DOI: 10.56351/PLEOGRAF.2022.1.11
Kibice chodzą pomalowani
jak ludożercy
z pałkami nożami siekierami
łańcuchami kijami flagami
papierem toaletowym
którego za komuny nie było
ani u nas ani w imperium zła
ale nie zapomnij że Polska
wygrała z Grecją choć nie została
koniem trojańskim Mistrzostw Europy![1]
Tadeusz Różewicz, Rozmowa ojca z synem o zabijaniu czasu
Sport na ekranie kinowym ma równie długą historię, co samo kino. Pierwsze rejestracje wydarzeń sportowych pojawiły się bowiem wraz z wynalezieniem kinematografu. A już z początkiem XX wieku doczekaliśmy się pierwszych filmów fabularnych, których akcja koncentrowała się wokół sportowych rywalizacji. Te zaś nie miałyby sensu, gdyby nie odbiorcy będący nie tylko konsumentami wydarzeń sportowych, lecz także – w przeciwieństwie do kinowych widzów – aktywnymi uczestnikami, których emocje i energia niejednokrotnie mają wpływ na przebieg i wynik rywalizacji.
Nic więc dziwnego, że fani sportu doczekali się całej serii filmów im poświęconych. Od dokumentów po różnorakich przedstawicieli kina gatunków. A ponieważ także samo określenie kibic ma charakter niejednorodny, w związku z tym filmy te również pochylają się nad jego różnymi odcieniami.
Zanim jednak spróbujemy przybliżyć sobie portrety filmowych kibiców, trzeba najpierw zadać sobie pytanie czym w ogóle jest kibicowanie. To bowiem coś więcej, niż wspieranie drużyny podczas trwania sportowej rywalizacji. Za słowem tym kryje się przywiązanie do klubu, jego barw i historii. Widać to w często pojawiającym się na trybunach haśle „Drużyna to my”. Fani mają bowiem poczucie, że to oni w dużej mierze tworzą klub, zaś sportowcy to w większości najemnicy – dziś grający w ich ukochanej drużynie, a w kolejnym sezonie zupełnie gdzieś indziej. Stąd też wielkim szacunkiem wśród kibiców cieszą się ci zawodnicy, którzy deklarują wierność klubowym barwom, a na boisku pokazują nieustępliwość i poświęcenie w imię tej idei. Oczywiście definicja ta w miarę dobrze opisuje kibiców sportów zespołowych (na czele z piłką nożną), ale trudno próbować się nią posłużyć do określenia miłośników sportów indywidualnych. Fani skoków narciarskich, tenisa czy jazdy figurowej nie tworzą jednak zwartej kibicowskiej społeczności, a tym samym nie wzbudzają takiego zainteresowania ze strony zarówno mediów, jak i historyków czy socjologów sportu.
Siłą rzeczy wizerunek współczesnego kibica nierozerwalnie związany jest z piłką nożną będącą najpopularniejszą dyscypliną sportową na świecie. Szacuje się, że społeczność fanów futbolu to ponad cztery miliardy ludzi[2]. O skali tego zainteresowania mogliśmy przekonać się naocznie w 2012 roku, gdy Polska wraz z Ukrainą były gospodarzami Mistrzostw Europy 2012. Ulice polskich miast goszczących uczestników turnieju dosłownie wypełniły się wielokolorowym tłumem sympatyków piłki nożnej dopingujących swoje narodowe reprezentacje. Polskę odwiedziło wówczas ponad 677 tys. zagranicznych turystów i kibiców ze 123 krajów świata[3].
Sportowa codzienność wygląda jednak zgoła inaczej niż podczas futbolowego święta. Głowy rodzimych fanów futbolu rozpalają pojedynki między Widzewem i ŁKSem, Wisłą i Cracovią, Lechią Gdańsk i Arką Gdynia czy wreszcie Legią Warszawa a Lechem Poznań. A poszczególne grupy kibiców najczęściej otwarcie prezentują wrogi stosunek do sympatyków przeciwnej drużyny.
Wśród bywalców stadionów wyróżnia się trzy typy kibiców[4]:
- Pikniki – fani piłki przychodzący na stadion w grupie przyjaciół bądź członków rodziny w celu obejrzenia widowiska sportowego, dopingujący drużynę i traktujący udział w meczu jako formę rozrywki. Wywodzące się ze stadionowego slangu określenie „piknik” w ustach pozostałych grup kibicowskich ma wydźwięk pejoratywny.
- Ultrasi – zorganizowane grupy kibiców, które przygotowują oprawę meczu: flagi, transparenty, pirotechnikę itp. Dbają o głośny doping i stadionową fiestę. Uczestniczą w wyjazdowych meczach swojej drużyny. Z tego grona najczęściej wywodzi się tzw. zapiewajło czyli osoba dyrygująca dopingiem i podrzucająca reszcie hasła do skandowania.
- Hoolsi – futbolowi chuligani, dla których boiskowe wydarzenia mają charakter drugorzędny. Dzień meczu jest dla nich przede wszystkim okazją do fizycznego zmierzenia się z kibicami drużyny przeciwnej (tzw. ustawki), a powodem do dumy zdobycie „wrogich” flag, szalików czy koszulek i, mające poniżyć przeciwnika, publiczne spalenie tych akcesoriów w trakcie meczu. Samo określenie odwołuje się do postaci XIX-wiecznego irlandzkiego przywódcy piłkarskiego gangu Edwarda Hooligana[5] i jest powodem kibicowskiej dumy. Media wobec tychże grup używają najczęściej określeń: pseudokibice, kibole lub stadionowi bandyci. Samo zjawisko współczesnego stadionowego chuligaństwa datuje się na początek lat 60. XX wieku w będącej kolebką futbolu Wielkiej Brytanii. Tam właśnie podczas meczów piłki nożnej agresywni fani w barwach klubowych zaczęli wszczynać bójki z kibicami drużyn przeciwnych. Transmisje telewizyjne ligi angielskiej sprawiły, że fanatyczny sposób dopingowania oraz towarzysząca mu skłonność do agresji szybko podchwycone zostały przez fanów piłki nożnej w innych krajach. Zaś sama Wielka Brytania z problemem przemocy na stadionach uporała się dopiero na początku lat 90. wprowadzając skuteczny monitoring oraz drakońskie kary finansowe i dożywotnie zakazy stadionowe dla zadymiarzy.
To właśnie te ultras i hools stanowią rdzeń kibicowskiej subkultury i to one najczęściej wzbudzają zainteresowanie twórców filmowych. Do tego stopnia, że kinematografia angielska doczekała się swoistego gatunku hooligans films zapoczątkowanego w 1989 roku filmem The Firm w reżyserii Alana Clarka i ugruntowanego przez kolejnych twórców m.in. filmami Football Factory Nicka Love’a (2004), Green Street Hooligans Lexi Alexander (2005) i Rise of the Footsoldier Juliana Gilbeya (2007)[6]. Jednak tematyka kibicowska pojawiała się na ekranie już u zarania kina czego dowodem jest pierwszy w pełni fabularny film dotykający tematyki sportowej – brytyjski Harry The Footballer Lewina Fitzhamona z roku 1911. To zrealizowana z przymrużeniem oka historia porwania gwiazdy piłkarskiej drużyny Bestham Vampires przez fanatycznych kibiców przeciwnika. Stawką jest mistrzowski mecz, a wybawicielką bramkostrzelnego snajpera Bestham okazuje się charyzmatyczna barmanka, której udaje się przypadkiem usłyszeć przechwałki pijących w barze kibiców-porywaczy.
Porwanie to także motyw przewodni pierwszego „kibicowskiego” filmu w historii polskiej kinematografii – Świętej wojny Juliana Dziedziny (1965) według scenariusza Józefa Ponityckiego. To zrealizowana w komediowym tonie opowieść o rywalizacji dwóch klubów – Naprzodu i Sparty. Choć nazwy i barwy zespołów są fikcyjne, to akcję filmu nie bez powodu osadzono na Śląsku, który w tym okresie absolutnie dominował na piłkarskiej mapie Polski. Dość powiedzieć, że w latach 1959-68 tytuł Mistrza Polski rokrocznie trafiał w ręce piłkarzy któregoś z tamtejszych klubów – w tym aż siedmiokrotnie Górnika Zabrze. Działacze filmowego Naprzodu nie walczą jednak o mistrzostwo, lecz o utrzymanie. Derbowy mecz ze Spartą to dla nich piłkarskie być albo nie być. Postanawiają więc zrobić wszystko, by zapewnić sobie wygraną jeszcze przed wyjściem na murawę. Gdy próby przekupienia drużyny przeciwnej zawodzą, prezes Kożuszek (Zdzisław Maklakiewicz) i dyrektor kopalni sponsorującej piłkarzy Naprzodu (Tadeusz Kalinowski) decydują się wyeliminować z gry budzącego strach wśród rodzimych obrońców napastnika drużyny przeciwnej Grzegorza Walczaka (Andrzej Kopiczyński). W tym celu z misją specjalną wysyłają piękną kibickę Gabrysię (Barbara Czyżewska), która ma za zadanie uwieść futbolistę i nie dopuścić do jego pojawienia się na stadionie. Niestety dziewczyna zakochuje się w napastniku (z wzajemnością) i plan spala na panewce. Z pomocą przychodzą kibice Naprzodu, którzy za namową prezesa na dzień przed meczem uprowadzają Walczaka… W rolę fanatyków futbolu wcielają się znakomicie Roman Kłosowski, Mieczysław Czechowicz i Bolesław Płotnicki. Reżyser Julian Dziedzina z autorem zdjęć Mikołajem Sprudinem zadbali o realizm piłkarskiego widowiska. Fragmenty meczów zainscenizowano z udziałem autentycznych zawodników, stadion zaludniono statystami doskonale oddającymi klimat ówczesnych trybun, nie bano się pokazać również wtargnięcia kibiców na boisko i stadionowej zadymy, a w intrydze odważnie, choć z przymrużeniem oka, nakreślono problem korupcji, który ostatecznie obnażony i napiętnowany zostanie dopiero dwie dekady później przez Janusza Zaorskiego w Piłkarskim pokerze (1988).
Niestety Święta wojna na długie lata pozostanie jedynym polskim filmem, który ogniskuje się na środowisku piłkarskich fanów. I choć okres lat 70. i początek 80. to pasmo największych sukcesów polskiej piłki zarówno reprezentacyjnej (olimpijskie złoto – 1972 i srebro – 1976, trzecie miejsce na Mistrzostwach Świata – 1974 i 1982), jak i klubowej (1969/70 – Górnik Zabrze w finale Pucharu Zdobywców Pucharów, Legia w półfinale Pucharu Europy Mistrzów Klubowych; 1975/76 – Stal Mielec w ćwierćfinale Pucharu UEFA; 1982/83 – Widzew Łódź w półfinale Pucharu Mistrzów), to tematyka futbolowa nie przyciągnie zainteresowania filmowców. Wyjątkiem jest tu fabularyzowany reportaż Janusza Kidawy Polska gola! (1975) podglądający piłkarską reprezentację podczas przygotowań i finałowego turnieju mistrzostw świata RFN ’74. Okraszony dowcipnym komentarzem Jerzego Fedorowicza film tuż po premierze został dosłownie zmiażdżony przez recenzentów. Jest rzeczą zdumiewającą, że mając siły i środki na zdobycie trzeciego miejsca w piłce nożnej, nie mieliśmy takowych na samodzielne nakręcenie – albo w ostateczności – kupienie paruset metrów barwnej taśmy niezbędnej do utrzymania piłkarskich sekwencji tego filmu na wysokim poziomie. Partie meczów sfilmowane z ekranu marnego, pseudokolorowego telewizora są po prostu haniebne[7] – krytykował Oskar Sobański na łamach tygodnika „Film” doceniając jedynie dokumentalne próby uchwycenia kibicowskich nastrojów. Zamierające miasta w godzinie przedmeczowej, dyskusja fryzjerów z bezczelnym klientem-krytykantem, smutny bileter przed pustym kinem, wreszcie finałowa »apoteoza« zwycięzców mają czysto filmowy wdzięk[8] – pisał. Nie szczędził natomiast gorzkich słów sekwencjom fabularyzowanym, w których Zdzisław Maklakiewicz i Jan Himilsbach toczą przy wódeczce i zakąskach kibicowskie dyskusje o piłce nożnej – Przykro było patrzeć na tych „typowych kibiców” zestawionych z autentycznymi górnikami. To był strzał do własnej bramki”[9]. Paradoksalnie to właśnie te inscenizowane sceny po latach mieć będą status kultowych, a reżyser Jan Kidawa-Błoński w swoich Gwiazdach (2017) wykorzysta je w formie ekranowego cytatu.
Prawdą jest jednak, że kinu fabularnemu nie było po drodze z piłką nożną i jej kibicami. W latach 80. uwagę filmowców przyciągała jedynie tocząca polską ligę korupcja, o której głośno mówiło się nie tylko na trybunach. Obok wspomnianego Piłkarskiego pokera Janusza Zaorskiego temat ten poruszali Krzysztof Lang w Remisie (1984) oraz Mirosław Gronowski w Pięć minut przed gwizdkiem (1988). Ale choć ustawianie meczów stanowiło tajemnicę poliszynela, środowisko piłkarskie oczyściło się dopiero w pierwszej dekadzie XXI wieku, po wybuchu tzw. afery korupcyjnej.
Lata 80. to również początek kibicowskich ekscesów na polskich stadionach, gdzie najwyraźniej angielskie wzorce hooligans trafiły na podatny grunt. Coraz częściej dochodzić będzie do bijatyk na trybunach i policyjnych interwencji, które zepchną wyniki sportowych rywalizacji na plan dalszy. W czerwcu 1989 r. po meczu o mistrzostwo Polski między Ruchem Chorzów a Górnikiem Wałbrzych na boisko wtargnie ponad dwa tysiące osób, a w starciach zostanie rannych 24 policjantów. Na dodatek wraz z nastaniem III RP i wejściem w trudny okres ustrojowej transformacji skończą się piłkarskie sukcesy, a kluby, finansowane dotąd hojnie z kasy państwowych przedsiębiorstw, będą musiały przestawić się na działanie według zasad rynkowych. To wszystko zniechęci do kibicowania zwykłych miłośników sportu i sprawi, że trybuny na lata staną się domem dla chuliganów, z których następnie rekrutować się będą członkowie zorganizowanych grup przestępczych.
Do historii przejdzie wieczór 22 października 1998 roku, kiedy w meczu II rundy Pucharu UEFA uważana wówczas za najbogatszy klub w Polsce Wisła Kraków podejmować będzie włoską Parmę. W 80. minucie przy stanie 1:1 będący przy linii bocznej boiska włoski napastnik Dino Baggio nagle łapie się za głowę i kuca. Okazuje się, że został trafiony nożem rzuconym z trybun przez któregoś z kibiców gospodarzy. W konsekwencji tych zdarzeń komisja dyscyplinarna UEFA wymierza Wiśle karę dyskwalifikacji na okres jednego sezonu[10]. To tragiczne wydarzenie staje się inspiracją dla reżysera Marka Piwowskiego do realizacji teatru telewizji pt. Nóż w głowie Dino Baggio (1999). Dzieło autora kultowego Rejsu to ostra satyra na całe ówczesne środowisko piłkarskie. Piwowski celnie uderza zarówno w stadionową przemoc pokazując, że dla wielu pseudokibiców był to autentyczny powód do dumy, a także sugerując, że wkrótce mecze trzeba będzie rozgrywać w kaskach ochronnych niczym w futbolu amerykańskim, jak i w działaczy bagatelizujących kolejne przejawy bandytyzmu na trybunach.
Rok później kibicowskie środowisko sportretuje na ekranie Izabella Cywińska w filmie Cud purymowy (2000) będącym częścią telewizyjnego cyklu Święta polskie. Bohaterowie tej opowieści to mieszkająca w Łodzi rodzina Kochanowskich. Mieszkający z rodzicami dorosły syn Henryk (Grzegorz Małecki) większość czasu spędza z kolegami – kibicami ŁKS-u szukając okazji do bójki z każdym, kto wejdzie im w drogę. Obok przemocy Cywińska wydobywa na pierwszy plan inny z istotnych elementów składowych środowisk kibicowskich – nienawiść, w tym przypadku do osób pochodzenia żydowskiego. W mającej fabrykanckie tradycje Łodzi to szczególnie silny tożsamościowy element, a kibice obu klubów nawzajem obrzucają się antysemickimi inwektywami[11]. Reżyserka każe swoim bohaterom skonfrontować się z tym problemem stawiając przed nimi lustro w postaci nieoczekiwanego spadku po zmarłym amerykańskim kuzynie semickiego pochodzenia. Choć ekranowa historia jest fikcyjna, to jej korzenie mają jak najbardziej realny charakter. Można się o tym przekonać oglądając dokumentalny obraz Księżyc to Żyd Michała Tkaczyńskiego (2011) ukazujący historię Pawła Bramsona – skinheada i fanatycznego kibica warszawskiej Legii, który po odkryciu swoich korzeni przeszedł duchową przemianę stając się ortodoksyjnym Żydem.
Również w Łodzi osadzona jest akcja szkolnej etiudy Wojciecha Kasperskiego Miasto ucieczki (2004). Scenariusz filmu powstał na kanwie tragedii, do której doszło 8 maja 2004 roku po meczu Widzewa z Górnikiem w miasteczku studenckim Lumumbowo, gdy w wyniku policyjnej interwencji śmierć poniosły dwie osoby[12]. Opowiadający o dwójce kumpli – szalikowców Widzewa (w tych rolach Eryk Lubos i Wojciech Żołądkiewicz) film to próba pokazania świata z ich punktu widzenia. Wyraźnie inspirowany głośną francuską Nienawiścią (La Haine, reż. Mathieu Kassovitza, 1995) frenetyczny zapis rozgoryczenia i frustracji, w którym szczególne wrażenie robią zrealizowane z rozmachem sekwencje starć kibiców z policją.
Zupełnie inny portret kibicowskiego środowiska wyłania się z obyczajowej komedii Skrzydlate świnie Anny Kazejak (2010). To historia futbolowego fanatyka Oskara Nowackiego (Paweł Małaszyński) – mieszkańca niewielkiego Grodziska Wielkopolskiego. 35-letni mężczyzna jest liderem lokalnej kibicowskiej braci. Poznajemy go, gdy ich ukochany klub Czarni Grodzisk spada do drugiej ligi, a on sam zostaje ojcem. Narzeczona oczekuje, że w tej sytuacji porzuci bieganie z szalikiem i weźmie odpowiedzialność za rodzinę. W dodatku lokalny producent armatury proponuje mu, by ten zajął się profesjonalną organizacją dopingu sponsorowanej przez niego drużyny SkyTech. Oskar musi wybrać między lojalnością wobec kolegów i klubowych barw, a karierą i rodzinnym szczęściem… Reżyserka w przedpremierowych wywiadach podkreślała, że nie chciała robić filmu dla kibiców, lecz opowiedzieć uniwersalną historię o emocjach, o przyjaźni, o honorze, o dojrzewaniu, które bywa czasem bardzo bolesne[13]. To istotne zastrzeżenie, które w pewien sposób tłumaczy dlaczego bohaterowie Skrzydlatych świń w niczym nie przypominają stadionowych ultrasów. Piłkarski anturaż stanowi tu wyłącznie scenografię i kostium dla historii wiecznego Piotrusia Pana, który w końcu zmuszony jest dorosnąć. …jeśli odpuścimy sobie kwestię sportowej wiarygodności, (film) sprawdza się na poziomie psychologicznym, inscenizacyjnym i na szczęście aktorskim (…). W sumie bezbolesne, schematyczne, chwilami zabawne i wzruszające widowisko”[14] – pisał Janusz Wróblewski w „Polityce”.
W momencie premiery Skrzydlatych świń Polska i Ukraina były na półmetku przygotowań do Euro 2012. Wydawałoby się, że futbolowe święto rozgrywane na nowoczesnych stadionach w czterech polskich miastach – Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku, sprawi, że piłka nożna i jej kibice w końcu staną się magnesem przyciągającym rodzimych twórców filmowych. Z dzisiejszej perspektywy można odnieść wrażenie, że przespali ten moment. Podczas, gdy ukraińska kinematografia może pochwalić się obyczajową komedią Piłkarski rock (2011) Dmytra Prykchodko, w której główną rolę gra Tomasz Sobczak, zaś Irlandczycy nakręconą w trakcie turnieju w Polsce kibicowską farsą The Hardy Bucks Movie Mike’a Cockayne’a (2013), w której gościnnie, w roli lokalnego mafiozo pojawia się Daniel Olbrychski, polscy kinomani dostali jedynie – chłodno przyjęty – sportowy dokument Marcina Koszałki Będziesz legendą, człowieku (2012) skupiony na postaciach dwójki graczy reprezentacji Polski – Damiena Perquisa i Marcina Wasilewskiego.
Natomiast na kolejny film zanurzony w środowisku piłkarskich kibiców trzeba było czekać aż do lutego 2020 roku. Wówczas na ekran kin wszedł Bad Boy w reżyserii Patryka Vegi. Specjalizujący się w rodzimym kinie gangsterskim reżyser tym razem skierował swoją uwagę na głośną sprawę Wisła Sharks – fanatycznych kibiców Wisły Kraków, którym udało się przejąć kontrolę nad klubem i wykorzystać go do budowy przestępczego imperium czerpiącego zyski m.in. z handlu narkotykami. Co ciekawe, na czele grupy stał Paweł M., pseudonim Misiek – stadionowy bandyta, który 20 lat wcześniej trafił nożem w głowę Dino Baggio. Historię dojścia Miśka do władzy w Wiśle i jego przestępczej działalności szczegółowo opisał dziennikarz śledczy Szymon Jadczak, autor wydanej w 2019 roku książki Wisła w ogniu, która znalazła się w finale konkursu Grand Press – Książka Reporterska Roku 2020. To niezwykła historia stadionowego przestępcy, któremu wydarzenia z roku 1998 zapewniły status legendy i sprawiły, że po wyjściu z więzienia szybko awansował do roli przywódcy w „kibolskiej” hierarchii. Zaś zdobyte za kratami kontakty pozwoliły mu na stworzenie przestępczego imperium, a następnie sięgnięcie po władzę w jednym z najsłynniejszych polskich klubów piłkarskich. Scenariusz filmu Vegi powiela szereg faktów z tej opowieści, choć z oczywistych względów bohaterowie filmu zarządzają fikcyjnym klubem Unia Warszawa. Tytułowy Bad Boy to stadionowy chuligan Pedro (Antoni Królikowski), który za pomocą pięści i charyzmy toruje sobie drogę na gangsterski szczyt. Klub to dla niego zabawka, ale władzę w nim dzierży twardą ręką. Drugą zaś liczy pieniądze płynące z nielegalnych biznesów. Dzieło Vegi obciążone jest podobnymi wadami jak wcześniejsze filmy reżysera – scenariusz roi się od fabularnych dziur i niekonsekwencji, kuleje wiarygodność psychologiczna postaci, a realizacja (szczególnie piłkarskich scen) razi sztucznością. Wszystko to przykryć mają hektolitry sztucznej krwi zużyte do realizacji momentami wyjątkowo drastycznych scen przemocy.
Na tym tle zdecydowanie ciekawiej prezentuje się Furioza Cypriana T. Olęckiego (2021), którą uznać można za pierwszą w pełni udaną próbę przeszczepienia brytyjskiego gatunku hooligans movies na polski grunt. Tu również mamy do czynienia z historią kibicowskiego gangu, w którym zamiłowanie do bójek z kibolami przeciwnika przeplata się z narkotykowym biznesem. W struktury Furiozy wchodzimy wraz z Dawidem (Mateusz Banasiuk) – byłym hoolsem, który niczym „syn marnotrawny” wraca w szeregi gangu, by za namową policjantki-przyjaciółki sprzed lat uratować przewodzącego kibolom swojego starszego brata Kaszuba (Wojciech Zieliński) przed więzieniem. Osią filmu jest konflikt między wiernym starym zasadom Kaszubem, a chcącym rozwijać przestępcze imperium Goldenem (Mateusz Damięcki). A kolejne rozdziały kryminalnej intrygi przedzielone są z ustawkami, napadami na kibiców przeciwnika, przedmeczowymi przepychankami z policją czy wreszcie dyscyplinującymi rozmowami z kiepsko spisującymi się na boisku zawodnikami. Choć w osadzonej w Trójmieście historii również nie padają nazwy prawdziwych piłkarskich klubów, tu także można dopatrzyć się nawiązań do autentycznych wydarzeń. Na szczęście reżyserowi udaje się w tym wszystkim zachować bezpieczny dystans i w dużym stopniu uniknąć romantyzowania filmowego wizerunku kiboli-gangsterów.
Oswajanie i promowanie zachowań piłkarskich chuliganów to zarzut wysuwany przez krytyków wobec brytyjskich hooligans movies, które stały się dziś takim samym towarem eksportowym jak transmisje angielskiej Premiere League. I z pewnością jest w tym odrobina prawdy. Niemniej tamtejsi chuligani to dziś dużo częściej bohaterowie recenzenckich kolumn z filmowymi nowościami niż newsowych rubryk z policyjnymi doniesieniami. Z punktu widzenia polskiego kibica-kinomana to sytuacja naprawdę godna pozazdroszczenia – zarówno jeśli chodzi o poziom piłki, jak i kibicowskiego kina.
-
Tadeusz Różewicz, Wyjście, Wrocław 2004, s. 81-82. ↑
-
https://www.polsatsport.pl/wiadomosc/2019-01-07/najpopularniejsze-sporty-swiata-futbol-rzadzi-a-skokow-nie-ma-w-rankingu/ (dostęp 12.03.2022) ↑
-
https://www.msit.gov.pl/pl/aktualnosci/5622,Efekt-Polski-Sukces-Euro-2012-powyzej-oczekiwan.html (dostęp 12.03.2022) ↑
-
Maciej Soliński Piknicy, ultrasi i chuligani – wewnętrzne zróżnicowanie grupy subkulturowej kibiców piłkarskich w Polsce, „Studia Humanistyczne AGH” 2006, nr 4, s. 89-105. ↑
-
Jerzy Andrzejczak Bóg wybacza, kibol nigdy, „Tygodnik Powszechny” 2006, nr. 22. https://www.tygodnikpowszechny.pl/bog-wybacza-kibol-nigdy-130524 (dostęp 12.03.2022). ↑
-
https://www.goal.com/en-us/news/football-hooligans-firms-films-violence-culture-among/16dewe1zjd5cs1wwaky23qv9zk (dostęp 12.03.2022). ↑
-
Oskar Sobański, Skromny reportaż o wielkim sukcesie, „Film” 1975, nr 18, s. 8. ↑
-
Tamże, s. 8. ↑
-
Tamże, s. 8. ↑
-
https://sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/905681/22-lata-temu-misiek-rzucil-nozem-w-dino-baggio-zaloba-cupial-chcial-wycofac-sie- (dostęp 13.03.2022). ↑
-
https://www.sport.pl/sport/7,69628,2185110.html (dostęp 13.03.2022). ↑
-
https://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/0/B553CD7F8C66DBFDC1256EA000468312?OpenDocument (dostęp 13.03.2022). ↑
-
https://www.filmweb.pl/film/Skrzydlate+%C5%9Bwinie-2010-507364/pressbook (dostęp 13.03.2022). ↑
-
Janusz Wróblewski, Kibice i zdrajcy, „Polityka” 2010, nr 46, s. 78. https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/film/1510236,1,recenzja-filmu-skrzydlate-swinie-rez-anna-kazejak.read ↑
Rafał Pawłowski (1976) – dziennikarz i krytyk filmowy, fotograf, scenarzysta. Z wykształcenia historyk i menedżer kultury. Absolwent kursu scenariuszowego w Warszawskiej Szkole Filmowej. Publikował m.in. na łamach Gazety Wyborczej, w periodykach Kino, Film, Ekrany, Machina, Magazyn Filmowy, Cinema. Współtworzył redakcje serwisów gildia.pl, portalfilmowy.pl, legalnakultura.pl. Współpracuje m.in. ze Studiem Munka, Polską Akademią Filmową, Festiwalem Doc Against Gravity w Warszawie, Krakowskim Festiwalem Filmowym, Koszalińskim Festiwalem Debiutów Filmowych Młodzi i Film oraz Kinem na Granicy w Cieszynie. Współautor książki Europejskie Kino Gatunków t.3 (Kraków, 2021).
Streszczenie:
Artykuł skupia się wokół zagadnienia obecności fanów piłki nożnej w polskich produkcjach fabularnych od lat 60. do współczesności. Wychodząc od tradycji brytyjskiego hooligans movies prezentuje jak zmieniał się wizerunek polskich kibiców piłkarskich na przestrzeni dekad i jak polskie kino próbowało portretować to środowisko. Wskazuje, które z autentycznych zjawisk i zdarzeń, i w jakiej formie, znalazły swoje odbicie na wielkim ekranie, które zaś nie doczekały się filmowej reprezentacji.