DOI: 10.56351/PLEOGRAF.2022.3.19
Mikołaj Mirowski: – Jaka panowała atmosfera na festiwalach w Gdańsku w newralgicznych latach 1979, 1980 i 1981[1]? W tych latach obecne były tam Pana filmy: pełnometrażowa debiutancka Aria dla atlety (1979), Wizja lokalna (1980) i telewizyjne Wahadełko (1981). Filmy zostały dostrzeżone i nagradzane. Jak Pan pamięta specyficzną atmosferę tamtego czasu?
Filip Bajon: – Po pierwsze, przypominam sobie atmosferę zafascynowania wolnością i tym, że wszystko można. Druga rzecz, to że moje pokolenie miało poczucie, że wstrzeliło się w czas. Że to był nasz czas. Po trzecie, z Kazimierzem Kutzem[2] pojechaliśmy na otwarte zebranie „Solidarności” z Lechem Wałęsą, bo wiedzieliśmy, że musimy w tym uczestniczyć i widzieć, jak to wygląda, co się rodzi z tego chaosu i zderzenia różnych porządków. To było takie poczucie, że na naszych oczach dzieją się rzeczy przełomowe, historyczne. Po czwarte, wiedzieliśmy, że idziemy grupą, która co prawda ze sobą konkuruje, ale mówi wspólnym językiem i chce się wypowiadać o świecie, o sztuce, i chce tworzyć dzieła, które nie będą zapomniane. Także na tych trzech festiwalach panowała atmosfera z jednej strony euforii, a z drugiej wspólnoty.
Mikołaj Mirowski: Pytam nie bez przyczyny, bo Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny a także „Pleograf” rekonstruują gdański festiwal z roku 1982[3], który nie miał szansy się odbyć. Chcemy pokazać filmy, które tak samo jak festiwal zostały zatrzymane przez wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku. Jednym z nich jest Pana film Limuzyna Daimler-Benz (1981). Tak jak poprzednie pańskie filmy, dotyczy on przeszłości. A przecież wtedy dominującym nurtem w polskim filmie było tzw. „kino moralnego niepokoju” – społeczne, interwencyjne, na wskroś zanurzone we współczesności. Pan tego nie robi, dlaczego?
Filip Bajon: – Miałem wrażenie, że jeśli opowiadam o przemilczanej przeszłości, to siłą rzeczy robię film odnoszący się do współczesności. Nigdy nie miałem poczucia, że nie robię o niej filmów. Nie odpowiadało mi opowiadanie o mechanizmach współczesności, o których mówiło właśnie „kino moralnego niepokoju”. Bałem się, że kręcąc filmy o mechanizmach, opowiem o czymś, co wszyscy znają i że takie filmy bardzo szybko się zestarzeją, zdezaktualizują. A co do Limuzyny Daimler-Benz to pokazanie dekadenckiego świata, w moim Poznaniu, w przededniu II wojny światowej, uważam za jeden z najbardziej osobistych filmów jakie zrobiłem. Zresztą nie jest to tylko obraz o przeszłości, jest także o pewnej rzeczywistości poza czasem. Natomiast ja ten film robiłem niejako w pierwszej osobie.
Mikołaj Mirowski: – Czy mógłby Pan więcej powiedzieć na temat tych wątków autobiograficznych? Bo na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z obrazem Poznania w maju 1939 roku w przededniu wybuchu II wojny światowej, z megafonów słychać słynne przemówienie szefa polskiej dyplomacji Józefa Becka[4]. Wszystko to pokazane przez pryzmat dorastających młodzieńców. Gdzie są tu wątki autobiograficzne?
Filip Bajon: – Przede wszystkim w postaci Michała Hahna granego przez Michała Bajora[5], który jest pisarzem, a raczej młodzieńcem, który chce zostać pisarzem. To było w momencie, kiedy miałem już za sobą kilka wydanych książek[6]. Dorastałem w Poznaniu w takim artystowskim środowisku i w filmie jest parę postaci, które mają konotacje rzeczywiste. Ten rodzaj dekadencji niedużego mieszczańskiego miasta, klęska pewnego typu patrzenia na świat, klęska pewnej klasy społecznej, która organizowała od stulecia świat w naszej części Europy, pokazanie tego odejścia, tej schyłkowości, tego jakby powolnego rozkładu: wszystko to wydawało mi się szalenie atrakcyjne. Zdecydowanie bardziej atrakcyjne od śledzenia mechanizmów upadającego komunizmu. Poza tym rozpadanie się komunizmu i tych mechanizmów, które dotykały ludzi pokazałem już w Wahadełku i nie widziałem powodu, żeby robić o tym drugi film. Nie chciałem się powtarzać.
Mikołaj Mirowski: – W takim razie jak spojrzeć na drugiego bohatera, brata Michała – Andrzeja Hahna granego przez Piotra Bajora[7], który stawał się takim ubermenschem zafascynowanym nietzscheańską siłą i nazizmem?
Filip Bajon: – Musimy pamiętać, że Poznań był miastem bardzo endeckim, również moje środowisko nie było od tego wolne. O Obozie Narodowo Radykalnym i Falandze[8] słyszałem niejednokrotnie od dość prominentnych obywateli Poznania, którzy chodzili z mieczykami Chrobrego. To było drugie środowisko obok usiłującego się spełnić w działaniach twórczych. To, że do tych odrębnych środowisk należeli dwaj bracia, jeszcze bardziej mi tę opowieść uwiarygodniło i wzmocniło. Dodatkowo, to że drogi braci w pewnym momencie tak bardzo się rozjeżdżają, świetnie budowało moją filmową opowieść.
Mikołaj Mirowski: Szukając informacji o recepcji Pana filmu znalazłem taki fragment w miesięczniku „Film” z października 1982 roku: „Dramat braci Hahnów to dramat przenikania i współzależności. Kiedy w finałowej scenie jeden z braci odkrywa w opisie literackim swoje słabości, postanawia przezwyciężyć je i dlatego zabija. Brat-autor, wstrząśnięty tym faktem, pali w symbolicznym geście zeszyt z opowiadaniem”[9]. Czy można powiedzieć, że to jest przede wszystkim film o dojrzewaniu i dorastaniu do pewnej roli, którą ci ludzie sobie wyznaczają?
Filip Bajon: – Zdecydowanie o dojrzewaniu. Ale jeśli mam się odnieść do recenzji filmu, to wolę inną, napisaną przez Zygmunta Kałużyńskiego, bo jest głębsza[10]. Szukałem w filmie różnych wymiarów, czego przykładem może być rozmowa o Europie, w której wszystko się rozpada. W wątku konfliktu w obrębie rodziny jest jeszcze trzeci brat, który nie mówi, bo ma wadę wymowy i w pewnym momencie jest zdolny powiedzieć bardzo pięknie niemieckie słowo Vater czyli ojciec. To są wszystko metaforyczne zabiegi opowiadające o rzeczywistości, która się kończy – jak pisał sugestywnie T.S. Eliot[11] – „nie z hukiem, ale skomleniem”[12].
Mikołaj Mirowski: – A jak zinterpretować scenę zabójstwa konsula? Bożena Janicka pisze w jednej z recenzji[13], że zabójstwo konsula jest inspirowane przez nazistów, aby dać pretekst do wybuchu wojny.
Filip Bajon: – Dokładnie tak. To powtórzenie motywu prowokacji gliwickiej[14].
Mikołaj Mirowski: – Czy można się w tym doszukać również tego, że jednak konsul jest Niemcem, reprezentuje pewien porządek, ład prawny, stare państwo niemieckie? Jest zabijany przez państwowych nihilistów, którymi są naziści. To, że naziści zabijają Niemca, człowieka reprezentującego pewną ciągłość instytucjonalną, czyli deprawują porządek prawny – czy Pan myślał o takim symbolicznym odczytaniu?
Filip Bajon: – Są ślady takiego mojego myślenia, kiedy konsul w pierwszej połowie filmu siedzi i czyta książkę, lekko zacina się o kartkę, którą przewraca i mówi: „Also Tonio Kröger” („Więc, Tonio Kröger”)[15] i wprost odwołuje się do Tomasza Manna[16], którego zresztą cytuje w przemówieniu, którym się posługuje w liceum, gdy daje wykład na temat Ligi Narodów[17]. To też jest odwołanie się do pewnej tradycji mieszczańskiej, do krachu tej tradycji. Oczywiście ma Pan rację. Konsul nie jest członkiem NSDAP[18], jest przedstawicielem starego porządku i dlatego musi zginąć.
Mikołaj Mirowski: – W recenzji Janickiej jest też takie stwierdzenie, że pański film jest zbyt trudny, za bardzo literacko wysublimowany i ludzie, którzy nie znają choćby twórczości Tomasza Manna, „Czarodziejskiej góry”, nie odnajdą tych kontekstów literackich, po prostu filmu nie zrozumieją.
Filip Bajon: – Myślę, że w pewnym momencie mogło tak być, ale uważałem, że mam prawo kodować to, co chcę powiedzieć we właściwy sobie sposób. Ale za najbardziej ciekawe w tamtym czasie uważam recenzje Zygmunta Kałużyńskiego i Marii Kornatowskiej[19].
Mikołaj Mirowski: – Chciałem jeszcze zapytać o przedostatnią scenę w Limuzynie Daimler-Benz – o te słynne białe króliki. Skąd one się wzięły? Czy to surrealistyczny, bunuelowski pomysł, czy też przypadek?
Filip Bajon: – To jest bliżej Bunuela[20]. Ale szczerze – nie potrafię tego dokładnie wytłumaczyć. Może przez kontrast: białe króliczki i śmierć. Zresztą w innej wcześniejszej scenie w tym filmie, na przyjęciu u konsula w ogródku, widać króliki, które chodzą po ogrodzie. To jest trochę tłumaczenie nieprzeprowadzonego motywu. Ale mnie się to strasznie podobało. Myślę, że to było intuicyjne.
Mikołaj Mirowski: – To jest bardzo filmowa scena, te króliki, które chodzą, gdzie chcą, porzucone. To jakby metafora rozkładu.
Filip Bajon: – No tak. Wielokrotnie mnie o to pytano i zawsze miałem pewne trudności z wyjaśnieniem tego pomysłu.
Mikołaj Mirowski: – A pojedynczy żołnierz w mundurze polskim, grany przez Wirgiliusza Grynia[21], jedyny żołnierz, który maszeruje tamtą ulicą?
Filip Bajon: – No to jest nauczyciel ze szkoły głównych bohaterów filmu barci Hahnów. Wirgiliusz Gryń gra wuefistę, który mówi gwarą poznańsko-niemiecką, nie wygląda na arcypatriotę, a idzie na wojnę przeciwko Niemcom.
Mikołaj Mirowski: – Ale jest jeden…
Filip Bajon: – Jest jeden, bo wielu byśmy nie zauważyli. Jeden jest bardziej znaczący. Pan też go od razu zauważył.
Mikołaj Mirowski: – I zakładam, że pochodzi z mieszanej rodziny?
Filip Bajon: – Tak. I o to mi właśnie chodziło.
Mikołaj Mirowski: – Natomiast Andrzej Hahn/Piotr Bajor jest tym człowiekiem, który wybiera nazistowskie Niemcy. Jest oczywiście bodźcowany przez postaci grane przez Janusza Gajosa, Jerzego Kryszaka, którzy są takimi kusicielami…
Filip Bajon: – To także jest historia jak najbardziej prawdziwa. Ojciec mi opowiadał, jak był w Puszczykowie pod Poznaniem i kąpał się ze znajomymi w Warcie. Był wśród nich pewien uroczy, sympatyczny mężczyzna, a potem ojciec zobaczył go w mundurze Abwehry[22]. Także to się wzięło również z opowieści rodzinnych. Zresztą w poznańskim takie rzeczy się zdarzały, nie był jednostkowe. A taki moment przejścia jest także bardzo filmowy.
Mikołaj Mirowski: – Kolaudacja filmu odbywała się w niezwykłych okolicznościach, 29 grudnia 1981 r., podczas trwającego stanu wojennego. Jak Pan wspomina to wydarzenie?
Filip Bajon: – Jeden dzień przed wprowadzeniem stanu wojennego wróciłem do Polski z USA. Na kolaudację ubrałem się w strój armii amerykańskiej, który miałem ze sobą. Wiedziałem, jak to będzie wyglądać, bo wśród kolaudantów w większości byli oficerowie Ludowego Wojska Polskiego, którzy przejęli wpływ na ocenę filmów. Atmosfera była napięta, niemiła i w pewnym momencie powiedziałem, że w tych warunkach nie będę kolaudował filmu i wyszedłem.
Mikołaj Mirowski: – Miałem okazję przeczytać stenogram z kolaudacji i padają tam interesujące wypowiedzi[23]. Na przykład Mieczysława Waśkowskiego[24], choć nie on był największym krytykiem filmu, tylko Bohdan Poręba[25], którego nazwisko co ciekawe zniknęło ze stenogramu. Waśkowski natomiast powiedział: „Na początku chcę złożyć deklarację, że jestem entuzjastą Filipa Bajona. Zachwyciłem się jego debiutem i jego Wahadełkiem. Będę mówił od serca. Jak się ogląda tego typu film, nie można pozostać obojętnym. To jest sytuacja, w której chciałoby się zastanowić. Twórca tak chciał skoncentrować moją uwagę, że on sam wpadł w te sidła. Te pewne fascynacje, tak wypieszczone, on się tak na nich koncentruje, ta scena kopulacji zbiorowej, sprawa zamordowania konsula, scena ucieczki samochodem… Całość filmu traci na rzecz spraw, które są urzekające. Człowiek ulega pewnemu zamroczeniu i potem się wymyka spod kontroli koncentracji, a potem następuje znów fascynacja. Zauważyłem też brak zawartości tragicznej w samym materiale literackim. Druga rzecz to niebywała stylizacja, podporządkowanie wszystkich środków inscenizacyjnych wspaniale zresztą fotografowanych przez operatora, który nam tu pokazał, że jest jednym z lepszych operatorów. Ale to wszystko tylko utrudnia tę koncentrację”[26]. I po tych słowach, gdy sprawdziłem jaką kategorię artystyczną dał Waśkowski, to była to ocena oczywiście nienajlepsza.
Filip Bajon: Nie czytałem stenogramu z kolaudacji, oczywiście Mieczysława Waśkowskiego znałem i ta wypowiedź mnie nie zaskakuje. Nie aż tak się przejechał, jak mógł się przejechać po moim filmie. Pamiętajmy – on był człowiekiem partii, członkiem PZPR i mógł mówić zdecydowanie gorzej. Tak jak zrobił to Poręba, który powiedział, że film jest antypolski.
Mikołaj Mirowski: – Dlaczego tak się wyraził?
Filip Bajon: – Uzasadniał, że w Polsce międzywojennej nie było w ogóle faszyzmu. I że coś takiego jest kompletnie nie do pomyślenia, by jeden z bohaterów chciał się faszystą stać.
Mikołaj Mirowski: – Podczas tej kolaudacji pada również i inne ciekawe porównanie, które formułuje Lesław Bajer, ówczesny naczelny „Kina”. Zestawia on Pana film ze Zmierzchem bogów (1969) Luchino Viscontiego[27]. Pozwolę sobie zacytować ten fragment, bo później krytycy porównywali do filmu Viscontiego raczej Magnata (1986), a nie Limuzynę Daimler-Benz. Tym bardziej mnie zaskoczyła ta wypowiedź Bajera – wypowiedział te słowa na zamkniętym spotkaniu, więc mówił szczerze. „Wiele w tym filmie miejsca zajmują sceny, które są jakby jakąś reminiscencją. Przypominają mi na przykład znany film „Zmierzch bogów”. Ja widzę tu duże odniesienie do filozofii. Myślę, że ten film odrealniony musiał być, bo jest to film o zderzeniu się kultur, o dwóch typach odbierania świata i dwóch typach wrażliwości. On nie mógł być osadzony w realiach. Jest to film nie tylko o postawach, o wyborze światopoglądu, jest to film o przegranej polskiej kultury, bo jest to film również o wyborze narodowości”[28]. Jak Pan mógłby to skomentować? Zgadza się Pan z tym stwierdzeniem?
Filip Bajon: – U Viscontiego jest troszkę inny wymiar inscenizacyjny i różny od mojego wymiar historycznego patrzenia. Bardziej jednak przez jednostkowe i, powiedziałbym, dychotomicznie zróżnicowane losy. Ale jakieś podobieństwa zapewne można odnaleźć. Zresztą ja lubię epickość Viscontiego. Natomiast zgadzam się z interpretacją Bajera w kwestii szerszego, filozoficznego spojrzenia na mój film. To jest zderzenie dwóch światów i ten stary dziewiętnastowieczny porządek właśnie ulega rozkładowi. Pełna zgoda.
Mikołaj Mirowski: – Jak pan myśli, gdyby film mógł się pojawić na festiwalu w Gdańsku w 1982 r., a konkurowałby z takimi obrazami jak Danton (1982) Andrzeja Wajdy, Austeria (1982) Jerzego Kawalerowicza, Przesłuchanie (1982) Ryszarda Bugajskiego, Prognoza pogody (1982) Antoniego Krauzego, Przypadek (1981) Krzysztofa Kieślowskiego, Kobieta samotna (1981) Agnieszki Holland czy Wielki bieg (1981) Jerzego Domaradzkiego – to czy losy Limuzyny Daimler-Benz potoczyłyby się inaczej? Czy ma pan poczucie, że ten film został zniszczony, czy może jednak potem miał swój czas?
Filip Bajon: – Nie mam poczucia, że film został zniszczony. Wymuszono na mnie, żeby dużą scenę erotyczną wyciąć – nawet nie wymuszono, tylko ja sam powiedziałem, że jeśli już coś wycinać, to tę scenę erotyczną, bo jak nie pokażę jej w całości, to mogę ją tylko zasugerować. Ale potem film był pokazany w sekcji pozakonkursowej w Cannes[29], następnie był prezentowany na kilku innych festiwalach. Dostał również Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Figueira da Foz w Portugalii[30]. Miał całkiem niezłą liczbę widzów gdy wszedł na ekrany przed stanem wojennym. Przez te dwa czy trzy miesiące to było z tego co pamiętam ok. 300 tys. widzów. Dla nie tak łatwego filmu to bardzo dobry wynik frekwencyjny. Nie czułem się losami filmu zaniepokojony. Natomiast gdyby ten film poszedł na takiej fali, jak miały pójść te wszystkie nasze zatrzymane obrazy, to myśmy mieli już przygotowany pewien grunt w Los Angeles. Film miał być tam pokazany na festiwalu i miałem go zaprezentować poznanym przez siebie producentom. No, ale obraz był wstrzymany, przeleżał pięć miesięcy na półce i potem już nie było takiego pędu do robienia filmów o takiej tematyce – kontrowersyjnej, ale jednak wzbogacającej w jakiś sposób i trochę innych niż taki siermiężny socjalistyczny film.
Mikołaj Mirowski: – Rozważał Pan wyjazd z kraju tak, jak zrobili to Ryszard Bugajski czy Agnieszka Holland?
Filip Bajon: – Oczywiście, że rozważałem, każdy z nas to rozważał. Ale ponieważ nie było takiej sytuacji, że ktoś mnie na Zachodzie witał z otwartymi rękoma, a poza tym wiedziałem, że film muszę skończyć w Polsce, to odpowiedziałem sobie na to pytanie, że jednak zostaję w kraju.
Mikołaj Mirowski: – Wydaje się, że na festiwalu w 1984 roku i w kolejnych latach nastąpiło wytracenie tego impetu, o którym Pan mówił.
Filip Bajon: – Zdecydowanie tak.
Mikołaj Mirowski: – Czym to było spowodowane?
Filip Bajon: – To była świadoma działalność władz. Przede wszystkim działalność Mieczysława Rakowskiego[31]. Pamiętam festiwal w 1985 roku, tam się odbyła jakaś narada, na której ostro wystąpiłem. I on się brutalnie przejechał po mnie „z butami”, parę osób wyszło wtedy. To była taka cenzura a priori. Bo przy cenzurze, która była przedtem, zawsze można było coś ugrać, coś przemycić, czasami naprawdę bardzo dużo. Doskonale wyczułem tę zmianę.
Mikołaj Mirowski: – No ale w 1986 r. czyli już rok później, robi Pan epickiego Magnata. Czyli jednak można było zrobić taki film.
Filip Bajon: – No tak, ale zgłaszano pewne niezadowolenie z zakończenia Magnata. Ja myślę, że wtedy oni już czuli, że zbliża się ich koniec. Taką sytuację można było wykorzystać do zrobienia tak dużego filmu. Bo rok później bym go już nie zrobił. Także wstrzeliłem się w odpowiedni moment.
Mikołaj Mirowski: – A czy w Magnacie dużo jest rzeczy zmienionych pod naciskiem władz?
Filip Bajon: – Nie, nic. Tylko były sugestie, żebym wyciął ostatnią scenę przyjazdu hrabiego Konrada (w tej roli Jan Englert) do Polski po wojnie.
Mikołaj Mirowski: – Ale jej pan nie wyciął.
Filip Bajon: – Nie.
Mikołaj Mirowski: – Z jakim odbiorem Magnat spotkał się w tamtym czasie? Czy to był film kasowy?
Filip Bajon: – Oj, bardzo kasowy. Kina były pełne, przyszła olbrzymia ilość widzów. Dostałem także nagrody.
Mikołaj Mirowski: – Nie mogę nie spytać o aktorów. W pana filmach pojawiają się mocni, wyraziści aktorzy, począwszy od Krzysztofa Majchrzaka, przez Tadeusza Łomnickiego, Gustawa Holoubka, Janusza Gajosa, po Jana Nowickiego, Bogusława Lindę, Olgierda Łukaszewicza czy Jana Englerta. Który z tych aktorów po latach najbardziej zapadł Panu w pamięć albo jest nieodgadniony?
Filip Bajon: – Nie chciałbym żadnego dezawuować, ale muszę powiedzieć, że aktorsko największą tajemnicą był dla mnie zawsze Tadeusz Łomnicki. A także aktor tak zupełnie inny od Łomnickiego, jak Janusz Gajos. O ile tajemnicę Tadeusza Łomnickiego byłem w stanie nieco rozwiązać, to tajemnicy Janusza Gajosa nie rozwiązałem do dzisiaj.
Mikołaj Mirowski: – A Jan Nowicki, Bogusław Linda?
Filip Bajon: – Janek Nowicki grał w ośmiu moich filmach. Jest wybitnym aktorem z charakterystycznym ironicznym spojrzeniem na świat. Potrafił to przekazać w swoich rolach. Ciągnął się za nim ogon Stawrogina z „Biesów”[32], którego zagrał genialnie. Janek fantastycznie potrafił grać kogoś złego, ale jednocześnie potrafił zagrać dwuznaczność tego zła i czasami jego okrucieństwo. Tak więc realizował się na wielu płaszczyznach i bardzo dużo dawał reżyserowi. Natomiast Boguś Linda doskonale potrafi zagrać dystans wobec roli, taką przestrzeń, którą film bardzo dobrze przenosi, teatr trochę gorzej. Zresztą wszyscy wymienieni przez Pana aktorzy to wspaniali artyści, dający reżyserowi bardzo dużo różnych możliwości.
Mikołaj Mirowski: – A jakby Pan porównał aktorów z lat 80. z tymi, którzy teraz pracują? Pracował Pan z młodymi aktorami choćby przy Kamerdynerze (2018). Jakie są różnice?
Filip Bajon: – Nie ma żadnych. Z zaznaczeniem pewnej unikalności Gustawa Holoubka, w tym jego inteligenckim graniu, takim oddawaniu dwuznaczności znaczenia tego, co on mówi. Bardzo to było fascynujące, ale nie wszystko co mogłem zrobić z Gustawem, zdążyłem zrobić.
Mikołaj Mirowski: – Co to były za projekty?
Filip Bajon: – Gustaw Holoubek miał zagrać główną rolę w moim filmie Pension Sonnenschein[33] (1990), nie miał czasu i ostatecznie wystąpił Tadeusz Łomnicki. Gustaw miał również zagrać rolę Rektora w przygotowywanym serialu Zaimki. Miał to być ośmiogodzinny serial dla telewizji publicznej. Z różnych przyczyn niestety film nie powstał.
Mikołaj Mirowski: – Chciałbym jeszcze zapytać o aktorki? Bo to osobny rozdział. Chociażby Maja Komorowska czy Grażyna Szapołowska?
Filip Bajon: – Maja Komorowska to jest dla mnie fenomen aktorski, który pokochałem od pierwszego wejrzenia. Patrzyłem zawsze zafascynowany, jak ona grała niby nielogicznie, a fantastycznie, mimo że wielokrotnie nie dawała mi dojść do słowa, ale jakoś to przecierpiałem. A Grażyna Szapołowska wnosiła ten znany nam tajemniczy, demoniczny i dość dwuznaczny, czasami perwersyjny powab kuszącej kobiecości. Tego nie można zapomnieć.
Mikołaj Mirowski: – Dopytam o Tadeusza Łomnickiego, bo to mnie fascynuje. Byli wybitni aktorzy, którzy bali się z nim pracować. Kazimierz Kutz opowiadał kiedyś anegdotę, że w ostatnim występie Łomnickiego w Teatrze Telewizji w sztuce Stalin[34] Jerzy Trela bał się z nim grać. Czy Łomnicki naprawdę tak dominował na scenie?
Filip Bajon: – Uwielbiam Kazimierza Kutza, ale czasem Kaziu miał tendencję do koloryzowania. Nie wierzę, żeby Jerzy Trela się bał. Ja nie zauważyłem, by Łomnicki był tak dominujący na planie. Zaś Jerzy Trela, wspaniały choćby w Magnacie, był bardzo, wręcz do bólu realistycznym aktorem. Był bardzo prawdziwy. Niby tak samo realistyczny jak Gajos, ale jednak inny.
Mikołaj Mirowski: – Wiele Pana filmów rozgrywa się w Poznaniu. Jest Pan poznaniakiem, Poznań jest dla Pana ważny, stanowi wspomnienie dzieciństwa. Te filmy, jak np. Poznań ’56 (1996) to znowu spojrzenie autobiograficzne. Czy jest jakieś drugie miasto, o którym chciałby pan opowiadać tak jak o Poznaniu?
Filip Bajon: – Zadaje Pan trudne pytanie, bo w tej chwili może coś się szykuje. I to jest inne miasto, Poznań był mniej wielokulturowy. Nie chcę na razie nic mówić żeby nie zapeszyć.
Mikołaj Mirowski: – A co jest wyjątkowego w Poznaniu?
Filip Bajon: – Filmowo to było dla mnie piekielnie interesujące miejsce, ponieważ czułem na własnych plecach odchodzenie świata moich dziadków i rodziców – prawda jest taka, że pół Jeżyc[35] zbudowała moja rodzina. Odchodzenie tego świata filmowo mnie fascynowało. Ale również Poznań to jest miasto, z którego jednego dnia całą grupą towarzyską wyjechaliśmy i nie wróciliśmy. I zawsze mówiłem, jak to się dzieje, że 260 km na południe jest tak ciekawe artystycznie miasto jak Wrocław. Dlaczego Poznań nie może taki być? To jest bardzo trudny temat. Wykorzystałem Poznań filmowo jak tylko mogłem – kiedyś Tadeusz Konwicki[36] powiedział, że Bajon ma swoje Kresy w Poznaniu. To prawda.
Sopot, sierpień 2022
.
Chodzi o 6, 7 i 8 Festiwal Polskich Filmów Fabularnych odbywający się w Gdańsku. ↑
Kazimierz Kutz (1929-2018) był ważną postacią polskiego kina: współtwórcą polskiej szkoły filmowej, współzałożycielem Stowarzyszenia Filmowców Polskich (1966) a także założycielem i pierwszym kierownikiem Zespołu Filmowego „Silesia” (1972–1978). ↑
Mowa o Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, który miał odbyć się w Gdańsku we wrześniu 1982 r. ↑
5 maja 1939 r., minister spraw zagranicznych Józef Beck wygłosił w Sejmie przemówienie, w którym m.in. zapowiedział, że Polska nie zgodzi się na żądania terytorialne III Rzeszy. Deklaracje ministra Becka były bezpośrednią odpowiedzią na wypowiedzenie przez Hitlera polsko-niemieckiego paktu o nieagresji z 1934 r. Szef polskiej dyplomacji wypowiedział wtedy słynne słowa: „Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna, tą rzeczą jest honor”. ↑
Michał Bajor (1957) – aktor i piosenkarz. ↑
Filip Bajon debiutował jako prozaik w 1970 r. na łamach „Miesięcznika Literackiego”. Za wydaną w 1971 r. powieść „Białe niedźwiedzie nie lubią słonecznej pogody” otrzymał nagrodę im. Wilhelma Macha za najlepszy debiut. Opublikował także zbiór opowiadań „Proszę za mną w górę” (1972), powieści „Serial pod tytułem” (1974), „Podsłuch” (1994), „Cień po dniu” (2006). ↑
Piotr Bajor (1960) – aktor teatralny, filmowy, telewizyjny i dubbingowy, młodszy brat Michała Bajora. ↑
Obóz Narodowo-Radykalny (ONR) – skrajnie prawicowe ugrupowanie polityczne o charakterze faszystowskim założone 14 kwietnia 1934 r. przez młodzieżowych działaczy Obozu Wielkiej Polski. Rozwiązane 10 lipca 1934 r. przez władze sanacyjne. W późniejszym okresie ONR działało nielegalnie. W 1935 r. rozpadło się na Ruch Narodowo-Radykalny „Falanga” i ONR „ABC”. Nazwy ONR „ABC” i ONR „Falanga” są umowne i pochodzą od nazw pism – dziennika „ABC” i czasopisma „Falanga”. ↑
Cyt. za J. Górzański, Limuzyna i strzelec, „Film”, nr 30, 1982 r., s. 5. ↑
W tamtym okresie Zygmunt Kałużyński nazwał Filipa Bajona „poznańskim Fellinim”, znajdując również cytaty z poszczególnych filmów, świadczące o fascynacji reżysera kinem włoskiego twórcy. Zob. Filip Bajon, https://culture.pl/pl/tworca/filip-bajon [dostęp 24.08.2022]. ↑
T.S. Eliot, właśc. Thomas Stearns Eliot (1888-1965) – amerykańsko-brytyjski poeta, przedstawiciel modernizmu, dramaturg i eseista; laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury (1948). ↑
Fragment wiersza T.S. Eliota „Wydrążeni ludzie”. Zob. T. S. Eliot, Poezje wybrane, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1988. ↑
B. Janicka, Konsul i bracia Hahnowie, „Film”, nr 11, s. 8-9. ↑
Prowokacja gliwicka – niemiecka operacja dywersyjna typu false flag na niemiecką radiostację w Gliwicach, dokonana 31 sierpnia 1939 r. Wykorzystana była przez niemiecką propagandę jako jeden z powodów rozpoczęcia wojny. W 1979 r. powstał film fabularny w reżyserii Zbigniewa Chmielewskiego zatytułowany „Operacja Himmler”, który rekonstruował przebieg prowokacji. ↑
Tonio Kröger – bohater tytułowy opowiadania Tomasza Manna. Zob. T. Mann, Tonio Kröger i inne opowiadania, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1987. ↑
Paul Thomas Mann (1875-1955) – niemiecki prozaik i eseista, laureat literackiej Nagrody Nobla w 1929 r., uznawany za najwybitniejszego pisarza niemieckiego pierwszej połowy XX wieku. ↑
Liga Narodów – organizacja międzynarodowa powstała z inicjatywy prezydenta USA Woodrowa Wilsona. Statut Ligi został przyjęty przez konferencję pokojową w Wersalu 28 czerwca 1919 r. Stał się on częścią traktatu wersalskiego. Celem Ligi Narodów było utrzymanie pokoju na świecie, a bezpośrednim powodem były skutki I wojny światowej. ↑
Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników – niemiecka partia nazistowska. ↑
Zob. Filip Bajon, czyli mieszczuch na artystycznych wagarach [w:] Sejsmograf duszy. Kino według Marii Kornatowskiej, Wydawnictwo Biblioteki PWSFTviT, Łódź 2016; Warto też przypomnieć, że w styczniu 1981 r. na łamach „Filmu” Maria Kornatowska wraz z Czesławem Dondziłło i Zbigniewem Klaczyńskim zainicjowali debatę na temat roli kina kreacyjnego w polskiej kinematografii. W dyskusji wzięli udział reżyserzy Henryk Kluba, Janusz Majewski i Filip Bajon. Jednym z wątków dyskusji były też obrazy przeszłości w polskim kinie. Zob. M. Kornatowska, Cz. Dondziłło, Z. Klaczyński, H. Kluba, J. Majewski, F. Bajon, W stronę wyobraźni, „Film”, nr. 1, 1981, s. 3-5, 17. ↑
Luis Buñuel Portolés (1900-1983) – hiszpański reżyser filmowy i scenarzysta. Jedna z najwybitniejszych osobowości światowego kina. Większość jego filmów miała liczne odniesienia zawierające elementy surrealizmu. ↑
Wirgiliusz Gryń (1928-1986) – aktor filmowy i teatralny. ↑
Abwehra, właśc. Abwehr (niem. Abwehr – „obrona”) – nazwa niemieckiego organu wywiadu i kontrwywiadu wojskowego w latach 1921–1944. ↑
Stenogram kolaudacji znajduje się w archiwum Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego. ↑
Mieczysław Waśkowski (1929-2001) – aktor i reżyser filmowy. Wieloletni sekretarz Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR przy Przedsiębiorstwie Realizacji Filmów „Zespoły Filmowe”, członek Komitetu Kinematografii (1987–1989). ↑
Bohdan Poręba, właśc. Jerzy Bogusław Poręba (1934-2014) – reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta, polityk, publicysta. Od 1975 do 1998 r. był kierownikiem Zespołu Filmowego „Profil” (faktycznie zaprzestał działalności po 1990). ↑
Archiwum FINA, sygn. A-344, poz. 289. ↑
Luchino Visconti di Modrone, hrabia di Lonate Pozzolo (1906-1976) – włoski scenarzysta i reżyser teatralny, filmowy i operowy oraz pisarz. Filmy Viscontiego stanowią przykład tzw. kina artystycznego w dość szerokim zakresie: od surowego realizmu po subtelne melodramaty, wszystko to przeplatane elementami estetyzmu i turpizmu. ↑
Archiwum FINA, sygn. A-344, poz. 289. ↑
Limuzyna Daimler-Benz miała swoją premierę 26 maja 1982 r. na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes. ↑
Festiwal odbywał się od 1972 do 2002 r. w Figueira da Foz i trwał dziesięć dni we wrześniu. Limuzyna Daimler-Benz otrzymała nagrodę Grand Prix w 1982 r. ↑
Mieczysław Franciszek Rakowski (1926-2008) – polityk komunistyczny, wiceprezes Rady Ministrów w rządzie Wojciecha Jaruzelskiego (1981–1985), prezes Rady Ministrów w latach 1988–1989, poseł na Sejm PRL VI, VII, VIII i IX kadencji, ostatni I sekretarz KC PZPR (1989–1990). Od 1958 do 1982 pozostawał związany z Tygodnikiem „Polityka” jako zastępca, a później redaktor naczelny tego pisma (do 1982). ↑
Biesy – powieść napisana przez Fiodora Dostojewskiego, opublikowana w latach 1871–1872. Książka jest alegorią potencjalnych katastroficznych skutków politycznego i moralnego nihilizmu, czyli nastrojów, które stawały się coraz bardziej popularne w Rosji w drugiej połowie XIX wieku.
Pension Sonnenschein (Pensjonat „Słoneczny blask”) w reżyserii Filipa Bajona został wyprodukowany w 1990 r. przez Manfred Durniok Produktion (Berlin). ↑
Adaptacja sztuki Gastona Salvatore Stalin w reżyserii Kazimierza Kutza miała miejsce 2 marca 1992 r. już po śmierci Tadeusza Łomnickiego 22 lutego 1992 r. Była to jego ostatnia rola aktorska. ↑
Jeżyce to jedna z dzielnic Poznania. Znajduje się między ulicami Roosevelta, Bukowską, Żeromskiego, a od północy granicą dzielnicy są tory kolejowe. Centralnym punktem dzielnicy jest Rynek Jeżycki. ↑
Tadeusz Konwicki (1926-2015) – prozaik, scenarzysta i reżyser, przedstawiciel polskiej szkoły filmowej. W latach 1956-1968 kierownik literacki Zespołu Filmowego „Kadr”. ↑
Filip Bajon – reżyser, scenarzysta filmowy, prozaik, urodzony 25 sierpnia 1947 r. w Poznaniu. Jest absolwentem wydziału prawa na UAM, które ukończył w 1970 r. Po ukończeniu tego kierunku podjął kolejne studia, na Wydziale Reżyserii PWSFTviT im. Leona Schillera w Łodzi. W 1974 r. uzyskał absolutorium. Jego film dyplomowy Sadze, realizowany w 1973 r., którego bohater został zmuszony do tłumienia robotniczego protestu w grudniu 1970, nie został zaliczony. Swój pierwszy film fabularny pt. Powrót zrealizował w 1977 r. i otrzymał za niego Złotą Kamerę, nagrodę dla najlepszego debiutanta. Prawdziwy sukces odniósł dopiero dwa lata później, kiedy nakręcił głośny film Aria dla atlety. Film został obsypany nagrodami na festiwalach krajowych i zagranicznych a nazwisko Bajona zaczęło być znane nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Artysta oprócz kina zajmuje się literaturą. Jest autorem kilku powieści i opowiadań. Za wydaną w 1971 r. powieść „Białe niedźwiedzie nie lubią słonecznej pogody” otrzymał nagrodę im. Wilhelma Macha. Bajon odnosi sukcesy również jako reżyser teatralny. Do największych jego osiągnięć w tej dziedzinie należą inscenizacje Płatonowa Antona Czechowa w krakowskim Teatrze Starym oraz Szaleństwa Jerzego III Alana Benneta w warszawskim Teatrze Dramatycznym. W latach 90. szef Studia Filmowego „Dom”, w latach 2015-2019 dyrektor Studia Filmowego „Kadr”. Wieloletni członek Zarządu Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Wykładowca na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz w PWSFTviT w Łodzi. W latach 2008-2016 dziekan Wydziału Reżyserii PWSFTviT.
Mikołaj Mirowski – historyk, publicysta i eseista. Redaktor naczelny kwartalnika „Pleograf”, wydawanego przez Filmotekę Narodową – Instytut Audiowizualny. Naukowo zajmuje się historią ZSRR i tematyką stosunków polsko-żydowskich. Autor scenariusza programu „Pojedynki stulecia”, poświęconego najwybitniejszym polskim pisarzom XX wieku, emitowanego w 2018 roku w TVP Kultura. Od 2019 roku prowadzi w TVP Historia cykl zatytułowany „Teatr historii” prezentujący najciekawsze spektakle Teatru TV o tematyce historycznej. Autor książki Rewolucja permanentna Lwa Trockiego (2013), tomu rozmów Piłsudski (nie)znany. Historia i popkultura (2018) i redaktor naukowy (wraz z Michałem Kopczyńskim) pracy Polskie zwycięstwo 1920 (2020).