"Pleograf. Historyczno-Filmowy Kwartalnik Filmoteki Narodowej", nr 2/2022

Orientalizując biedę, czyli gdzie szukać „Arizony”? - pleograf.pl



DOI: 10.56351/PLEOGRAF.2022.2.13

Zagórki, autor nieznany, źródło: wikimepia.org

Czego uczy nas Arizona w reż. Ewy Borzęckiej 25 lat od swojej premiery? Czy stała się – zgodnie z przewidywaniem Andrzeja Fidyka – dokumentem o kosztach transformacji? A może jest tylko migawką z wielkomiejskich koszmarów, w których szpetni biedni koczują na ruinach socjalistycznych gospodarstw.

W sojuszu z biedniakiem przy neutralizacji średniaka w walce z kułakiem

Powstałe w latach czterdziestych jako Państwowe Nieruchomości Ziemskie, a następnie przekształcone w Polskie Gospodarstwa Rolne miały być – obok spółdzielni produkcyjnych i kółek rolniczych – filarem kolektywnego rolnictwa. Rolnictwa powojennego, które odziedziczyło wszystkie trudności poprzedników (takie jak – trwające do dziś – przeludnienie agrarne) oraz nowe wyzwania, szczególnie trapiące Ziemie Odzyskane. „Okazuje się na podstawie historycznych doświadczeń, że system organizacyjny i system ekonomiczny stworzyły w postaci PGR bardzo scentralizowany, ciężki twór gospodarczy o nieefektywnym przebiegu produkcji, w którym niezwykle mało miejsca pozostawiono dla inicjatywy i samodzielności myślenia” – tyle powie nam o koncepcie kołchozopodobnym ekonomia[1]. Suchy język statystyk umieści zaś świat terenów popegeerowskich w polskim krajobrazie biedy: „Ubóstwo na wsi jest silnie zróżnicowane w ujęciu terytorialnym. Odsetek osób w rodzinach objętych systemem pomocy społecznej jest nadal najwyższy w rejonach kraju, gdzie do 1989 r. w rolnictwie dominowały lub odgrywały znaczną rolę państwowe gospodarstwa rolne, a także na wyludniających się obszarach Polski Wschodniej”[2].

Tematyka PGR niezbyt interesowała badaczy, nie była też ulubionym tematem publicystów. Także dzisiejsze, nastawione na oddanie głosu klasom ludowym wysiłki, chętniej skupiają się na dalszej historii polskiego chłopstwa. Na wyobraźnię Polaków wciąż bardziej działa niszczejący ziemiański pałacyk, niż nieatrakcyjne czworaki[3]. „Moim zdaniem ten temat właściwie nie istnieje w mediach. Nie był ważny w socjologii, a tym bardziej nie funkcjonuje w debacie publicznej. Oczywiście ktoś sobie czasami, dość rzadko, przypomni o tych terenach, o ludziach stamtąd, ale trwa to krótką chwilę i kwestia gaśnie. Powiem więcej: na terenach pozamiejskich żyje ponad 40% populacji Polski. I te 40% ludności potrafi nam umykać w debacie publicznej! A co dopiero mówić o niegdysiejszych PGR-ach, rozsianych po prowincjonalnej Polsce. W dodatku mieszkańcy tych społeczności nigdy nie mieli żadnej reprezentacji, nie byli w stanie powalczyć o swój los w zorganizowany sposób, tak jak robiły to np. branżowe związki zawodowe. To byli typowi ludzie bez głosu” – stwierdzał gorzko w 2017 roku dr Piotr Binder[4], autor jednych z wciąż niezbyt licznych badań na temat dziedzictwa PGR[5].

Polska Gorszej Rzeczywistości[6]

Przyznanie Grand Prix ,,Złoty Lajkonik” dla Arizony w reżyserii Ewy Borzęckiej na Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie[7] w 1998 roku podzieliło krytyków. Mieszkańcom Zagórek k. Słupska, pierwszego zlikwidowanego (w 1990 roku) Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Pomorskiem, premiera telewizyjna filmu przysporzyła niechcianej – i złej – sławy. Po latach wspominając to drugie najważniejsze w historii Zagórek wydarzenie[8], jakim po likwidacji uspołecznionego rolnictwa była wizyta kamer z jakże odległej Warszawy, mieszkańcy wsi powiedzą: „Napilim my się życia”[9].

Plansza tytułowa z filmu Arizona, reż. E Borzęcka, 1997.

„To jest film dokumentalny, bo jeśli będziemy go oglądać za 15 lat, będzie to dokument o kosztach transformacji systemu” – bronił reżyserki Andrzej Fidyk[10], ówczesny szef Redakcji Filmów Dokumentalnych TVP 1 i twórca programu Czas na dokument. Dołączył tym samym do tych, którzy podkreślali, że obraz ma charakter filmu interwencyjnego, eksponując ludzi, których przemiany lat dziewięćdziesiątych pozostawiły na marginesach egzystencji.

„Zaraz po emisji filmu minister rolnictwa powołał pełnomocnika, żeby zajął się ludźmi z byłych gospodarstw PGR” – puentował Fidyk [11]. Z kolei prof. Tadeusz Lubelski, autor monumentalnej „Historii kina polskiego”, zaznaczał, że realizacja Borzęckiej nim wstrząsnęła, zmuszając do zajęcia stanowiska: „Nie ma przed nimi żadnej przyszłości, ja to wiem dopiero z tego filmu” – podkreślał w rozmowie z o wiele bardziej krytycznym wobec Arizony Marcelem Łozińskim[12].

Arizona, czyli popegeerowska przestrzeń społeczna

Jak Polskie Gospodarstwa Rolne wyobrażają sobie mieszkańcy wielkich miast? „Pojęcie PGR-u zazwyczaj kojarzy się Polakom z PRL-em, kryzysem ekonomicznym, biedą, marnotrawstwem i alkoholizmem, obrazem niszczejących zabudowań gospodarczych usytuowanych wzdłuż dróg. Uzupełnieniem takiego krajobrazu są zaniedbane i ponure bloki, w których w stłoczeniu i skrajnej nędzy żyją dziś wyizolowane przestrzennie i społecznie rodziny dawnych pracowników pegeerowskich” – rozpoczyna swoją publikację poświęconą życiu codziennemu mieszkańców dawnych gospodarstw Ewelina Szpak[13]. Wszystko to a nawet i więcej odnajdujemy w Arizonie. Film ma być w zamyśle autorki zapisem codzienności podupadłej wsi, bez cenzury ukazującym pozbawione perspektyw życie jej mieszkańców, których marna egzystencja napędzana jest zasiłkami i miłością do tytułowego wina „Arizona”. „Arizona mi została. I z nią żyję. Wypiję, położę się i nic mnie nie boli. Arizona ratuje nasze życia” – mówi jedna z portretowanych mieszkanek w filmie Borzęckiej – „Ja naprawdę jeszcze żyję!” – rozpacza inna. Jest tu wszystko, co potrzebne by wstrząsnąć telewizyjnym widzem, który mógł obejrzeć ten 46 minutowy film w głównym paśmie. Pozostawione same sobie dzieci, pijackie Polaków rozmowy, brud i bieda, samotna starość. Staruszka wieziona przez dzieci na taczce, starsza kobieta z przepukliną, jest i nawet zainscenizowane na potrzeby filmu świniobicie na oczach dzieci. „Mam wrażenie, że krytykuje się ją [Borzęcką] za to, że polski lud jest brzydki i że pije”[14] – oceniała Maria Wiernikowska przyznając reżyserce prawo do wyostrzania rzeczywistości, m.in. poprzez sponsorowanie lokalnego pijaństwa.

Co zarzucano autorce? Lista jest długa – przede wszystkim nieuczciwość i efekciarstwo. „To epatowanie najbardziej brutalnymi scenami z życia chłopstwa, odwołując się do najniższych instynktów widzów”[15] – grzmiał Łoziński, dla którego Arizona to film niemoralny i nieprawdziwy, pozbawiony ludzkiego wymiaru. Nie brakowało zjadliwej krytyki: Borzęcka miała zrobić „patchwork z ludzi”, ukazując ich zbydlęcenie, poniżając a nie biorąc w obronę, cynicznie wykorzystując ich historie.

Sama autorka wybrała Zagórki właśnie z powodu ich przeciętności chcąc „nakręcić film o zagubieniu i niemożności odnalezienia się w nowej sytuacji. W pewnym sensie o nas wszystkich”[16]

W innym miejscu reżyserka stanowczo twierdziła, że stworzyła „ (…) film o ludziach prostych, naiwnych i dobrych, o pięknych solidarnych relacjach, sklepie na krechę, matkach, które młodszym dzieciom oddają ubrania po swoich, mężczyznach, którzy pożyczają sobie samochód, o tym, że o każdej porze można zapukać do kogoś pożyczyć cukier. Gdyby nie ta solidarność, nie przeżyliby. (…) Czy te 14  kontenerów wina jest w tym wszystkim najważniejsze?”[17] – pytała retorycznie.

Ciągnik Ursus C-4011 na jednej z ulic miasta, Państwowe Gospodarstwo Rolne w Lesznie 1976, autor nieznany, prawa i źródło: NAC

Czy jej misję właściwie zrozumieli sportretowani w filmie mieszkańcy i ich sąsiedzi? W reportażu „Kac po Arizonie” wspominali gorzko: „Najlepiej z człowieka zrobić małpę i tak go zostawić[18]”. Edyta Gietka próbująca zrekonstruować krajobraz siedem lat po Arizonie też nie ma dla czytelników opowieści z happy endem: po 17 wszyscy w Zagórkach czekają na Providenta a o dokumencie i wywołanym nim zamieszaniu mało kto chce rozmawiać. Film zrobił z mieszkańców „obśmiewisko”, pozostawiając z nierozwiązalnymi problemami, ukorzenioną bezradnością i smutną deziluzją: unaocznioną na telewizyjnym ekranie szpetotą.

Ostatni punkt na liście chwalebnych zmian w Zagórkach stworzonej przez sołtysa, który m.in. chciał pozwać dokumentalistkę, brzmi: „Wstyd już się nie ciągnie za nami na dworcach, pośredniakach, słupskich szkołach. Dzięki upływowi czasu stopniowo zaniechano oględzin wioski i nas niczym małpy w zoo”[19].

Dziś, choć współczesny widz zobaczył już na ekranie niejedno, film Borzęckiej nadal budzi co najmniej dyskomfort[20]. 25 lat po premierze filmu wytykany przez krytyków jako jeden z największych mankamentów dokumentu brak szerszego kontekstu dla prezentowanej „czarno na czarnym”[21] degeneracji Zagórek sprawia, że mieszkańcy wsi dryfują gdzieś w bezczasie i poza przestrzenią w alkoholowej malignie snując rwaną, śmieszno-straszną opowieść o życiu w czyśćcu, do którego trafili za nieznane grzechy. Turpistyczna estetyka wzmacnia tylko niesmak tej nie do końca chcianej wizyty w postpegeerowskich mieszkaniach. Jeśli więc powstanie PGR-ów choćby jedynie w propagandzie PRL-u miało przybliżyć status robotnika rolnego do robotnika przemysłowego, to film Borzęckiej robi wszystko by z upadku prowincji uczynić fascynujący obiekt, który można w zaciszu własnego lokum z wielkiej płyty skwitować: „U nas czegoś tego nie ma”.

Warto więc powtórzyć raz jeszcze pytanie stawiane przez krytyków Arizony nieco je doprecyzowując: czy film ma widzami wstrząsać, czy pokazywać prawdę? I do kogo prawda ta ma należeć.

Widok zewnętrzny budynku obory wielostanowiskowej, Państwowe Gospodarstwo Rolne w Lesznie 1976, autor nieznany, prawa i źródło: NAC

Ludzie za mgłą, czyli Irena Kamieńska o polskiej wsi

„Dosyć wcześnie zdałam sobie sprawę, że gdy wszyscy chcą powiedzieć wszystko, dokumentalista, który chciałby mówić głębiej o pewnych sprawach, nie może tylko podstawiać mikrofonu, żeby się ludzie wykrzyczeli. To jest łatwizna. Telewizja robi to, i słusznie; jest po to aby informować o nastrojach społecznych. Ale dla filmu dokumentalnego z ambicjami jakiegoś uogólnienia – to za mało” – komentowała Irena Kamieńska po otrzymaniu nagrody za Robotnice na Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie w 1981 roku[22]. W 1993 pokaże Mgłę – opowieść o mieszkańcach likwidowanego właśnie PGR-u w Targowskiej Woli, który może stanowić swoisty kontrapunkt dla propozycji Borzęckiej.

Ten 20 minutowy obraz deprymującej pustki wyziewającej z porzuconego gospodarstwa oddaje głos bohaterom – zagubionym i zrozpaczonym, zawiedzionym demokracją. Opustoszały, pozbawiony życia PGR staje się smutną dekoracją opowieści o tęsknocie za tym co minęło i beznadziei tu i teraz, gdzie „żyje się z dnia na dzień, żyje się na kredyt”. W filmie Kamieńskiej również pojawiają się łzy bezsilności, ale jej bohaterowie nie pozostają bierni. „Nie możemy zrozumieć dlaczego teraz w Polsce pracy zabrakło” – stwierdzają. Żyją z zasiłków, zadłużają się, czują się oszukani i pozostawieni sami sobie przez władzę, która odebrała im pracę. Od nowego nie ma odwołania, a to co reprezentują nie jest w obecnej logice opłacalne. „Elity miały pracę i będą mieli” – utyskują w przededniu likwidacji pociągu – ostatniego środka lokomocji, na który i tak nikogo nie stać. To portret ludzi na granicy wytrzymałości, którzy próbują zrozumieć co właściwie się wydarzyło, jaka jest geneza tej zmiany, która bezpowrotnie zmieniła ich dotychczasowe życie, w którym wiedzieli jak się poruszać. Teraz są jak we mgle, w której bezpowrotnie znika stary porządek[23]. „Interesowali ją ludzie przez władzę zapomniani, pozbawieni głosu. Mimo że nie poruszała tematów politycznych, w jej dokumentach obecny jest negatywny stosunek do peerelowskiej rzeczywistości”[24] – podsumuje Urszula Tes w skrupulatnej monografii tej empatycznej dokumentalistki, która zauważając peerelowską spuściznę bierności, powstrzymywała się od łatwych ocen[25].

Krajobraz po Arizonie

Dokument Borzęckiej, ponownie przywoływany przy okazji kolejnych rocznic transformacji, wciąż odbija się echem nie tylko w historiach mieszkańców Zagórek. „W 1997 roku powstała Arizona. Nie jestem zwolenniczką teorii spiskowych, ale podczas zbierania materiałów (a zbieram je właściwie od momentu likwidacji PGR-ów) często słyszę opinię, że Arizona jednoznacznie przekreśliła szansę na systemowe rozwiązanie problemu, bo przedstawiono w niej ludzi z PGR-ów w taki sposób, iż przepiją wszystko, cokolwiek dostaną – wspomina „interwencję” Borzęckiej Joanna Warecha[26], reżyserka filmu „PGR. Obrazy” i autorka książki „PGR. Obrazy. Historie Zlikwidowanych” [27] .

,,Mówili: „wiem, że o nas się myśli, że my jesteśmy taka Arizona”- dopisuje wspomniany już Piotr Binder, przypominając film, który ugruntował nieatrakcyjny wizerunek Polski popegeerowskiej. Trafnie definiuje kontekst, którego w dokumencie Borzęckiej zabrakło: „Te społeczności zostały utworzone sztucznie, ci ludzie zostali w nie wtłoczeni – przecież bardzo różne były losy osób, które tam trafiały. Wiele z nich znalazło się tam z braku alternatywy, pochodzili z biednych, wielodzietnych chłopskich rodzin i chcieli po prostu usamodzielnić się, a w PGR-ze można było znaleźć pracę i lepsze lub gorsze mieszkanie. Dalej, często to byli przesiedleńcy, ludzie, którzy dosłownie padli ofiarą wielkiej historii i geopolityki. Kilka dekad później, znów bez woli tych społeczności, bez jakichkolwiek pytań, nad ich głowami zostały podjęte decyzje, że państwo się z tego projektu wycofuje. A ich pozostawiono samym sobie”[28].

Czy dokumentaliści wrócą na Polską wieś, by pokazać jej współczesne oblicze? Filmy takie jak Bukolika (K. Pałka, 2021) budzą nadzieję na kolejne próby podjęcia tematów trudnych. Być może i mieszkańcy byłych PGR-ów dostaną szansę na opowiedzenie swojej potransformacyjnej historii.

  1. E. Gorzelak, Polskie rolnictwo w XX wieku. Produkcja i ludność, Warszawa 2010, s.114.

  2. J. Wilkin, Zróżnicowana i zmieniająca się polska wieś – synteza raportu w: Polska wieś 2020. Raport o stanie wsi, J. Wilkin, A. Hałasiewicz red., Warszawa 2020, s. 25.

  3. Por. Rzetelny, poparty badaniami reportaż J. Wylegały, Był dwór, nie ma dworu. Reforma rolna w Polsce, Wołowiec 2021.

  4. K. Wołodźko, Ludzie bez głosu – rozmowa z dr. Piotrem Binderem, „Nowy Obywatel” 23/2017 [dostęp: czerwiec 2022]

  5. P. Binder, Młodzi a bieda. Strategie radzenia sobie w doświadczeniu młodego pokolenia wsi pokołchozowych i popegeerowskich, Warszawa 2015.

  6. Tabloidowy tytuł reportażu Karola Kosiorowskiego zrealizowany w 29 rocznicę likwidacji PGR; zobacz: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/polska-gorszej-rzeczywistosci-29-lat-temu-zlikwidowano-pgr-y/6ehxy9j.

  7. Obecnie Krakowski Festiwal Filmowy. Było to drugie – po Nagrodzie Prezydenta Miasta Łodzi na Festiwalu Mediów „Człowiek w zagrożeniu” w 1997 roku – wyróżnienie dla filmu.

  8. Jak twierdzi E. Gietka w tekście Kac po Arizonie, „Tygodnik Przegląd” 45/2005.

  9. Tamże.

  10. A. Fidyk, Gadające głowy czyli co w dokumencie piszczy; rozmowa z Anną Koplińską, „Kino” 6/98, s. 8.

  11. Tamże, s. 9.

  12. M. Łoziński, Rosyjsko-polski festiwal dokumentu; rozmowa z Tadeuszem Lubelskim, „Kino” 7-8/98 s. 16.

  13. E. Szpak, Między osiedlem i zagrodą. Życie codzienne w PGR, Wydawnictwo Trio, s.11.

  14. M. Wiernikowska, Gadające…, dz. cyt., s. 7.

  15. M. Łoziński, Rosyjsko-polski.., dz. cyt., s. 16.

  16. E. Gietka, Kac po Arizonie…, dz. cyt.

  17. Tamże.

  18. Tamże.

  19. Tamże.

  20. Por. M. Nowak, Arizona Ewy Borzęckiej, czyli notatki z buszu w: Polskie kino dokumentalne. Historia polityczna 1989-2009, red. A. Wiśniewska, Warszawa 2009.

  21. M. Łoziński, Rosyjsko-polski…, dz. cyt. 

  22. Rozmowa Elżbiety Królikowskiej z Ireną Kamieńską, Daleka droga do Krakowa, „Film” 26/1981, s.2.

  23. Więcej: w Urszula Tes, Człowiek, zbiorowość, pamięć w filmach dokumentalnych Ireny Kamieńskiej, WAM, 2016

  24. Tamże, s. 6.

  25. Zob. też D. Wierski, Przeciw bezradności, z empatią wobec człowieka – recenzja książki „Człowiek, zbiorowość pamięć w filmach dokumentalnych Ireny Kamieńskiej” Urszuli Tes, „Pleograf” 3/2017; J. Huckova, Myśleć czy walczyć obrazem? Na marginesie książki Urszuli Tes (Urszula Tes, Człowiek, zbiorowość, pamięć w filmach dokumentalnych Ireny Kamieńskiej), „Przegląd Kulturoznawczy” 2/2017, s. 249-256.

  26. K. Górzyńska-Herbich, Zagłada małych światów – rozmowa z Joanną Warechą, „Nowy Obywatel”, 32/2019, [dostęp: czerwiec 2022].

  27. J. Warecha, PGR. Obrazy. Historie Zlikwidowanych, Warszawa 2018.

  28. K. Wołodźko, Ludzie bez głosu…, dz. cyt.


Patrycja Kruczkowska – socjolożka i kulturoznawczyni, sekretarz redakcji „Pleografu”. Jej zainteresowania badawcze skupiają się wokół zagadnień wykluczenia społecznego i partycypacji w kulturze. Jest współredaktorem m.in. publikacji „Ekskluzja w dyskursie  pracowników instytucji kultury”.

Streszczenie:

Autorka powraca do głośnego dokumentu E. Borzęckiej Arizona, by sprawdzić co budzący w latach dziewięćdziesiątych rozliczne kontrowersje film mówi nam dzisiaj o potransformacyjnej rzeczywistości likwidowanych Polskich Gospodarstw Rolnych i ich mieszkańców.

20 czerwca 2022