„Pleograf. Historyczno-Filmowy Kwartalnik Filmoteki Narodowej”, nr 4/2022

Wojenne dzieci z obozu w Łodzi – dwa tytuły na ten sam temat - pleograf.pl



Marek Dudek, Twarz anioła, Autor: Romuald Pieńkowski, Prawa: Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny

Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt – niemiecki obóz dla polskich dzieci, miejsce wielopoziomowego cierpienia i śmierci zwane w publicystyce i świadomości społecznej obozem na Przemysłowej. Utworzony na sześciu hektarach wyłączonych z łódzkiego getta, decyzją władz III Rzeszy przez ponad dwa lata drugiej wojny światowej (1942-1945) więził i wyniszczał dziewczynki i chłopców narodowości polskiej z niemal całego obszaru przejętej przez Niemców Polski – lista nazw miast i miasteczek, z których pochodziły dzieci kierowane do Łodzi, wybiega poza granice drobno zapisanej kartki.

Choć jego dzieje są niezwykle przejmujące a realizowane w nim zbrodnicze aktywności czynią zeń kuriozum na mapie ówczesnej Europy, do chwili obecnej obóz nie doczekał się poważnej, wnikliwej historycznej monografii. Tymi, którzy przywrócili pamięć o nim i sprawili, by trwała, stali się artyści – filmowcy, pisarze, plastycy.

W obozie na Przemysłowej były małe dzieci i młodzież do lat szesnastu. Najmłodszy udokumentowany więzień – Marek z podpoznańskiej Mosiny – w chwili aresztowania miał dwa lata i trzy miesiące. Po zakończeniu wojny dzieci te potrzebowały czasu na dojście do siebie i zbudowanie nowej rzeczywistości na zgliszczach poprzedniej. Dopiero pod koniec lat sześćdziesiątych, gdy byli więźniowie sięgnęli dojrzałości, mieli własne rodziny i ułożone na nowo osierocone życie, nastał okres artykulacji zwierzeń. Wtedy wydano o nich pierwsze książki, kręcono filmy i reportaże, ich głosy płynęły z audycji radiowych, a nieopodal terenu obozu stanął dedykowany im wymowny pomnik Pękniętego Serca Matki. Był to czas dobrego natłoku wspomnień, gromadzenia danych i długo tamowanego przez wojenne traumy otwarcia na rozgłos. Dźwięki historii przemieniano w uchwytne byty i w sztukę.

Zbigniew Chmielewski, Marek Dudek, Tadeusz Teodorczyk, Twarz anioła, Autor: Jerzy Troszczyński, Prawa: Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny

Twarz anioła – pierwsza i jedyna fabuła

Najbardziej spektakularnym i trafiającym do wielotysięcznej widowni projektem okazał się film fabularny Zbigniewa Chmielewskiego Twarz anioła. Mówiło się o nim, że to „film, który musi powstać”. Dzieciom z obozu na Przemysłowej przyglądamy się poprzez oczy jedenastoletniego Tadka, osadzone w anielsko aryjskich rysach dostrzeżonych przez jednego z wachmanów (w tej roli Jiři Vrštala, aktor czechosłowacki mieszkający w Berlinie Wschodnim). Tadek staje się dla Niemca planem na życie, obiektem specyficznych uczuć – należy go zabrać do Rzeszy i udomowić we właściwej (własnej) rodzinie. Nadzorca zleca badania medyczne chłopca i stara się ustalić jego rasową przydatność. Przez całą długość filmu znęca się nad nim i obłaskawia, szukając klucza do otwarcia chłopca. Piętrowe prycze, brudne rekwizyty, obdarte ubrania, włosy ścięte na glaze, małoletnie konflikty. Brak wszystkiego, co jest podstawą godnego bytu. Kadry wypełnione są dziecięcymi aktorami, co uzmysławia trud realizacji zdjęć, determinację twórców i ich artystyczną uczciwość. Czarnobiała, skontrastowana konwencja, znakomicie adekwatna warstwa dźwiękowa, wysokiej próby aktorstwo, niebanalny scenariusz, a przede wszystkim wyczuwalna intencja, z jaką przystąpiono do urzeczywistnienia tego arcytrudnego zamysłu – to powody, dla których Twarzy anioła warto się przyjrzeć, poznając jednocześnie niedziecięcy świat dziecięcego obozu.

Jiri Vrstala (w mundurze), Twarz anioła, Autor: Romuald Pieńkowski, Prawa: Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny

Zbigniew Chmielewski i Stanisław Loth – idealny duet twórców

Od początku roku 1970 trwały rozmowy z reżyserami, którzy zechcieliby pochylić się nad tym wyjątkowo niełatwym do „zekranizowania” tematem. Zbigniew Chmielewski zgodził się przystąpić do realizacji może dlatego, że sam był jako dziecko więźniem łagrów NKWD i mógł (chciał?) ofiarować swoje zrozumienie tej sprawie. Może wiedział, że zrobi to dobrze, ponieważ mając podobne doświadczenia, będzie reżyserem bogatszym od innych o dzieje własnego przetrwania. Co istotne, miał już w dorobku Tabliczkę marzenia (1968) – debiut reżyserski będący filmem dla młodzieży i z jej udziałem na planie, praca z młodymi aktorami nie była więc dla niego novum. Geneza Twarzy anioła zaczyna się jednak nie od działań samego Chmielewskiego, lecz od koncepcji Stanisława Lotha, urodzonego w podłódzkich Pabianicach znakomitego autora zdjęć filmowych (rok 1970 przyniesie Lothowi pracę przy jeszcze dwóch produkcjach z gremialnym udziałem dzieci – Abel, twój brat Janusza Nasfetera i Wakacje z duchami Stanisława Jędryki). Początkiem zamysłu była prawdziwa historia Tadka Raźniewskiego z obozu na Przemysłowej. To on – ośmioletni łodzianin – stał się pierwowzorem chłopca o rysach twarzy anioła.

Na pierwszym planie Tadeusz Raźniewski były więzień i konsultant filmu Twarz anioła Łódź 9 maja 1971 fot. Waldemar Bojanowski –

Przed produkcją filmu nad obozem łódzkim panowała cisza. Nie było pomnika Pękniętego Serca i pozytywnego zgiełku, jaki powstał wokół monumentu w roku 1971. Nikt nie przewidywał procesu Eugenii Pol, ponieważ wachmanka chodziła jeszcze wówczas po łódzkich ulicach, uprawiała sport i pracowała w żłobku. Przełomowa książka ocalałego Józefa Witkowskiego dopiero się pisała (Ossolineum wydało ją w roku 1975), byli więźniowie rozpierzchli się po świecie i nie mieli ze sobą kontaktu, a jedynym twardym dowodem w sprawie była niepozorna książka Wiesława Jażdżyńskiego Reportaż z pustego pola (tytuł adekwatny do ówczesnego stanu historycznego obszaru obozu, na którym w latach sześćdziesiątych zmiażdżono ruiny baraków i buldożery przygotowywały teren pod budowę osiedla). I ta właśnie mała książka z szarą, niewyzywającą okładką przemówiła do Lotha na tyle mocno, by skłonić go jako filmowca do podjęcia konkretnych działań i napisania scenariusza. Do współpracy zaprosił ocalałego Tadeusza. Obaj z czasem stali się dla siebie nawzajem inspiracjami – równocześnie z filmem Raźniewski pisał swój pamiętnik z obozu, który Wydawnictwo Łódzkie wydało w roku 1971 pod tytułem Chcę żyć. „Moje dziecinne myśli zamknęły się w kręgu bez wyjścia. Jestem numerem, narzędziem i automatem. Niektórzy za nas stali się ponurzy, nieufni, milczący. Nocami męczą nas koszmarne sny i majaki, choć nieraz przynoszą wizję dalekiego domu, rodziny, ulicy, ludzi, którzy nas otaczali”[1] – wspomina na stronach swej książki trzydziestopięcioletni Tadeusz, przywołując tamtą wojenną, lagrową zimę, gdy miał osiem lat. I od razu przed oczami mamy filmową scenę, gdy w dobrym śnie ojciec (Wojciech Pszoniak) dorzuca węgiel do pieca i jest blisko syna. Na jawie trwa wojna i bolesna rozłąka.

Wojciech Pszoniak, Twarz anioła, Autor: Jerzy Troszczyński, Prawa: Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny

Produkcji Twarzy anioła podjął się powstały właśnie Zespół Filmowy „Nike”. Dopracowano scenariusz Lotha, do konsultacji zaproszono Raźniewskiego (na planie pojawiał się także były więzień Józef Witkowski), dialogi napisał poeta Stanisław Grochowiak, główną rolę powierzono trzynastoletniemu Markowi Dudkowi z Łodzi.[2] Zdjęcia rozpoczęły się z początkiem lata roku 1970 w hali przy ulicy Łąkowej, gdzie zamontowano specjalne lampy, których moc była w stanie stworzyć światło pochmurnego dnia. „Wydział oświetleniowy zainstalował nad całą halą około tysiąca fotolit, które dawały równoległe światło. Czarne siatki nadawały temu zmiękczenia, pokazywały perspektywę. (…) Nie robiłem tego filmu dla konkretnej publiczności. On po prostu musiał powstać, bo obok tego nie dało się przejść obojętnie”[3] – wspominał po czterdziestu pięciu latach Stanisław Loth. Scenografia grała śnieżną zimę, a rzeczywistość planu zdjęciowego osiągała temperatury tropiku. Statystami były dzieci z łódzkich szkół, a film okazał się tak ważny, że któregoś dnia pośród rekwizytów pojawił się na planie ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Walter John Stoessel Jr.[4] (rodzina jego ojca pochodziła z Niemiec), by przyjrzeć się z bliska tej wyjątkowej, trudnej realizacji.

Marek Dudek (leży), Tadeusz Teodorczyk (strażnik, w środku), Twarz anioła, Autor: Jerzy Troszczyński, Prawa: Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny

Twarzy anioła udało się przedstawić różne oblicza obozowego życia na Przemysłowej. Jest tu nagła samotność, uciążliwa zbiorowość, fizyczna przemoc, brud i głód, braterstwo, szaleństwo, walka o życie, są okrutne apele i upokorzenia, praca ponad siły dziecięcych mięśni, są niewiarygodne powody zesłania, sny o ciepłym piecu i ramionach matki. W każdej minucie walka o przetrwanie, o uniknięcie dotyku esesmańskich batów, o kawałek bezcennego chleba. Warstwę wizualną, jaka nie w każdej scenie filmu prezentowana jest w realistycznej konwencji, uzupełniają stukoty, atonalne, niepokojące odgłosy dziejącego się zła. Prawda o warunkach obozu, o środowisku budowanym przez dzieci i załogę, przeplata się z wątkami fikcyjnymi, a między ostrymi konturami kadrów twórcy wmontowują fotografie powiększone, ziarniste, detale trudne do rozpoznania. Janusz Skwara pisał w swej recenzji, że „ma się wrażenie jakby te drobne, lunatyczne istoty wychodziły na światło dzienne gdzieś z lochów, mroków podziemi. (…) Nienaturalne blade twarze dzieci, ich powolne ruchy, błyszczące oczy przypominają korowód duchów lub zjaw rodem z malarstwa lub filmów ekspresjonistycznych”[5] .

Marek Dudek, Twarz anioła, Autor: Jerzy Troszczyński, Prawa: Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny

Premiera odbyła się w Łodzi 20 stycznia 1971 roku, gdy rzeźba Jadwigi Janus nabierała formy i wielkości pomnika, ocalali zaczynali się odnajdywać, a polityka pozwalała na tubalny rozgłos. Film nie został doceniony przez komisję kolaudacyjną, ale ocalali obecni na projekcjach organizowanych w całej Polsce potwierdzili w większości, że film Chmielewskiego i Lotha oddaje ich obóz, jego klimat, panujący tam stale przestrach, zachowania dzieci, ich łzy, złości, tęsknoty. W jednym z wywiadów Stanisław Loth powiedział, że Twarz anioła nie powinna być ostatnim filmem fabularnym o łódzkim obozie, uznając temat za „głęboki i niewyczerpany” [6]. Miał zapewne na myśli świeże spojrzenie na tę historię i zaufanie młodym twórcom. Mówiąc to sugerował, by napisano tej historii nowy, oryginalny scenariusz, by utrwalono ją w pamięci publiczności współczesnej. I taki scenariusz już powstał. W 2021 roku Akson Studio, z zamiarem realizacji nowego filmu o obozie na Przemysłowej, nabyło prawa do książki Mały Oświęcim[7], istnieje więc realna szansa, by pamięć tę rozszerzyć. Najbliższe lata pokażą, czy decyzja producenta Michała Kwiecińskiego – stanie się kinowym faktem.

Autorka artykułu z Jadwigą Skawińską, producentką Wizji lokalnej, Łódź, 15 maja 2022.

Wizja lokalna – półwiecze na półce

Koniec lat sześćdziesiątych i początek siedemdziesiątych to czas przywrócenia czy raczej początku tkania pamięci o wojennych, straszliwych wydarzeniach, jakie rozegrały się między bezszczelinowymi ścianami obozu w Łodzi. Więźniowie dorośli do słów, świat dorósł do słuchania. Kamień węgielny, a potem pomnik, który odsłaniali oficjele z Warszawy, w tym kierownik Wydziału Kultury KC Wincenty Kraśko, zbieranie i „ewidencja” dokumentów i fotografii, po Twarzy anioła Zbigniewa Chmielewskiego powstał znakomity film dokumentalny Danuty Halladin i Lidii Zonn Obóz na Przemysłowej, audycje radiowe, niezliczone artykuły w prasie… Ruszyła lawina mierzalnych inicjatyw.

„W związku ze zbliżającym się procesem Eugenii Pol Zakład Produkcji Filmów Telewizyjnych realizuje film dokumentalny o byłym obozie dla dzieci i młodzieży polskiej w Łodzi na ulicy Przemysłowej. Zwracamy się z uprzejmą prośbą o wzięcie udziału w naszym filmie, którego termin realizacji przewidujemy w drugiej połowie lutego br. W razie konieczności zwolnienia z pracy na okres zdjęć, prosimy podać adres zakładu (…)” – takie pismo dotarło w styczniu 1972 roku do ocalałych z łódzkiego obozu. Rzeczywiście, film nakręcono, zdjęcia wykonano w Łodzi w dniach od 28 lutego do 5 marca, a na planie stanęło siedemnaście osób będących świadkami tamtych zdarzeń, nikt jednak wówczas nie wiedział, że po kolaudacji materiał nie doczeka się premiery, emisji na małym ekranie, nawet początkowych i końcowych napisów, stanie się bezpańską rolką celuloidu. Ktoś najpierw wydał pozwolenie na zrobienie filmu, ktoś potem wstrzymał jego dystrybucję. Ponieważ dzieło demaskujące akty wysyconej, drugowojennej przemocy mogło zaszkodzić relacjom z Niemcami, poprawność polityczna wzięła górę nad sztuką. Taśmę odłożono w archiwum przy Woronicza na niedosiężną półkę.

Urszula Grenda – portret współczesny fot. J. Sowińska-Gogacz

Wizja lokalna – to tytuł tego filmu. Dowiedziałam się o nim podczas nagrywania wywiadu z ocalałą Urszulą Grendą, lecz nie była ona w stanie powiedzieć więcej ponad to, że film taki był kiedyś przez kogoś tworzony. Na pewno w Łodzi, na pewno dawno. Dopiero gdy po długim czasie przypomniała sobie nazwisko kierowniczki produkcji, mogłam rozpocząć dochodzenie w sprawie odnalezienia taśmy. To Jadwiga Skawińska, początkująca wówczas organizatorka planu, była pierwszym celnym tropem na drodze do reaktywacji filmu. To ona wskazała tytuł, nazwiska twórców, miejsce spoczynku puszki ze szpulą. Reżyser – Zbigniew Kamiński – podejmując temat zestawienia opowieści wachmanki Eugenii Pol z wersją jej ofiar, był młodym prawnikiem i absolwentem Wydziału Reżyserii łódzkiej Filmówki (absolutorium w roku 1971, dyplom w 1976). Już za etiudę Pamela (1969, II rok studiów), której patronowali Janusz Majewski i Kurt Weber, otrzymał Złoty Medal na festiwalu filmów studenckich w Belgradzie. Szybko okazał się nie tylko zdolnym reżyserem, ale także scenarzystą, pisarzem filmów swoich i innych, cenionym współpracownikiem Andrzeja Wajdy. Zanim w podłych dla Polski latach osiemdziesiątych podjął decyzję o emigracji do USA, zrealizował m.in. filmy Smuga cienia (1976, drugi reżyser), Pani Bovary to ja (1977, nagroda FIPRESCI w Locarno) i W obronie własnej (1981). To właśnie Zbigniew Kamiński jest autorem scenariusza do znanego serialu Jan Serce i dwóch scenariuszy przygotowanych dla Andrzeja Wajdy na kanwie dzieł Jarosława Iwaszkiewicza – Panien z Wilka (1979) oraz Nocy czerwcowej (Teatr Telewizji, 2001). Pozostając w zawodzie, w Stanach Zjednoczonych zrealizował m.in. Germans, czyli adaptację filmową dramatu Niemcy Leona Kruczkowskiego, ze zdjęciami Zbigniewa Wichłacza i z Perem Oscarssonem w roli Waltera Sonnenbrucha i Beatą Tyszkiewicz w roli jego żony (premiera 9 maja 1996 roku). Na polski rynek telewizyjny wprowadził jako reżyser, scenarzysta i producent wykonawczy seriale Lokatorzy, Faceci do wzięciaSąsiedzi, korzystając z własnych talentów i ze znawstwa amerykańskich formatów.

Eugenia Pol i byłe dzieci – opowieści skrajnie różne

Postacią, do której w Wizji lokalnej rytmicznie wraca kamera operatora Marka Jóźwiaka, jest Eugenia Pol, nadzorczyni obozu na Przemysłowej od pierwszego (miała wtedy dziewiętnaście lat) do ostatniego dnia jego istnienia. Rocznik 1923, pochodzenie z rodziny polskiej, która przyjęła volkslistę, od września 1939 mieszkanka Łodzi. Nazywała się wtedy Genowefa Pohl. Po wojnie, ponownie jako Eugenia Pol, sportsmenka i intendentka w przyzakładowym przedszkolu. Bezdzietna i niezamężna. W latach sześćdziesiątych, kiedy świat przypomniał sobie o łódzkim obozie, miała czelność zapisać się do ZBoWiD-u, zasiadać przy stole z byłymi więźniami, poświadczać im obecność w obozie. W grudniu 1970 roku aresztowana i postawiona w stan oskarżenia na sześć lat sądowej kuriozalnej batalii, jaka stworzyła jej niezasłużoną legendę. W postępowaniu złożyło zeznania kilkadziesiąt ocalałych i członków załogi. Większość zarzutów oddalono. Uwolniona w 1989 roku, zmarła cztery lata później. Uderzył w nią cofający na parkingu samochód dostawczy. Jak opisała ją współlokatorka z ośrodka, w którym (w jednym pokoju) obie spędziły ostatnie lata życia, „ton zawsze oficjalny, dość wysoka, ciemne włosy, ani jednego siwego, ani słowa o sobie, o rodzicach, chodziła jakby na baczność, po męsku, przeżegnała się czasem, ale do kaplicy nie schodziła, rodzina ją odwiedzała, ale nigdy nie brała jej na przepustkę do domu”. Znajomy psychiatra po obejrzeniu filmu zdiagnozował Polową jako osobowość dyssocjalną – punkty naukowego, podręcznikowego wywodu nakładają się jego zdaniem na cechy wyczytane z ekranu.

W momencie kręcenia Wizji lokalnej Pol od ponad roku przebywała w areszcie jako oskarżona o udział w morderstwie kilkorga dzieci w obozie i trwał proces, który finalnie skazał ją na 25 lat więzienia (zwolnienie po 19 latach za dobre sprawowanie), udowadniając współudział w zamordowaniu dwóch dziewczynek – Urszuli Kaczmarek i Teresy Jakubowskiej. Proces uruchomił wspomnienia ocalałych, zgromadził ich na nowo wokół wspólnego dramatu, mnożył oskarżenia, odświeżał i generował najgorsze emocje. Był publicznym studium wojennej traumy. Pokazem sił w przeciąganiu liny między prawdą a wymysłami. Sensacją, o której rozpisywała się prasa – cała Polska śledziła kolejne jego odsłony. Wreszcie tematem na film.

Wizji lokalnej bierze udział sama oskarżona oraz siedemnaścioro byłych więźniów obozu. Jednym z planów jest historyczny teren obozu, na którym twórcy zarejestrowali szczegółowe wspomnienia ocalałych, jak podczas wizji lokalnej – stąd tytuł filmu. Drugim planem jest cela w areszcie, skąd te same zdarzenia interpretuje 49-letnia nadzorczyni. Zarówno wypowiedzi Pol jak i ocalałych nie są opatrzone żadnym komentarzem – sama forma dokumentu buduje dwutorową, równoległą narrację, ofiarując widzom przestrzeń do subiektywnych wniosków, refleksji i odczuć. Treści obu wykładni są skrajnie sprzeczne i w wielu punktach niewiarygodne.

Dokument – unikat

Film jest jedynym zachowanym materiałem utrwalającym Eugenię Pol w przestrzeni wizji i fonii. W dokumentach procesowych są wprawdzie taśmy z zarejestrowanym jej głosem, ale w sądach nie wykonywano zapisu obrazu. Niezwykle ciekawe i emocjonalne są tu wypowiedzi ocalałych, jednoznacznie krytyczne wobec Polowej, o której wiemy z dokumentów i przekazów ustnych, że miała też dobre strony. Dzięki filmowi przetrwały niepowtarzalne chwile silnych emocji, łez, najmroczniejszych wspomnień. Są pamiątką, multimedialnym wizerunkiem głębi rozżalenia, ruchomym portretem złamanych wojną życiorysów. Co ciekawe, na podstawie dokumentów odnalezionych w roku 2022 przez historyków Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu[8] możemy stwierdzić z całą pewnością, że Jan Woszczyk, który w filmie przytacza najbardziej przerażające akty fizycznej przemocy, w obozie na Przemysłowej nigdy nie był[9]. Tym, co zwróciło uwagę badaczy i nakierowało reflektor ich wątpliwości na rzekomego więźnia, był opis konania Teresy Jakubowskiej – Woszczyk mówi o kryształkach lodu na twarzy dziewczynki, która zmarła w kwietniu 1944 roku, przy wysoko dodatnich temperaturach. Archiwa potwierdziły, że cała jego narracja jest fikcją. Niszą do wypełnienia ustaleniami są personalia występujących w filmie ocalałych. Emilia Kamińska, Urszula Grenda, Apolonia Beda, Gertruda Nowak, Jan Kuczyński, Adam Dzięgielewski, konfabulant Jan Woszczyk. Do napisów końcowych brakuje dziesięciu nazwisk… Dzieło Kamińskiego jest więc unikatem, z którego czerpać mogą specjaliści różnych obszarów nauki – historycy, prawnicy, psychologowie, lekarze. Filmem uzupełniającym wiedzę na temat wciąż tajemniczej, mrocznej układanki dziejów dziecięcego obozu.

  1. T. Raźniewski, Chcę żyć, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1971, s. 77.

  2. Józef Witkowski to były więzień obozu na Przemysłowej (nazywał się wtedy Józef Gacek), który przez wiele lat zbierał i opracowywał dokumenty dotyczące losów ocalałych, autor pierwszej monografii na temat Polen-Jugendverwahrlager Litzmannstadt pt. „Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi”. Zob. J. Witkowski, Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 1975.

  3. I. Rakowski-Kłos, A. Urazińska, Twarz anioła. Film, który musiał powstać, Gazeta Wyborcza (Magazyn Łódzki), 13 marca 2015.

  4. Fotografie z planu zdjęciowego Twarzy anioła, na których uwieczniona jest wizyta ambasadora Waltera J. Stoessela, znajdują się w zbiorach Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego, a ich autorem jest Jerzy Troszczyński.

  5. J. Skwara, Tragedia i wizja plastyczna, „Kino” 1971, nr 7, s. 5; Por. B. Zając, Zagłada a reprezentacja – uwagi na marginesie trzech filmów o łódzkim getcie [w:] Czas Liztmannstadt Getto. Obrazy filmowe, pod red. T. Majewski, J. Podolska i T. Skalska, https://issuu.com/centrumdialogu/docs/czas_litzmannstadt_getto.obrazy_fil [dostęp: 20.10.2022]

  6. J. Skwara, dz. cyt., s. 5

  7. J. Sowińska-Gogacz, B. Torański, Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2020.

  8. Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu jako pierwsze zorganizowało publiczny pokaz Wizji lokalnej Zbigniewa Kamińskiego (1 grudnia 2021 roku w kinie Łódzkiego Domu Kultury) i na prawach licencji udostępniło film na swojej stronie internetowej (muzeumdziecipolskich.pl).

  9. Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi


Jolanta Sowińska – Gogacz: kulturoznawca, publicystka i pedagog, autorka wielu artykułów
prasowych na temat dziejów niemieckiego obozu dla polskich dzieci w Łodzi i książki „Mały
Oświęcim” (Prószyński i S-ka, 2020), która jest podsumowaniem wielu lat poszukiwań
ocalałych i utrwalania ich wspomnień. Laureatka nagrody Znak Dobra (Poznań 2015) i
Plastra Kultury (Książka Roku 2020), nominacji kapituły IPN do nagrody Książka
Historyczna Roku oraz wyróżnienia im. Janusza Kurtyki przyznanego przez SDP. Obecnie
pracownik działu edukacji Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu w Łodzi.

Streszczenie:

W grudniu 1942 roku Niemcy utworzyli obóz koncentracyjny dla polskich dzieci – Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt. Na przełomie lat 60. i 70. powstały pierwsze szeroko czytane publikacje i dwa ważne filmy. Pierwszy z nich to fabuła Zbigniewa Chmielewskiego Twarz anioła, natomiast drugi to dokument Obóz na Przemysłowej Danuty Halladin. W roku 2021 okazało się, że istnieje jeszcze trzeci, który 50  lat przeleżał na półce archiwum TVP. Jego tytuł to Wizja lokalna, a reżyserem był Zbigniew Kamiński.

Twarz anioła – pierwsza fabuła

Twarz anioła była najskuteczniejszym nośnikiem pamięci o dzieciach z obozu. Skromny, czarno-biały film Chmielewskiego pokazywany był w całej Polsce, a gośćmi projekcji nierzadko byli ocalali. Film wiernie odtwarza warunki panujące w łódzkim obozie, jego topografię, baraki, przedmioty, przemoc, głód, choroby, ludzkie zachowania dorosłych i dzieci. Akcja skupia się na jedenastoletnim Tadku o ślicznej twarzy anioła, którym interesuje się jeden z wachmanów (w tej roli Jiři Vrštala), planując chłopca zabrać po wojnie do Rzeszy i usynowić. Kadry wypełnione są dziecięcymi aktorami w szarych, smutnych mundurkach. Czarnobiała, skontrastowana konwencja, wyrazista warstwa dźwiękowa, niebanalny scenariusz, a przede wszystkim wyczuwalna intencja, z jaką przystąpiono do realizacji – to powody, dla których Twarzy anioła warto się przyjrzeć, poznając jednocześnie niedziecięcy świat dziecięcego obozu.

Wizja lokalna – ukryty dokument

Zdjęcia wykonano na początku marca 1972 roku, na planie stawiło się siedemnaścioro ocalałych, film zmontowano, ale po kolaudacji nie doczekał się premiery ani nawet napisów. Powód wstrzymania dystrybucji był z pewnością polityczny, ponieważ film demaskuje akty przemocy, jakich dopuściła się wachmanka Eugenia Pol w niemieckim obozie dla polskich dzieci, dzieło mogło więc zaszkodzić relacjom z Niemcami.

Film składa się z dwóch naprzemiennych warstw. Jednym z planów jest historyczny teren obozu, na którym twórcy zarejestrowali szczegółowe wspomnienia ocalałych, jak podczas wizji lokalnej – stąd tytuł filmu. Drugim planem jest cela w areszcie, skąd te same zdarzenia interpretuje 49-letnia wachmanka Eugenia Pol. W momencie kręcenia Wizji lokalnej Pol od ponad roku przebywała w areszcie jako oskarżona o udział w morderstwie kilkorga dzieci w obozie i trwał proces, który finalnie skazał ją na 25 lat więzienia, udowadniając współudział w zamordowaniu dwóch dziewczynek. Premiera filmu Wizja lokalna odbyła się po 50 latach od realizacji filmu dzięki staraniom Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu 1 grudnia 2021 roku w Łodzi.

Summary:

In December 1942 the Germans established a concentration camp for Polish children – Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt. At the turn of the 1960s and 1970s the first widely read publications and two important films were made. The first is Zbigniew Chmielewski’s feature The Angel’s Face, while the second is the documentary Obóz na Przemysłowej by Danuta Halladin. In 2021, it turned out that there is a third one that has been on the shelf of the TVP archive for 50 years. Its title is Local vision, and the director was Zbigniew Kamiński.

The Angel’s Face – the first plot

The Angel’s Face was the most effective carrier of the memory of children from the camp. Chmielewski’s modest, black-and-white film was shown all over Poland, and the guests of the screenings were often survivors. The film faithfully reproduces the conditions in the Łódź camp, its topography, barracks, objects, violence, hunger, diseases, human behavior of adults and children. The action focuses on eleven-year-old Tadek with a beautiful angelic face. One of the overseers (played by Jiři Vrštala) is interested in the boy. The German plans to take the boy to the Reich after the war and adopt him as his son. He orders research into the racial suitability of the child. He treats him alternately brutally and gently, testing his character and endurance. The boy constantly rejects him, still dreaming of his own father.

The frames are filled with children actors in gray, sad uniforms. The black-and-white, contrasting convention, expressive sound layer, original script, and above all, the palpable intention with which the production was started – these are the reasons why The Angel’s Face is worth taking a look at, while getting to know the non-children’s world of the children’s camp.

Local vision – hidden document

The filming has started at the beginning of March 1972, seventeen survivors appeared on the movie plan, the film was edited, but after the screening it did not have a premiere or even credits. The reason for blocking the distribution was certainly political, because the film exposes the acts of violence in a German camp for Polish children, so the work could have damaged relations with Germany.

The film consists of two alternating layers. One of the sets is the historical area of the camp, where the creators recorded detailed memories of the survivors, as if during a local vision – hence the title of the film. The second plan is a prison cell, from where the same events are interpreted by the 49-year-old camp overseer Eugenia Pol. At the time of the filming of Local vision, Pol had been in custody for over a year, accused of participating in the murder of several children in the camp, and the trial was underway, which finally sentenced her to 25 years in prison, proving her complicity in the murder of two girls. The premiere of the film Local vision took place 50 years after the film was made thanks to the efforts of the Museum of Polish Children– victims of totalitarianism on December 1, 2021 in Łódź.

Bibliografia:

Rażniewski T., Chcę żyć, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1971.

Skwara J., Tragedia i wizja plastyczna, „Kino” 1971, nr 7.

Sowińska-Gogacz J., Torański B., Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2020.

Witkowski J., Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 1975.

Zając B., Zagłada a reprezentacja – uwagi na marginesie trzech filmów o łódzkim getcie [w:] Czas Liztmannstadt Getto. Obrazy filmowe, pod red. T. Majewski, J. Podolska i T. Skalska, https://issuu.com/centrumdialogu/docs/czas_litzmannstadt_getto.obrazy_fil

15 grudnia 2022