Wieś zła – wieś dobra w filmach okresu PRL
Wątki wiejskie w kinie polskim są niejako oczywiste chociażby ze względu na liczbę ludności zamieszkującej wieś lub ze wsi pochodzącej. Zainteresowanie wsią widać w zasadzie już w filmach przedwojennych, jego apogeum przypada na epokę PRL, ale i współcześni twórcy nie unikają bardzo różnych przedstawień wsi. Problematyka artykułu koncentruje się jednak na okresie PRL, jako że tematyka wiejska, prowincjonalna – w zróżnicowanych ujęciach – była jedną z charakterystycznych cech ówczesnej kinematografii. Taki przekrój pozwala na wprowadzenie diachronicznego porządku. Filmy powstałe w dobie realizmu socjalistycznego były zgodne z jedyną słuszną doktryna zarówno pod względem fabularnym, jak i konstrukcji bohaterów. Za swego rodzaju przełom w ekranowym portretowaniu wsi można uznać lata sześćdziesiąte, a zwłaszcza szczególny rok 1967. Powstały wówczas trzy arcyważne dzieła: Sami swoi (reż. Sylwester chęciński), Słońce wschodzi raz na dzień (reż. Henryk Kluba), Żywot Mateusza (reż. Witold Leszczyński). W kolejnych dekadach kontynuowano wytyczony wtedy kierunek, to znaczy obrazy wsi zróżnicowane w każdym niemal aspekcie: stylistycznym, gatunkowym, tematycznym. Przyjęcie przez reżyserów różnych perspektyw wpłynęło na przesłanie oraz sens konkretnych filmów. Wątki historyczne czy nawet historiozoficzne – obecne na przykład w twórczości Witolda Leszczyńskiego – mieszały się z realizmem magicznym (filmy Andrzeja Kondratiuka). Ta zróżnicowana całość czyni z wizerunku wsi być może jeden z bardziej fascynujących motywów w historii kina polskiego.