji żołnierzy. Oczekiwał bowiem, że film powinien być pogodny, a nie wulgarny.

Oprócz oceny formy i poziomu artystycznego filmu, w trakcie posiedzenia komisji doszło do interesującej dyskusji na temat kontekstu historycznego fabuły. Wszak akcja C. K. Dezerterów toczyła się w końcowej fazie I wojny światowej. Biorąc pod uwagę temat filmu członkowie komisji dostrzegali w scenariuszu zarówno skojarzenia z twórczością Jaroslava Haska, jak i metaforę rodzących na gruzach c. k. monarchii ruchów narodowowyzwoleńczych. Dla redaktora Czesława Dondziłły dzieło Janusza Majewskiego ukazywało koniec pewnej historycznej epoki. Doceniał też komediową poetykę filmu, gdyż jego zdaniem, tylko w sposób parodystyczny można opisywać rozpad zmurszałych imperiów. Przestrzegał jednak przez zbyt swobodnym potraktowaniem scen historycznych. Podróż uciekających z koszar dezerterów, która dobrze pokazuje atrofię Cesarstwa Austro-Węgier przeradza się bowiem w kabaret, co osłabiało wymowę filmu. Z argumentami polskiego dziennikarza korespondowały opinie przedstawicieli węgierskiej strony koproducenckiej. Z C. K. Dezerterów zapamiętali w trakcie montażu poszczególne sceny, które jednak po obejrzeniu filmu wywołały w nich mieszane uczucia. Wysoko oceniono scenę, w której na wieść o zakończeniu wojny podekscytowani żołnierze uciekali z koszar. Jednakże ze względu na lepszy jej odbiór przez węgierską publiczność zalecano wzmocnić jej przekaz. Proponowano Januszowi Majewskiemu położyć większy nacisk na napięcie emocjonalne, na większe poczucie zagrożenia wybiegających żołnierzy. Dla Węgrów fabuła miała być także spójna z prawdą historyczną. W tym wypadku przytoczono kontrowersyjną ich zdaniem scenę w drugiej części filmu, kiedy to niemieccy żołnierze mieli wkroczyć do koszar. Nie było to według nich możliwe, gdyż w 1918 r. wybuchła na terenach węgierskich komunistyczna Rewolucja Astrów, więc o obecności wojsk niemieckich nie mogło być mowy. Na tle tego epizodu, wywiązała się ożywiona dyskusja odnośnie składu etnicznego tego oddziału. Problemu tego nie udało się jednoznacznie rozwiązać. Warto zaznaczyć, że nie wszystkim członkom posiedzenia spodobała się perspektywa poprawek proponowanych przez stronę węgierską. Jerzy Hoffman stwierdził wprost, że skoro uwagi do zanegowanej przez Węgrów sceny z niemieckimi żandarmami nie zostały wcześniej uwzględnione w scenopisie, strona polska nie jest zobowiązana do ich uwzględnienia.

Inną perspektywę prezentował prof. Janusz Gołębiowski, który zachęcał, żeby nie dorabiać do tego filmu przesadnie politycznej ideologii. Dopatrywał się w fabule opowieści wysoce humanistycznej, dokładnie o ludziach, którzy pragną końca wojny i powrotu do normalnej egzystencji. Widać wśród nich solidarność bez względu na narodowość, charakterystyczną dla Austro-Węgierskiej armii. Pod tym względem film może służyć publiczności jako źródło refleksji historycznej.

Jan Tadeusz Stanisławski, Marek Bargiełowski Marek, C. K. Dezerterzy (1985), Autor: Henryk Jedynak, Prawa: Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny.

W odpowiedzi na głosy krytyczne i sugestie co do jakości technicznej i merytorycznej filmu, Janusz Majewski odpowiedział, iż jego głównym założeniem była produkcja dwóch oddzielnych filmów, które ukazywałyby perypetie tych samych bohaterów. W ten sposób można było wyświetlać je oddzielnie. Zgadzał się jednocześnie się z opinią, że pierwsza część filmu jest lepiej zagrana, niż druga. Nie widział także przeszkód żeby dokręcić kolejne sceny pod kątem produkcji serialu. Co do skracania fabuły, miał jednak mieszane uczucia, gdyż wpłynęły by one znacząco na treść obrazów. Jeżeli jednak nie będzie innego wyjścia reżyser dostosuje się do decyzji gremium. Zgadzał się, że pewne sceny powinny otrzymać podsumowanie, takie jak epizody z pielęgniarkami Czerwonego Krzyża i małomiasteczkowym występem człowieka-gumy. Głos Jerzego Kawalerowicza okazał się dla niego przekonujący i rzeczywiście z niektórych anonimowych scen będzie musiał zrezygnować. Podkreślał jednocześnie, że dobór scen był skomponowany pod szeroką publiczność i rzeczą optymalną byłoby najpierw skonfrontować ją z tym filmem w obecnej postaci, aby zobaczyć jej reakcję na fabułę. Co do oceny kontrowersyjnych z punktu widzenia komisji scen, to Janusz Majewski uzasadniał ich nakręcenie konwencją, którą przyjął na potrzeby stworzenia komedii.

Dyskusja Komisji Kolaudacyjnej uwidoczniła charakterystyczne dylematy ówczesnej polskiej produkcji filmowej. Janusz Majewski stworzył film będący na tle jego dotychczasowej twórczości swoistym eksperymentem stylistycznym – ubrał w komediowy kostium historyczne dzieło literackie. Gremium kolaudacyjne nie miało większego problemu z akceptacją formuły dzieła, jednakże podczas obrad zarysowały się różnice zdań co do wiarygodności jego przekazu historycznego. Ten z kolei nie uniknął wpływów ideologicznych. Przodowali tych ocenach filmowcy z Węgier, którym ewidentnie zależało aby koniec filmu był zgodny z marksistowską wizją dziejów swojego kraju. Tym bardziej, że z zapisów stenogramu wynikało, że byli zobowiązani pokazać gotowy film swoim przełożonym z węgierskiego ministerstwa kultury. Wspierając się argumentem o udziale w koprodukcji pomimo problemów finansowych sektora kultury, widać było pod jaką presją działali. Stąd może wynikały ich konserwatywne obyczajowo recenzje poszczególnych, bardziej pikantnych scen erotycznych. Trudno bowiem orzec, czy gusta węgierskiej publiczności pokrywały się z opiniami przedstawicieli ich kinematografii. Komediowa formuła dla koproducentów z Budapesztu też miała swoje granice. Zwłaszcza, że ta produkcja miała być modelowym przykładem międzynarodowej, wielopłaszczyznowej współpracy filmowej. Na ile Janusz Majewski uwzględnił zastrzeżenia Komisji Kolaudacyjnej? Z pewnością nie usunął kontrowersyjnych scen wskazanych podczas posiedzenia komisji. Konsekwentnie zrealizował swoją wizję komedii historycznej osadzonej w wojennych dekoracjach. Filmowa opowieść o dezintegracji c. k. monarchii z perspektywy kilku dezerterów różnych narodowości, przekonała polską publiczność. Frekwencja w kinach okazała się imponująca, film obejrzało 7,5 miliona widzów.[4] Zgodnie z przewidywaniami Janusza Majewskiego i gremium kolaudacyjnego, fabuła stała się kasowym hitem.

  1. Kazimierz Sejda, C.K. Dezerterzy, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1988.

  2. J. Wojnicka, Janusz Majewski – literatura i styl, [w:] Autorzy kina polskiego, pod red. Grażyny Stachówny i Joanny Wojnickiej, RABID, Kraków 2004, s. 59,61.

  3. Z. Turowska, Janusz Majewski. Film-kobieta jego życia, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2017, s. 319.

  4. B. Hollender, Od Wajdy do Komasy, Wydawnictwo, Prószyński Media i Sp. z o.o., t. 1, Warszawa 2014, s. 84-85.

2 kwietnia 2023