"Pleograf. Historyczno-Filmowy Kwartalnik Filmoteki Narodowej", nr 2/2022

Z ARCHIWUM

„Konopielka”. Stenogram z posiedzenia Komisji Kolaudacyjnej Filmów Fabularnych - pleograf.pl



DOI: 10.56351/PLEOGRAF.2022.2.08
Strona tytułowa stenogramu z kolaudacji Konopielki. Źródło: Archiwum FINA

 

S T E N O G R A M

z posiedzenia Komisji Kolaudacyjnej Filmów Fabularnych

w dniu 19 listopada 1981 r[1].

Obecni: Dyr. Czarska[2]

Dyr. Boniecki[3]

Ob. Burski[4]

Red. Dipont[5]

Tow. Janik[6]

Prof. Jankowski[7]

Prof. Jackiewicz[8]

Ob. Jesionowski[9]

Red. Klaczyński[10]

Ob. Kuśniewicz[11]

Dyr. Kruczkowski[12]

Reż. Kieślowski[13]

Płk. Lang[14]

Reż. Morgenstern[15]

Ob. Napiórkowski[16]

Reż. Leszczyński[17]

Ob. Redliński[18]

Prof. Tych[19]

Ob. Winiewicz[20]

Red. Wieluński[21]

Dyr. Zaporowski[22]

Na porządku dziennym: omówienie, filmu zrealizowanego przez reż.

W. Leszczyńskiego pt. „Konopielka w Zespole „Perspektywa”.

Przewodniczy: Dyr. Czarska

Przewodnicząca:

Witam serdecznie Państwa na kolaudacji filmu pana Witolda Leszczyńskiego pt. „KonopieIka”. Film zrealizowany został w Zespole „Perspektywa”, prowadzonym przez Pana Morgensterna. To jest czwarty film fabularny kinowy Pana Leszczyńskiego. Film ten długo czekał na realizację, ale jej się doczekał. Uprzejmie proszę o dyskusję.

Tow. Janik:

Z dużą satysfakcją zabieram głos, ponieważ z mego punktu widzenia mogę wygłosić same pochwały. Film jest bardzo dobrze zagrany, doskonale odbierałem nastrój, klimat tego filmu, co nie oznacza, że identyfikuję się z tymi postaciami. Film ten w wielu sekwencjach mnie bawił i sądzę, że może on liczyć na dużą publiczność. Chciałem reżyserowi pogratulować.

Ob. Jesionowski:

0 ile dobrze pamiętam – to jest trzecia ekranizacja powieści pana Redlińskiego i te trzy teksty przekonały nas o tym, że mają one bardzo wiele uroku, ale bardzo ciężko przekłada się je na obraz kinowy. Znam wszystkie trzy teksty i sprawiały one mi o wiele większą satysfakcję w czasie ich czytania, niż oglądania na ekranach. Dlatego można z tego wysnuć wniosek, że to nie są teksty możliwe do wiernego ich przełożenia na ekran i trzeba powiedzieć, że każdy z tych filmów był robiony przez innego reżysera. To też abstrahując od ogólnych stwierdzeń sądzę, że film należy przyjąć, skierować do szerokiego rozpowszechniania, ale niestety nie mam tak dobrego zdania o tym filmie, jak mój przedmówca.

Dlaczego? Film jest czarno-biały i nie wiem, czy jest to świadomy wybór reżysera, czy też inne względy odegrały tutaj rolę. (Przewodnicząca: To jest świadomy wybór reżysera.) Uwag kolaudacyjnych nie mam, ale nie jestem zwolennikiem przekładania na ekran tego, co jest lepsze w czytaniu.

Red. Klaczyński

Mnie się film podobał, ale książkę czytałem również z dużym zainteresowaniem. Przypuszczam, że istnieje w literaturze ogromny obszar prozy, który w ogóle nie nadaje się do adaptacji. Na pewno nie można dawać żadnych recept na adaptację literatury na ekran, ale wydaje mi się, że w przypadku prozy pana Jedlińskiego nie sposób wiernie, literalnie oddać uroków tej prozy i jest związane ze sprawą języka literackiego. Jeżeli zgodzimy się z tym, że literatura pana Redlińskiego nie jest przekładalna na język obrazu, to chciałbym zaproponować, abyśmy ten film potraktowali jako dzieło autonomiczne i wtedy inaczej będzie wyglądała nasza dyskusja, ale trzeba powiedzieć, że reżyser w drodze zastosowania własnej stylistyki, był przez cały czas bardzo konsekwentny i tym się cały jego film charakteryzuje. Tu są jakieś postaci i jakieś obrazy bardzo ściśle ze sobą zrośnięte i dlatego ten utwór jest ładny w tej swojej spójności. Natomiast zdumiewa mnie jedna rzecz, jeżeli zgadzamy się na to, że nie ma innego sposobu na adaptację literatury Pana Redlińskiego, jak na zasadzie utworu równoległego, to chciałbym się zastanowić nad posłaniem tych utworów, bo uważam, że Panu Redlińskiemu chodzi o coś innego. Jego wieś została pokazana z ogromnym poczuciem humoru, czasem z elementami okrucieństwa, było w tym jakieś bardzo ostre spojrzenie na te sprawy, a tutaj wyszedł ten moment liryczny, bo szczególnie w finale odczułem, że jest jakiś żal za tym, że ta wieś ze swoimi obyczajami, ze swoimi urokami odchodzi. To jest na pewno jakiś element bardzo ważny tego utworu, bo ta przyszłość jest jedną, wielką niewiadomą, podczas kiedy dotychczasowe życie tej wsi było niespieszne, ludzie mieli czas, aby przyjrzeć się przyrodzie i sami byli bliżsi przyrody i dlatego łatwiejszy był sposób porozumiewania się ze światem. Ale ten świat już umarł razem z bohaterami tego opowiadania. Uważam, że w filmie na te sprawy reżyser położył akcent. Dlaczego myślę, że zarówno opowiadanie, jak i film są utworami autonomicznymi. A więc dlatego, że od strony myślowej prowadzą w inne kierunki. W sumie film akceptuję i proponuję skierować go do rozpowszechniania.

Prof. Jankowski:

Nie chciałem zabierać głosu, bo nie mam nic szczególnego do powiedzenia na temat filmu. Kartę wypełniłem, dając filmowi jedną z najwyższych ocen. Mój odbiór jest analogiczny jak pana Janika, ale na pewno można porównywać – co jest lepsze w powieści, a co w filmie. Są pewne dzieła filmowe, które wywodzą się z książek, ale które znacznie od pierwowzorów literackich odbiegają i dlatego trudno jest od tej strony ten film oceniać. Trzeba powiedzieć, że jest to film, który znacznie odbiega od tego, co oglądaliśmy na tej sali. Odczuwam duży przesyt filmami, których historie dzieją z dnia na dzień, które mają jakby charakter doraźny.

A to jest film, który daje monografię środowiska, a ponieważ jest on dalszy czasom, kiedy była pisana książka, więc tym bardziej wyczuwa się jakąś nostalgię i stąd wrażenie, że w filmie zostało zmienione przesłanie autora. Całkowicie zgadzam się z uwagami, jakie padły w czasie dzisiejszej dyskusji. Ja o tym filmie mam bardzo wysokie mniemanie i to pod każdym względem. Tutaj Panowie mówili, że reżyser zrezygnował z koloru. Nie wiem – czy to jest dobrze, czy źle i trudno mi wyobrazić sobie w tej chwili ten film na taśmie kolorowej, bo nie wiem, jaki byłby jego odbiór. Reżyserowi gratuluję tego dzieła.

Decyzja o skierowaniu do rozpowszechniana Konopielki. Źródło: Archiwum FINA

Ob. Winiewicz:

Sprawa oceny tego filmu jest dość trudna, bo jednak w każdej sekwencji szukamy odniesienia do utworu literackiego pierwowzoru i to niewątpliwie rzutuje na ocenę tego dzieła. Moim zdaniem Redliński jest nieprzekładalny na język filmowy, na język obrazów, akcji i potwierdziły to stanowisko inne filmy zrobione w oparciu o teksty tego autora. Wszystkie podejmowane próby doprowadzają reżysera do poniesienia totalnej klęski. Dlatego zgadzam się z tym, że oceniając film, należałoby się oderwać od pierwowzoru literackiego i potraktować film jako autonomiczny utwór i wtedy doceniamy w tym wypadku, że mamy do czynienia z logicznym ciągiem myślowym autora.

Trzeba powiedzieć, że ten film jako autonomiczne dzieło, wyróżnia się znacząco i wydaje mi się, że kwestią podstawową, mimo tego oderwania się reżysera od tekstu literackiego, to jednak występują tutaj sprawy natury moralnej, które są tożsame, jak u Redlińskiego. W moim przekonaniu aktorstwo i to dobre aktorstwo wnosi do filmu to, czego nie było w literaturze, bo to nie są dialogi wygłaszane na ekranie, ale aktorzy tak dalece utożsamiają się z granymi przez siebie postaciami, nie dostrzegamy obecności aktorów. Jest to również zasługą kostiumów, zdjęć i wszystko to razem wzięte daje obraz jakiejś wsi, jakiegoś małego społeczeństwa, który jest w rezultacie zbliżony do tego, jak tę wieś i tych ludzi wiedział Redliński. Tutaj chciałbym podkreślić swoje wielkie uznanie dla aktorów i dla reżysera za takie ich prowadzenie, bo film nie jest przeciążony dialogami, nie mamy tu zbyt wiele tekstu, a zarazem dialogi nie są mechanicznie wyrwane z kontekstu szerszego i nie można mówić w żadnym wypadku o tym, że zostały na ekran przeniesione mechanicznie. Zgodzę się z tym, że język Redlińskiego jest nieprzekładalny na obraz i dlatego reżyser próbował stworzyć ten inny obraz, inny świat, inny od świata Redlińskiego, ale zbliżony. W tym kontekście rozumiem dlaczego reżyser chciał zrobić film czarno-biały, ażeby móc zastosować formę i kształt w sposób bardzo konsekwentny, ażeby móc dać język plastyczny i kompozycję inscenizacyjną logiczną, spójną z postaciami i dialogami. Przy okazji chciałem podkreślić, że zdjęcia do tego filmu były wykonywane przez debiutanta.

Jeszcze raz podkreślam, że forma, inscenizacja, kompozycja były przeprowadzone konsekwentnie, że jest to wszystko precyzyjnie przemyślane i precyzyjnie przeprowadzone i dlatego oceniam film bardzo wysoko, aczkolwiek nie podzielam optymizmu pana Janika, że odbiór masowy będzie w tym przypadku zapewniony. Jestem przekonany, że ludzie, którzy czytali „Konopielkę” będą się zastanawiali nad tym, czy utwór jest zgodny z duchem literatury. Uważam, że największe gratulacje należą się ludziom, którzy podejmują się przeniesienia na ekran utworu literackiego.

Ob. Napiórkowski:

Ze zdziwieniem przysłuchuję się tej rozmowy, która właściwie sprowadza się do tego – czy lepiej czytać książkę, czy lepiej chodzić do kina. Naturalnie to nie dotyczy tylko adaptacji zrealizowanej przez pana Leszczyńskiego. Jeżeli tak mamy patrzeć na ekran, to jednak w tym wypadku dojdziemy do wniosku, że w tym obrazie i w tym przesłaniu filozoficznym jest coś ponadczasowego i dlatego tak bardzo trudno jest ustalić – czy film jest lepszy, czy proza. Sądzę, że dokonując bardzo dokładnej analizy utworu filmowego doszlibyśmy do wniosku, że mnóstwo szczegółów zyskało przy przeniesieniu ich na obraz. Sądzę, że przy takim filmie trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie – czy on robi wrażenia, czy nie robi? Nie można też na tej sali wyrokować – czy film zdobędzie publiczność, czy nie.

Przewodnicząca:

Czy można prosić pana Redlińskiego o ocenę tego filmu, bo wiele tutaj powiedziano na temat i filmu i literatury, jak też na temat adaptacji literatury na film. Zostało też nam zaprezentowane stanowisko, że pewne utwory są nieporównywalne i tak jest w tym przypadku. Chcielibyśmy się dowiedzieć od autora, czy uważa, że film daleko odbiega od jego prozy, czy nie. Jak też chcielibyśmy dowiedzieć się – jak Pan odebrał ten film jako widz.

Ob. Redliński:

Ponieważ mam za sobą prawie trzydzieści realizacji moich utworów, mam na myśli realizacje teatralne, jak i filmowe, więc przyznam się, że zawsze takie dyskusje i pierwsze zetknięcie z adaptacją mojej prozy muszę odcierpieć. W jednym przypadku cierpię bardziej, w drugim mniej i doskonale rozumiem, że czym innym jest tekst literacki, a czym innym utwór, jaki w oparciu o ten tekst powstaje. Są to utwory tak bardzo różne jak różni się twórczość pani Jakubowskiej od twórczości pani Olgi Lipińskiej. Kiedy moją książkę wziął do ręki reżyser Leszczyński i mimo, że jest on doświadczonym reżyserem, to nie miałem złudzeń, że jemu ten tekst mogę powierzyć, ale też nie sądziłem, że zobaczę na ekranie replikę mojej książki.

Zawsze uważałem i uważam nadal, reżyser Leszczyński jest autorem najpiękniejszego polskiego filmu „Żywotu Mateusza” i umowy między nami stanęła taka, że to nie musi być na ekranie „Konopielka”, ale to musi być piękny film i tylko tyle. Wiem, że reżyser Leszczyński jest artystą, nawet wielkim artystą i dlatego nie mogłem od niego wymagać, aby był ilustratorem mojej książki i pod tym względem żadnych złudzeń nie miałem. Dziękuję tym Państwu, którzy mówili o autonomiczności utworów, bo to jest najbardziej słuszne podejście do sprawy. Uważam, że powstał film piękny i jeżeli nawet nie przekazał książki w całości, to przekazał stan mego ducha, zanim przystąpiłem do pisania książki. Przypuszczam, że Leszczyński, przeszedł w te rejony, w jakich się znajdowałem przed napisaniem książki, a poza tym są ogromne różnice języka i kto próbował pisać, wie jak bardzo są to sprawy skomplikowane. Mam tu na myśli zarówno technikę pisania, jak i technikę realizacji filmowej i na te skomplikowane techniki chciałbym zwrócić szczególną uwagę.

Witold Leszczyński, Krzysztof Majchrzak, Konopielka, Autor: Romuald Pieńkowski, Prawa: Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny

Przewodnicząca:

Czy ktoś z Państwa chciałby jeszcze zabrać głos? Jeśli nie ma chętnych, to poproszę szefa zespołu o zabranie głosu.

Ob. Burski:

Niezależnie od teoretycznych trudności, które są poważne przy przekładaniu literatury na film, niezależnie od tego, co powiedział pan Redliński, którego wypowiedź była bardzo piękna i spotkaliśmy się w rzadką pokorą wobec filmu i jego autora, można mówić, o związku pomiędzy literaturą a filmem. Niewątpliwie adaptacja filmowa jest nadawaniem kształtu pierwowzorowi literackiemu i często jesteśmy świadkami uniżonego stosunku do literatury, kiedy teraz coraz częściej zdarza się, że dla literatury pierwowzorem staje się kino. Dlatego sądzę, że nadszedł czas, aby kino traktować na zasadach autonomicznych i to powinno znajdować odbicie w traktowaniu literatury. Trzeba powiedzieć, że w przypadku filmu mamy do czynienia nie tylko z bardzo różnym językiem wypowiedzi artystycznej, ale i z prawidłowością interpretacji, z jakimś pochyleniem się nad tekstem. Ten film jest dla naszego zespołu bardzo ważny i cieszę się, że wszyscy mają taki stosunek do reżysera Leszczyńskiego po jego długiej nieobecności w filmie fabularnym. Chciałem podkreślić, że jest to film jego jakiś bardzo własny, bo takim językiem reżyser operuje, ale zarazem wyczuwa się, że reżyser nie chciał niczego uronić ze źródła literackiego i w ten sposób pokazał nam swój stosunek do sztuki, do literatury i warto zauważyć, że robi on to w sposób uczciwy. To jest interpretacja, bo nie ma innego wyjścia z sytuacji przy adaptacji literatury na film, jest to interpretacja tekstu, uwzględniająca kategorie moralne, problemy estetyczne. Są w tym filmie oczywistości, które są bardzo trudne do wyinterpretowania i to wszystko jest niezwykle cenne. Mamy tutaj przykład utworu, który świadczy o powinowactwie między filmem a literaturą.

Reż. Leszczyński:

Przede wszystkim chciałbym podziękować profesorowi Jankowskiemu za wypowiedź, ponieważ była ona dla mnie najważniejsza z punktu widzenia mego artystycznego życiorysu. Po wykonaniu „Żywotu Mateusza” zrobiłem jeszcze dwa filmy kinowe, a mianowicie „Rewizję osobistą” i „Rekolekcje”.

Ale nie miałem dobrego samopoczucia po zrobieniu tych dwóch filmów i teraz dopiero mam samopoczucie, że wracam jakby do siebie, ale własne przekonanie nie jest wystarczające, ale głosy w dyskusji w tym przekonaniu mnie utwierdziły i dlatego mam poczucie, że mam już za sobą okres umierania. I za to chciałem ogromnie podziękować. Teraz chciałbym się ustosunkować do wypowiedzi, które były skrajne. Pan Jesionowski potępił film porównując go z literaturą, parę dni temu spotkałem się z Czeszką – reżyserem teatralnym i dyskutowaliśmy nad filmem „Pociągi pod specjalnym nadzorem”[23], a który był zrealizowany w oparciu o tekst literacki Hrabala i zastanawialiśmy się wtedy nad rolą reżysera i autora tekstu literackiego, czy autorem tym Hrabal, czy Menzel i doszliśmy do wniosku, że takie porównania nie mają żadnego sensu. Sądzę, że można byłoby to powiedzieć również i w przypadku mojego filmu.

Zapytali Państwo – dlaczego zrobiłem film czarno-biały, a nie kolorowy? Uważam, że kolory biały i czarny oraz ich wszystkie odcienie są kolorami najbardziej szlachetnymi. Poza tym w dyskusji na stylistykę filmu zwrócił uwagę jedynie pan Winiewicz, który jest bliski memu sercu i który nazwał sprawy po imieniu, bo nie wiem czy Państwo zwrócili uwagę na to, że film jest fotografowany ujęciami statycznymi, że nie ma tam picu, a kamera porusza się po kompozycji symetrycznej. Sądziłem, że taka narracja nada temu filmowi pewną godność i dlatego przy takim podejściu taśma czarno-biała była oczywista. Osoby, które uważnie przyglądały się poszczególnym kadrom, z pewnością zauważyły, że nie ma tam pełnej bieli, jak nie ma pełnej czerni i to byłoby bliższe tej stylistyce a,b,c, niż gdybym film robił na Eastmanie[24] made in USA. Tutaj Pan Jankowski zapytał – skąd wziął się film czarno-biały? Jakie ma on szanse powodzenia u widowni? Chciałbym powiedzieć o trendach światowych, jakie obecnie panują i są to trendy bardzo silne i tu przykładem może być film „Manhattan”[25], który był kręcony na negatywie kolorowym, a potem twórcy zdecydowali się na negatyw czarno-biały. Po filmach telewizyjnych i szaleństwach, jakie się działy, dążą twórcy do pewnej prostoty, której wyrazem jest film czarno-biały. Pamiętam, że nie najlepiej czułem się, jak z Kondratiukiem zrobiłem film kolorowy. Jeżeli przyjeżdżają przedstawiciele Festiwalu w Cannes i dowiadują się, że jest zrobiony jakiś film czarno-biały, to już ten fakt powoduje ich zainteresowanie i najczęściej te filmy są zapraszane do przeglądów. Myślę, że to jest trend, który występuje nie tylko w naszej kinematografii, ale zauważyłem również te tendencje, kiedy byłem w Oslo. Jeden z najbardziej znanych reżyserów norweskich zrobił film pod tytułem „Kolos”[26] też na taśmie czarno-białej. Rozmawiałem na ten temat z Polańskim, który sądzi, że szaleństwo Eastmana kończy się, bo nie można wprost na taśmie kolorowej oddać stylistyki prostoty i uczuć.

Dla mnie prostota jest jakimś elementem konstrukcyjnym i również chodzi mi o prostotę uczuć. Jeżeli w dyskusji uznano, że jednak istnieje spójność między prozą Redlińskiego i moim filmem, to wydaje mi się, że ona istnieje w kategoriach uczuć. Według mnie ta proza, film, jak uroda języka, jakim operuje autor literatury, stanowią pewien nierozerwalny trójkąt i to wpływało na taką właśnie realizację filmu, bo chyba wszyscy w filmie odczuli i radość i śmiech, a z drugiej strony i uczucia tragizmu i czułości. Starałem się te wszystkie odcienie ludzkich przeżyć wyrazić w takiej formie, jaką zastosowałem. Sądzę, że jest to już widoczne w pierwszej partii filmu, kiedy Kaziuk z Ziutkiem jadą na wozie po drzewo, kiedy mówią o tym, że drzewa są ich braćmi i siostrami i sądziłem, że takie potraktowanie tej sceny powoduje już uczucie tkliwości, jakieś pojednania się z przyrodą, czy nawet utożsamienia z nią. Naturalnie to są rzeczy marginesów ale ktoś w dyskusji mówił o tym, że z ekranu bije uczucie nostalgii za odchodzącym światem. Trzeba powiedzieć, że odchodzenie tego dawnego świata dzieje się na naszych oczach. Co to są te Taplary? Ja je traktuję w kategoriach tęsknoty za ładem moralnym. Było dobrze dopóki ten świat nie był niczym zakłócony, ale już przybycie nauczycielki spowodowało zamieszanie w tym świecie, poruszenie, ale trzeba powiedzieć, że ten odchodzący świat jest piękny i dlatego powoduje tęsknotę, bo wtedy wszystko było jasne, proste, uładzone. W gruncie rzeczy moją główną intencją było zrobienie filmu o tęsknocie za tym odchodzącym, prostym rajem.

Krzysztof Majchrzak, Konopielka, Autor: Romuald Pieńkowski, Prawa: Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny

Przewodnicząca:

Czy ktoś z Państwa chciałby jeszcze zabrać głos? Chciałabym powiedzieć, że scenariusz pana Witolda Leszczyńskiego został napisany 7 lat temu, że wzbudził on bardzo duże obiekcje z różnych powodów. Pierwszy obawa dotyczyła tego, czy soczysta proza pana Redlińskiego będzie mogła być przeniesiona na obraz filmowy, obawiano się o rezultaty tego filmu, który mógł być w rezultacie okrutną groteską i tego chyba najbardziej obawialiśmy się. Chciałam z dużą satysfakcją odnotować, że otrzymaliśmy propozycję filmową, która jest co prawda odrębnym dziełem, jeżeli chodzi o prezentację uczuć i refleksji w porównaniu z literaturą, ale mimo tej odrębności film jest przepojony mądrą refleksją i jest rodzajem filmu, jakiego dawno na tej sali nie oglądaliśmy. Bardzo mnie ucieszyła jedna z uwag w dyskusji, która zmierzała do tego, że na ekranie została ukazana prawda. Jest też faktem, że nasi twórcy w ostatnim czasie bardziej zajmują się problemami bieżącymi, aczkolwiek i te filmy nie są pozbawione refleksji. W każdym razie ten film na pewno wzbogaca wachlarz repertuarowy naszej kinematografii. Nie chciałabym oceniać filmu w kategoriach warsztatowych, bo Państwo zrobili to w wymiarach dostatecznych, mówił na ten temat szczególnie Pan Winiewicz, który zwrócił uwagę na koncertowe aktorstwo, bo mamy wrażenie takie, że patrzymy na ekranie nie na aktorów, a na ludzi, którzy są takimi, którzy w takich warunkach i w takiej warstwie obyczajowej żyją. To jest możliwe tylko wtedy, kiedy aktorstwo jest na niezwykle wysokim poziomie, bo tylko wtedy odczuwa się, że to nie są aktorzy.

Trudno jest mówić tutaj o niepokojach, związanych z frekwencją na tym filmie, bo myśmy nigdy nie znali naszych widzów, a dzisiaj chyba znamy ich jeszcze gorzej, niż dawniej. Chciałam przypomnieć, że „Żywot Mateusza” stał się bestsellerem, a tego wtedy też się nie spodziewaliśmy. Właściwie nie wiem czy nasz widz tęskni za czymś prostym, czy nie i na to będą mogły dopiero odpowiedzieć wyniki rozpowszechniania. Na pewno zadaniem rozpowszechniania będzie rozbudzenie zainteresowania dla tego filmu, a wtedy będziemy mogli być spokojni o wyniki, co jest ważne i dla autora i dla całej kinematografii, ale jestem przekonana, że film ten znajdzie miejsce w naszym repertuarze.

Potwierdzam, te pozytywne opinie, przyłączam się do nich i chciałam podkreślić, że odczuwam osobiste zadowolenie z faktu, że reżyser Leszczyński jest znowu odmieniony na lepsze, a to lepsze wiążę z filmem „Żywot Mateusza”. Chciałabym złożyć mu gratulacje, film przyjmujemy, dziękuję Państwu.

  1. Archiwum FINA, sygn. A-344, poz. 284. W przedstawionym tekście wprowadzono jedynie niewielkie zmiany interpunkcyjne i ortograficzne. Transkrypcja i opracowanie: Emil Sowiński.

  2. Daniela Czarska – wicedyrektor departamentu programowego Naczelnego Zarządu Kinematografii.

  3. Roman Boniecki – dyrektor Zjednoczenia Rozpowszechniania Filmów.

  4. Juliusz Burski (1933-1990) – kierownik literacki Zespołu Filmowego „Perspektywa”. W latach 1989-1990 przewodniczący Komitetu Kinematografii.

  5. Małgorzata Dipont (1940-2021) – dziennikarka filmowa związana z czasopismami „Film” i „Kino”.

  6. Zygmunt Janik – Wydział Kultury KC PZPR.

  7. Henryk Jankowski (1929-2004) – filozof związany z Uniwersytetem Warszawskim.

  8. Aleksander Jackiewicz (1915-1988) – krytyk filmowy, pisarz, badacz związany z Instytutem Sztuki Polskiej Akademii Nauk i Państwową Wyższą Szkołą Filmową Telewizyjną i Teatralną w Łodzi.

  9. Jerzy Jesionowski (1919-1992) – pisarz, działacz Związku Literatów Polskich. W latach 1968–1971 był kierownikiem artystycznym Zespołu Filmowego „Wektor”.

  10. Zbigniew Klaczyński – krytyk filmowy związany z czasopismami „Film” i „Kino”.

  11. Andrzej Kuśniewicz (1904-1993) – pisarz, działacz Związku Literatów Polskich.

  12. Marian Kruczkowski – dyrektor Wytwórni Filmów Dokumentalnych.

  13. Krzysztof Kieślowski (1941-1996) – reżyser filmowy, z-ca kierownika artystycznego Zespołu Filmowego „Tor”.

  14. Wacław Lang – pułkownik Ludowego Wojska Polskiego. Przedstawiciel Ministerstwa Obrony Narodowej przy Naczelnym Zarządzie Kinematografii.

  15. Janusz Morgenstern (1922-2011) – reżyser filmowy, kierownik artystyczny Zespołu Filmowego „Perspektywa”.

  16. Zbigniew Napiórkowski (ur. 1947) – autor zdjęć do filmu „Konopielka”.

  17. Witold Leszczyński (1933-2007) – reżyser filmowy.


  18. Edward Redliński (ur. 1940) – pisarz i scenarzysta.

  19. Feliks Tych (1929-2015) – historyk i publicysta.

  20. Krzysztof Winiewicz (1933-1986), autor zdjęć, w latach 1973-1983 wiceprezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich.

  21. Lech Wieluński – krytyk filmowy, redaktor naczelny tygodnika „Ekran”.

  22. Janusz Zaporowski – dyrektor przedsiębiorstwa Film Polski.

  23. „Pociągi pod specjalnym nadzorem” (reż. Jiří Menzel, 1966).

  24. Chodzi o taśmę barwną Eastman Kodak.

  25. „Manhattan” (reż. Woody Allen, 1979)

  26. Co ciekawe, Witold Leszczyński w 1993 roku w koprodukcji z Norwegami zrealizuje film o identycznym tytule.

18 czerwca 2022