STENOGRAM
z posiedzenia Komisji Kolaudacyjnej Filmów Fabularnych
w dniu 18 listopada 1985 r.[1]
Obecni:
Dyr. Schonborn[2]
Red. Bajer[3]
Dyr. Bach[4]
Reż. Bossak[5]
Red. Dondziłło[6]
Reż. Chmielewski[7]
Prof. Jackiewicz[8]
Prof. Jankowski[9]
Płk Jurek[10]
Reż. Hoffman[11]
Reż. Kawalerowicz[12]
Red. Koźniewski[13]
Red. Kuszewski[14]
Ob. Jesionowski[15]
Płk Lang[16]
Reż. Majewski[17]
Prof. Gołębiowski[18]
Red. Gazda[19]
Red. Mularczyk[20]
Płk Majchrowski[21]
Ob. Olański
Reż. Rybkowski[22]
Red. Wieluński[23]
Reż. Zanussi[24]
Przedst. Kinematografii
Węgierskiej[25]
Na porządku dziennym: omówienie filmu p.t. “CK dezerterzy” – zrealizowanego przez reż. Janusza Majewskiego w koprodukcji z kinematografią węgierską. Film zrealizowany został w Zespole ” Zodiak”.
Przewodniczy – Dyr. Schonborn
Przewodniczący:
Najpierw chciałem przeprosić członków Komisji Kolaudacyjnej za nietypową porę kolaudacji i nietypowy jej przebieg i mam tutaj na myśli sprawy dźwięku, ale nikt z nas nie mógł przewidzieć tego rodzaju efektów. To też prosiłbym, ażeby Państwo zapomnieli o tego rodzaju niedoskonałościach. Przystępujemy do dyskusji nad filmem.
Red. Koźniewski
Muszę powiedzieć, że film bardzo mnie znudził, bo jest w nim masę skeczów, ale brak mi jest ciągłej dramaturgii. Film niewątpliwie i bardzo wyraźnie rozpada się na dwie części. W sumie trzeba powiedzieć, że realizacja tej pozycji ekranowej pomyślana była jako film rozrywkowy. Oczywiście, że oglądając ten film nie ma żadnych powodów do zgłaszania zastrzeżeń merytorycznych, czy też zastrzeżeń natury politycznej, bo jest to pozycja czysto rozrywkowa, ale jest to film mało dramatyczny, chociaż trzeba powiedzieć, że ma on bardzo piękną scenografię i bardzo dobrze jest zagrany każdy z tych skeczów.
W sumie uważam, że byłoby o wiele lepiej, gdyby ten film został znacznie skrócony, gdyby ukazał się na ekranie w postaci jednej części, a nie dwóch części, gdyby trwał on niecałe dwie godziny. Jeżeli można byłoby pójść w tym kierunku, to wydaje mi się, że film zostałby udoskonalony i byłoby to dla niego pożyteczne.
Ob. Jesionowski:
Nie zgadzam się z tą oceną Kolegi Koźniewskiego. Czytałem powieść, która stała się podstawą do scenariusza 50 lat temu i na pewno pamięć ludzka jest zawodna, ale pozostało mi przekonanie, że jest to materiał zwietrzały i dlatego sądziłem, że trudno jest zrobić z niego coś do oglądania, a tymczasem spotkała mnie przyjemna niespodzianka i przez 3 godziny z przyjemnością patrzyłem na ekran, bez znudzenia i jestem pełen uznania dla reżysera, któremu udało się w ten zwietrzały materiał literacki tchnąć tyle życia ekranowego.
Miałbym uwagę tego rodzaju, że jednak druga część filmu jest gorsza od pierwszej, bo jest niezborna, są w niej skecze, które nie posuwają akcji naprzód. Tym niemniej uważam, że w tym gatunku film ten jest osiągnięciem, że nie przypominam sobie, ażebyśmy w naszej kinematografii oglądali taki film i wysunąłbym tutaj jeszcze jeden argument, a mianowicie – sprawy, o jakich jest mowa w filmie, będą mogły być z powodzeniem oglądane również i za 10 lat. W każdym razie niewątpliwie jest to film do oglądania i to do oglądania z przyjemnością i jestem przekonany, że takie wrażenia są w większości kolaudantów. Jestem przekonany, że nie będzie to film oglądany przy pustych salach i dlatego chciałbym pogratulować reż. Majewskiemu.
Red. Wieluński
Popieram to, co powiedział Pan Jasionowski i chciałbym polemizować z głosem Pana Koźniewskiego, bo wbrew pozorom nie jest to film o niczym. Jest to film o rodzącej się niepodległości państw, które znajdowały się pod okupacją austriacką i sprawy te dotyczą zarówno Czechosłowacji, Polski, jak i Węgier, to jest film o rewolucji, o przełomie, jaki nastąpił w roku w 1918, kiedy doszło do upadku imperium habsburskiego. Dlatego poza elementami komediowymi, które są w tym filmie niewątpliwe – jest tutaj o wiele więcej, bo mamy sceny groteskowe, mamy sceny mówiące bardzo wiele o obyczajach, jakie panowały w wojsku CK i jest tutaj coś z Haska i na pewno wiele z Sejdy i w moim przekonaniu jest to film bardzo istotny właśnie z tych względów również dla naszej kinematografii.
Czytałem książkę, która stanowiła podstawę scenariusza też bardzo dawno, bo chyba 40 lat temu i doskonale pamiętam te końcowe sytuacje, które dla mnie w sposób niewątpliwy mówiły o rewolucji, bo nie bez powodu zostaje wniesiony czerwony sztandar, który mówi bardzo wiele o ruchach niepodległościowych i o ich zabarwieniu politycznym. Dotyczy ta sytuacja właśnie tych trzech krajów, jak Polska, Czechosłowacja i Węgry. Nie mam wątpliwości co do tego, że film ten znajdzie swoją widownię, bo jest bardzo dobrze i sprawnie zrobiony, bo jest znakomicie zagrany i dlatego wypada mi pogratulować Panu Januszowi Majewskiemu i zaapelować do zebranych, ażeby nie traktowali tego filmu wyłącznie jako komedii, jako filmu rozrywkowego, bo reżyser powiedział tutaj coś więcej.
Prof. Gołębiowski:
Ten film jest dla mnie przede wszystkim komedią, jest łańcuchem nanizanych skeczów, które są doskonale zmontowane, ale rzeczywiście byłoby lepiej, gdyby film ten miał większe tempo i tu zgadzam się z Panem Koźniewskim, ale nie mogę się z nim zgodzić, że jest to film nudny, chociaż pewne jego partie są może nadmiernie przeciągnięte i tych różnorodnych sekwencji jest za dużo. Rzeczywiście byłoby lepiej, gdyby dokonać pewnych skrótów w filmie i miałbym pomysł, aby te skróty dotyczyły podróży tych dezerterów, bo tam dzieją się rzeczy mniej istotne dla całości filmu. Jeżeli chodzi o scenę tej bitki na stacji kolejowej, to jest ona chyba nadmiernie wydłużona, chociaż nie mam wątpliwości, że ta scena będzie się podobać widowni i dlatego decyzja jednoznaczna co do skrócenia tej sceny jest bardzo trudna.
Nie odebrałem tego filmu, jako filmu o niczym, bo jest to przede wszystkim film o ludziach, o czasach wojny, o stosunkach panujących w wojsku, o obyczajowości, jaka panowała w garnizonie austriackim. Dla mnie rzeczą zupełnie jasną jest to, że ci wojskowi, ci żołnierze chcą żyć normalnie, pragną, aby jak najszybciej zakończyła się wojna, ale tej wielkiej ideologii nie dorabiałbym do tych scen, chociaż ten akcent końcowy jest bardzo dobry i jednoznaczny.
Dla mnie jakaś bardzo piękna jest solidarność panująca między tymi żołnierzami, nie ma tam mowy o podziałach nie tylko natury profesjonalnej, ale nawet i narodowościowej. Te sceny mówią bardzo wiele o ówczesnej rzeczywistości, jaka panowała na terenach dawnej Austrii. Na pewno więcej na ten temat mogliby powiedzieć historycy wojskowości, ale jest tu wiele scen obyczajowych, które interesują wszystkich. Wydaje mi się, że ten film powinien być nieco skrócony, ale nie wiem też, czy po dokonaniu pewnych zabiegów montażowych w odniesieniu do wersji kinowej, ten film w wersji dłuższej nie mógłby się ukazać w postaci serialu telewizyjnego. Moim zdaniem jest to film potrzebny widowni, że może on posłużyć do pewnej refleksji natury historycznej, ale również i współczesnej bo niewątpliwie mamy do czynienia z momentem rodzenia się niepodległości, ale jest to wszystko trochę za długie. Dziękuję.
Red. Peltz:
Bardzo trudno jest po Hasku zrobić coś lepszego zarówno, jeżeli chodzi o postać Szwejka, jak też różnego rodzaju sytuacje zaistniałe w wojsku austriackim. Nie znam powieści Sejdy, ale dla mnie niewątpliwe jest to, że jest ona obrachunkiem z pewnym okresem historycznym, jak też z pewną obyczajowością, jaka panowała wtedy w wojsku austriackim. Ten obrachunek niejako jest dokonywany tutaj przez Polaków i Węgrów. Chociaż można mieć pretensję do dramaturgii filmu, bo jest on podzielony na dwie części, to dla mnie jest ciekawsza część pierwsza, która rozgrywa się w koszarach, gdzie widzimy różne typy austriackich oficerów i orientujemy się w nastawieniu do wojska i do wojny żołnierzy.
Druga cześć rzeczywiście jest pozbawiona dramaturgii, składa się z odrębnych sekwencji i orientujemy się, że akcja tych wydarzeń dzieje się na wiosnę w 1918 roku, a wiadomo, że na jesieni tego roku wojna się skończyła. Toteż wydarzenia na froncie wojennym wpływają na mentalność żołnierzy, na ich zachowanie. Ta druga część złożona jest z sekwencji o różnych wartościach, jedne z nich są gorsze, a drugie lepsze, tym niemniej ogląda się to wszystko z zainteresowaniem, bo nikomu nie przeszkadza ten koszarowy dowcip, bo jest tam wiele scen, które powinny pobudzić widownię do śmiechu.
Jak powiedziałem – niestety druga część filmu jest słabsza, a jeżeli chodzi o głębsze walory tej części filmu, to ich się nie dopatrzyłem i nie sądzę, ażeby z punktu widzenia współczesnego odbioru można było mówić o tych głębszych wartościach. Natomiast uważam, że film taki, który jest rozrywką, który doskonale zarysowuje stronę obyczajową, który ukazuje znakomite postaci z okresu I wojny, jest na pewno potrzebny i pożyteczny i dopatrywałbym się dużych walorów tego filmu zwłaszcza, jeżeli chodzi o jego odbiór przez młodą widownię.
Mnie się wydaje, że jest to rzecz dość udana, aczkolwiek reż. Majewski robił dotychczas filmy głębsze, a jest to jakaś zupełnie nowa gatunkowo pozycja w jego dorobku. Wydaje mi się, że jest to pozycja interesująca i gdybym dopasował do niej oceny obowiązujące w szkołach, to dałbym filmowi mniej więcej czwórkę. Jednocześnie chciałbym podziękować twórcom za duży wysiłek włożony przez nich w ten film, bo warta jest podkreślenia cenna współpraca ze stroną węgierską i wiem, że ta współpraca układała się harmonijnie, że była pożyteczna, a więc jest to jakimś sygnałem na przyszłość, że powinniśmy tę współpracę kontynuować.
Red. Dondziłło
Chciałbym dodać dwa słowa do tego, co zostało tutaj już powiedziane. Nie jest to oczywiście film o rodzeniu się państwowość polskiej, węgierskiej i czechosłowackiej, a wręcz przeciwnie – jest to opowieść o destrukcji imperium, o końcu pewnej epoki, o zmierzchu tej epoki i to opowieść, która mówi o odchodzącej epoce w formie parodystycznej, farsowej. Nikt z nas nie ma wątpliwości, że jest to koniec pewnej epoki i nie mógł on być ukazany w innej formie, jak właśnie w formie parodii i farsy. Dlatego też uważam, że tego rodzaju poetyka, zastosowana przez reżysera, a również i przez autora tej opowieści jest najbardziej adekwatna i w dodatku ten przewrót miał miejsce na oczach całego świata. Następuje degradacja tych poprzednio uznawanych wartości i dlatego z całym przekonaniem twierdzę, że do tego rodzaju tematyki nie można było zastosować innej poetyki, niż ta, po jaką sięgnął reżyser filmu.
Mają rację moi przedmówcy, że film ten rozpada się na dwie części, że one od strony dramaturgicznej są zupełnie inne, bo inaczej szacujemy to, co się dzieje w koszarach, a inaczej to, co się dzieje po drodze, kiedy dezerterzy uciekają z koszar. Zresztą tak różne sprawy nie mogą być spójne dramaturgicznie. Domyślam się intencji reżysera, ale osobiście wolałbym, aby te dwie części były ze sobą silniej powiązane, właśnie w czasie tych przygód dezerterów możemy się zorientować, jak dalece doszło już do upadku tego imperium i przejawy tego są ukazane na przestrzeni wielu kilometrów. To też w tym sensie reżyser postąpił słusznie. Jeżeli miałbym jednak coś do zarzucenia filmowi, to uważam, że reżyser nie utrzymał w równym stopniu tej poetyki farsowej, bo zaczynając od początku drugiej części filmu te elementy farsowe przeradzają się w kabaret, bo tak odbieram stylistykę tej ucieczki i są tu rzeczywiście luźne skecze, które zbyt słabo podporządkowane są myśli przewodniej filmu. Są tam elementy z nieco innej epoki, aczkolwiek są to elementy farsowe i chwilami dochodzę do wniosku, że jest to coś innego, że jest to hipertrofia do kwadratu. Myślę, że film o podobnym przesłaniu, o końcu pewnej epoki, ukazany w formie farsowej – jest filmem mądrze rozgrywającym te problemy i myślę, że będzie on szeroko oglądany.
Reż. Kawalerowicz:
Mnie się wydaje, że reż. Majewski znalazł odpowiednią konwencję dla zaadoptowania tej powieści i tego przesłania, natomiast wydaje mi się, że mają rację ci, którzy mówili, że jest to przeciągnięte, że jest to nieco za długie. Mnie się wydaje, że są w tym filmie bardzo dobre sceny, które są tzw. scenami z udziałem bohaterów tej opowieści, ale mamy też tak zwane sceny anonimowe, sceny farsowe, gdzie nie występują nasi bohaterzy i one są mi nie bardzo potrzebne i jako przykład mógłbym podać scenę w tym basenie pływackim, bo bohaterem tej sceny jest przypadkowo spotkany człowiek, który nie jest bohaterem filmu, a którego tylko w trakcie sytuacji farsowej spotkali dezerterzy. To jest ta scena anonimowa, której bez żalu dla filmu można byłoby się pozbyć.
Druga scena anonimowa – to scena bijatyki w tym kinematografie, gdzie w jawnym momencie nie wiadomo już kto kogo bije i za co. Zupełnie wystarczyłaby mi scenka, kiedy ci chłopcy nie mogą dojrzeć ekranu, bo został zasłonięty przez olbrzymi kapelusz pani siedzącej przed nimi. Ta scena jest nadmiernie rozbudowana, a nie ma ona wielkiej wagi od strony znaczeniowej.
Byłoby bardzo dobrze, gdyby można było tego rodzaju sceny wyeliminować z filmu, nieco inaczej trzeba byłoby niektóre partie filmu zmontować, co wpłynęłoby na jego dramaturgię, bo w tej chwili w niektórych partiach filmu dramatu w ogóle nie ma. Zgadzam się, że szczególnie druga cześć jest zbudowana ze skeczów następujących po sobie i wydaje mi się, gdyby te poszczególne skecze, z udziałem anonimowych postaci zostały znacznie ograniczone, czy wyeliminowane, to wtedy film byłby płynniejszy w odbiorze. Jest tu niewątpliwie wiele scen dobrych, które wciągnęły mnie w konwencję filmu, ale niektóre z nich w sposób nieoczekiwany kończą się i wtedy wchodzimy w zupełnie inną poetykę i to przechodzenie chwilami mnie nudziło, bo jesteśmy świadkami jakichś owych zjawisk, nowych scen, które nie bardzo łączą się ze scenami poprzednimi.
Dlatego wydaje mi się, że można byłoby tego rodzaju anonimowe sceny wyeliminować z filmu, bo ona ciążą na odbiorze całości, bo jest tych scen za dużo, nawet powodują dezorientację i w dodatku widzę w nich jakieś zupełnie nowe postaci, które mnie absolutnie nie obchodzą.
Red. Mularczyk
Chciałbym poprzeć fachowy głos Pana Kawalerowicza. Zaletą filmu jest niewątpliwie jago strona inscenizacyjna, aktorstwo, które w całości wypełnia niektóre sceny. Rzeczywiście mnie raziła ta zmiana stylistyki w drugiej części filmu i zgadzam się, że te poszczególne sekwencje są przeciągnięte, ale zwracałem uwagę przede wszystkim na bardzo dobre aktorstwo, na piękną scenerię i niewątpliwie tło filmu jest bardzo ciekawe z punktu widzenia historycznego i obyczajowego.
Zgadzam się z mymi przedmówcami, że film jest nieco za długi i dlatego bardzo przemówiły do mnie uwagi Pana Kawalerowicza dotyczące rezygnacji z niektórych scen, które nie wnoszą do filmu nic istotnego, a nawet uważam, że właśnie one były najsłabszą stroną scenariusza, bo osłabiały rytm filmu i nic nie wnosiły nowego od strony jego dramaturgii. Rzeczywiście w trakcie podróży tych dezerterów występuje mnóstwo scen, które nic nowego do filmu nie wnoszą i nawet te przygody w pewnym momencie przestają nas obchodzić szczególnie wtedy, kiedy w tych scenach występują postaci, których nie znam. Wiadomo, że celem tej grupy dezerterów było dotarcie do pewnego miejsca, ich celem był Wiedeń, ale po drodze działo się bardzo wiele i dosłownie jedna scena nakłada się na drugą.
Myślę, że film może spotkać się z sympatycznym przyjęciem przez widownię, chociaż nie bardzo można liczyć na wybuchy śmiechu, ale nie ma żadnych powodów, aby podchodzić do tych spraw rygorystycznie. Powinniśmy się jednak zastanowić nad tym, w jaki sposób filmowi pomóc i widziałbym tutaj drogę poprzez dokonanie skrótów, bo uważam, że film nie powinien mieć więcej, niż dwie godziny 20 minut, a wtedy te wszystkie przeżycia grupy dezerterów staną się bardziej dramatyczne.
Reż. Bossak
Czekałem przez jakiś czas z zabraniem głosu, ponieważ mam też uwagi krytyczne, ale nie chciałem niczego tutaj sugerować. Respektuję konwencję, jaką przyjął reż. Majewski i wiem, że w filmie jest bardzo dużo rzeczy, które zostaną zaakceptowane, ale trzeba sobie powiedzieć tutaj wyraźnie, że to nie jest spójne, że to nie jest naszyjnik z bursztynów i to jest powodem, dla którego trzeba pomyśleć o zintegrowaniu tych dwóch części filmu, bo uważam, że część koszarowa ma określony klimat, natomiast w momencie ucieczki ten klimat się rozpada, nie wszystkie sekwencje są udane i stąd może wynikać uczucie nudy, ale nikt z nas nie miał wątpliwości, że ta ucieczka skończy się powrotem do koszar. Wiadomo było, że ta ucieczka będzie nieudana, chociaż została ona wyposażona w atrakcyjne elementy ucieczki z sytuacji, które wydawały się już beznadziejne. Byłbym za tym, ażeby coś w tych scenach uciąć, ażeby je skrócić, a nawet z niektórych można byłoby zrezygnować, bo są one znacznie za długie i lepiej byłoby dla filmu, ażeby takie sceny zostały przemyślane i skrócone i jak to się mówi – wygospodarowane
Mówił już o tych sprawach kol. Kawalerowicz i w pełni z jego głosem się zgadzam, bo musimy przez cały czas pamiętać o tym, że film ten będą oglądać nowocześni widzowie, którzy są nastawieni na dobrą zabawę i dlatego powinniśmy unikać scen, które mogłyby ich razić, czy nudzić. Rzeczywiście bardzo mocno jest wyeksponowana postać grana przez Wojciecha Pokorę. Wiadomo, że zostaje on ukarany, że ten jego sposób postępowania jest nie do przyjęcia, ale nie wiem, czy. nie ma w tych scenach nadmiaru przesady, bo jednak te wydarzenia muszą mieć miejsce w ramach pewnych norm. Chciałem zwrócić uwagę na scenę, kiedy nasi młodzi bohaterowie postanawiają się na tym oficerze zemścić i tutaj okazują się, że w czasie przewodu sądowego on nic nie wie, czy też udaje, że nic nie wie, kto to zrobił. Nie wiem, czy widz musi w to uwierzyć i dlatego proponowałbym reżyserowi zastanowić się nad tymi scenami, bo powinny być one rozegrane w takiej samej konwencji, w jakiej jest cały film. Tymczasem te sceny są nieprzygotowane, ci młodzi ludzie ustalają na migi swój sposób postępowania i dotyczy to również wrzucenia go do tej studni i dla mnie te partie nie pasują po prostu do tego filmu.
Chciałbym też, ażeby reżyser zastanowił się nad samą ucieczką z koszar, bo jeżeli ci uciekinierzy podpalili koszary po to, aby łatwiej było uciekać, to nie mogę zrozumieć dlaczego w koszarach nie zarządzono alarmu. To jest rzecz, którą można łatwo poprawić, ale trzeba też i nad tą sceną pomyśleć.
Jeżeli chodzi o drugą część tego filmu, to nie jestem zachwycony rolą, jaką gra Niemczyk i wydaje mi się, że gdyby jego było mniej, to byłoby to z korzyścią dla filmu. Rozumiem, że decyzja o zrezygnowaniu z pewnych scen nie jest łatwa, ale sądzę, że w tym przypadku jest to koniecznością, że trzeba byłoby zrezygnować z niektórych epizodów. Jeżeli chodzi o atmosferę panującą w koszarach, to wydaje nam się ona wręcz fantastyczna, ale wiadomo, że to wszystko rozgrywało się w czasach odległych. Nie wiem jednak, czy pewnych scen nie należałoby złagodzić po to, aby nie były one aż tak uderzające. Wyczuwam bardzo łatwo, że niektóre sceny zostały nadmiernie przedłużone i mam tutaj na myśli również scenę z udziałem tego krawca -Habera. Chodzi mi o scenę z udziałem tych wesołych panienek i uważam, że gdyby była ona o 1/3 krótsza, to byłaby lepsza i nie wiem, czy ten epizod nie powinien zostać nagle przerwany.
Jestem głęboko przekonany, że tego rodzaju zabiegi przydadzą filmowi blasku i dlatego namawiałbym reżysera, ażeby zrezygnował z pewnych epizodów, albo chociaż z ich części, bo są one wydłużane na siłę. Jako przykład podałem te sceny z udziałem Pokory. Nie możemy uwierzyć, że po zakończeniu tych jego perypetii on nikogo nie rozpoznaje i nie wie, kto brał udział w scenie jego upokorzenia. Stanowczo należy pomyśleć nad drugą częścią filmu, nad dokonaniem skrótów w tych przygodach poza koszarowych i do powrotu do koszar powinno dojść wcześniej. Byłbym za większym wyeksponowaniem sceny ich powrotu do koszar.
Reż. Rybkowski
Sytuacja jest bardzo trudna, bo film wyszedł spod ręki człowieka bardzo doświadczonego i trudno czynić mu zarzuty z powodu jakichkolwiek niedomagań warsztatowych. Absolutnie jest racją to, że film się dłuży i czym mamy większą ilość epizodów, tym bardziej zaczyna się on dłużyć(?) i zgadzam się, że z niektórych epizodów trzeba zrezygnować, trzeba je wyciąć, ale takie rady zarazem odznaczają, że film trzeba zmontować na nowo. Można powiedzieć, że niektóre epizody są niespójne z akcją całego filmu i to się wyczuwa szczególnie w jego drugiej części, stąd wynika określanie, że film jest nudny, wpływa na to druga część filmu, podczas kiedy pierwsza część jest bardzo interesująca. Z biegiem czasu ten film, jakby wymykał się z mego odbioru.
Nie chciałbym dawać żadnych rad, ale myślę, że trzeba się zastanowić nad całością filmu.
Reż. Bossak:
Jestem przekonany, że po dokonaniu skrótów film ten będzie miał o wiele większe powodzenie.
Reż. Rybkowski:
Są takie momenty, kiedy film się nuży i mam na myśli te wszystkie przygody dezerterów, jakie spotykają ich w trakcie ucieczki. To jest rzeczywiście naszyjnik z bursztynów, ale nie jest to naszyjnik spójny, ale nie będę nic radził, bo reżyser jest dojrzałym twórcą.
Przewodniczący:
W naszej kolaudacji uczestniczą goście z Węgier, którzy wysłuchali ocen strony polskiej i byłoby nam bardzo miło, gdyby teraz zabrali głos nasi goście.
Przedstawiciel strony węgierskiej
Może swoją wypowiedź zacznę od tego, że uczestniczę w kolaudacji jako kierownik artystyczny Zespołu „Hunnia”, ponieważ nasz Zespół „Hunnia” podjął się realizacji tego filmu razem ze stroną polską. Razem też ustaliliśmy konwencję tego filmu. Widziałem poprzednio fragmenty tego filmu, widziałem zdjęcia przygotowane na bieżąco i mogę tutaj zaznaczyć, że czujemy się organicznymi współtwórcami tego zamierzenia filmowego.
Jestem w trochę dziwnej sytuacji, ponieważ kolaudacje węgierskie wyglądają nieco inaczej. Kiedy film jest w stadium przygotowania go do oceny, jak to ma miejsce dzisiaj, kiedy jest przygotowany technicznie, to wtedy dostaje się na kolaudację, ale w tej projekcji biorą udział przedstawiciele Zespołu, czy też są dopraszani przedstawiciele innych zespołów. Chcę powiedzieć, że film w takim stadium oglądany jest przez cały Zespół, przez wszystkich jego reżyserów, że wtedy padają uwagi o charakterze warsztatowym i po ich uwzględnieniu i przełamaniu różnego typu barier, film nasz jest pokazywany naszemu Ministerstwu, czyli odpowiednikowi Naczelnego Zarządu Kinematografii. W związku z takimi układami organizacyjnymi, zawsze mamy czas przed oficjalną kolaudacją na to, ażeby nasz film obejrzeli inni realizatorzy. Ponieważ zakładamy z góry, że po spotkaniu z reżyserami, jak też przedstawicielami innych zawodów twórczych, może dojść do dokonania pewnych poprawek.
Mój niepokój pochodzi stąd, że tutaj odnoszę wrażenie, że jakby zbiegły się ta dwie projekcje filmu, które są przeprowadzane na Węgrzech. Przysłuchując się tej dyskusji odnoszę wrażenie, jakbym uczestniczył w kolaudacji zespołowej. Gdybyśmy mieli jeszcze dużo czasu przed sobą, to zaczęlibyśmy się zastanawiać nad tym, jakie poprawki wnieść do filmu. Chciałem też powiedzieć, że kiedy oglądałem poszczególne fragmenty zdjęć, poszczególne sceny, kiedy miało to miejsce przed zmontowaniem filmu, to te fragmenty bardziej mi się podobały, niż to ma miejsce obecnie. Tak się stało dlatego, że poszczególne sceny mogłem bardziej docenić od strony warsztatowej i bardziej one do mnie trafiły. Teraz, kiedy zobaczyłem jakby stopienie tych poszczególnych scen, jakie poprzednio oglądałam oddzielnie, to zabrakło mi czegoś spójnego i szczególnie takie wrażenie odnoszę w odniesieniu do drugiej części filmu.
W pierwszej części filmu, o czym ktoś tutaj mówił w dyskusji, trudno jest dopatrzeć się scen zbliżonych do Haska, ale są tutaj sceny absurdalne, świadczące o obyczajach w armii austriackiej, świadczące o życiu w koszarach, o obyczajach, jakie miały miejsce w tej soldatesce. Dla mnie pierwsza część filmu jest bardziej jednorodna i to nie tylko z punktu widzenia miejsca, ale chciałbym wspomnieć o kilku momentach dotyczących drugiej części filmu i chciałbym, aby były one przeprowadzone w sposób bardziej jednorodny, niż ma to miejsce obecnie i mam tutaj na myśli te sceny, które dotyczą ucieczki z koszar.
Chciałem zwrócić uwagę na scenę w burdelu i na udział w niej tego profesora, bo nie wydaje mi się, aby była to scena przekonywująca i myślę o scenie z udziałem Nogaya. W moim odczuciu ktoś, kto ucieka, stara się jak najbardziej ukrywać, a tymczasem ci młodzi dezerterzy nie uciekają od ryzyka, z niczym się nie kryją, naiwnie wierząc, że wszystko im się uda.
Jeżeli mówię o swoich zastrzeżeniach pod adresem drugiej części filmu, to chcę podkreślić, że i w tej drugiej partii filmu jest wiele scen, które mi się podobały, a wśród nich scena bardzo dobrze zainscenizowana i zagrana, która ukazuje nastrój euforii. Chodzi mi o reakcję ze strony tych żołnierzy, którzy na wieść o zakończeniu wojny, jak najszybciej uciekają z koszar. Można powiedzieć, że w stanie euforii znajdują się nie tylko uciekający żołnierze, ale ten nastrój udziela się całemu miasteczku. Jest to scena naprawdę interesująca i nie mam zamiaru twierdzić, że ma ona charakter rozrywkowy. To też nastrój tych scen końcowych odbieram bardzo dobrze.
Starałem się patrzeć na ekran w taki sposób, jak będą patrzyli widzowie węgierscy, w jaki sposób będą się oni odnosić do spraw związanych z okresem Austro-Węgier. Obawiam się że będzie tam szereg elementów, które będą widzów węgierskich razić i obawiam się, że właśnie te sprawy będą wpływały niekorzystnie na odbiór tego filmu. Może byłoby lepiej, gdyby w drugiej partii filmu wyczuwane było większe zagrożenie, w jakim znaleźli się ci młodzi dezerterzy. Tymczasem przez cały czas nie odczuwałem tego zagrożenia, a wręcz odwrotnie – miałem przekonanie, że z każdej opresji wyjdą oni zwycięsko. Wydaje mi się, że na takie odczucia w ogromnej mierze wpłynęły dialogi. Jeżeli dobrze zrozumiałem, to do obecnego tekstu dialogu wprowadzone zostały pewne zmiany.
Nie chciałbym przedłużać mojego wystąpienia, bo jest już dość późno, ale myślę, że byłoby lepiej, abyśmy mogli mówić w tym przypadku o większej wiarygodności historycznej. W scenie końcowej pojawiają się Niemcy w koszarach, a trzeba pamiętać, że akcja filmu łącznie z jego końcowymi scenami rozgrywa się na Węgrzech. Właśnie w tym czasie wybuchła na Węgrzech rewolucja Aster (sic!) i w tej sytuacji na Węgrzech nie mogło dojść do tego, aby żandarmi niemieccy weszli na teren koszar. Przyznam się, że mam kłopoty z tymi scenami, bo nie wiem, czy w takim kształcie będziemy mogli przekazać film do naszego Ministerstwa na Węgrzech, bo musielibyśmy powiedzieć, jak sobie w ostatecznym kształcie wyobrażamy film i jakie musielibyśmy wnieść konkretne poprawki. To są już sprawy natury praktycznej, ale sprawy bardzo konkretne.
Chciałbym podziękować za to, że w sposób demokratyczny mogliśmy się włączyć do dyskusji nad tym filmem w trakcie kolaudacji. Chciałbym zakończyć swoje wystąpienie bardzo prostym zdaniem, bo taki mamy zwyczaj w naszym Zespole i to mówimy swoim reżyserom, których filmy oglądamy, bo wymieniamy poprawki, jakie chcemy wprowadzić, ale zarazem wiemy, że każdy reżyser nie ma serca, aby czegokolwiek ze swego filmu uciąć i zmienić jego długość, a więc i w tym wypadku trudno jest mi z taką propozycją występować.
Przedstawiciel Kinemat. Węgier. – ob. Ondras:
Szanowni Państwo!
Ogromnie się cieszę, że mogłem wziąć udział w tej dyskusji, bo dla mnie to spotkanie było bardzo pożyteczne i proszę mi wybaczyć, jeżeli zapożyczę sobie od Państwa niektóre myśli dotyczące oceny tego filmu. Zanim zacznę mówić o samym filmie, chciałbym przedstawić warunki, w jakich doszło do tej koprodukcji. Zarówno Naczelny Zarząd Kinematografii, jaki Kinematografia Węgierska uważali, że realizacja tego filmu jest nadzwyczajnie ważnym zadaniem. Kinematografia węgierska w tej chwili znajduje się w niełatwej sytuacji ekonomicznej. Mimo to Naczelny Zarząd Kinematografii i Kinematografia Węgierska znalazły środki finansowe z budżetu centralnego na dotowanie tego filmu, ponieważ uważamy za bardzo istotne zbliżenie pomiędzy obu naszymi kinematografiami i ten film jest tego konkretnym przykładem, bo na pewno nie chodzi o jakiekolwiek zbliżenie formalne, ale zależy nam na tym, ażeby nie tylko doszło do zbliżenia między twórcami, ale również pomiędzy widzami, którzy będą oglądać ten film i którym sprawy widziane na ekranie zostaną przybliżone. Zależało nam również na tym ażeby widzom zademonstrować sposób myślenia twórców filmowych i dlatego chcieliśmy, aby ten sposób myślenia był bliski zarówno widzom węgierskim, jak i polskim.
Dlatego doszliśmy do wniosku, że najbardziej odpowiednim rodzajem filmu będzie komedia, że jest to najwłaściwsza stylistyka, która trafi do widowni, a zarazem uznaliśmy, że komedia może liczyć na uzyskanie najszerszej publiczności. Dlatego chciałbym teraz poczynić uwagi krytyczne, bo chciałbym, ażeby ten film w formie najbardziej doskonałej trafił do kin. Na początku chciałbym zaznaczyć, że według mnie film ma wiele doskonałych scen i szczególnie wspaniałe sceny są wtedy, kiedy czujemy, że dochodzi do rozpadu imperium, kiedy czujemy, że to co oglądamy i to włącznie z tymi działaniami wojskowymi, prowadzi do agonii tego imperium i pozwólcie, że tutaj zacytuję Marksa, który twierdził, że ludzkość potępia swoich poprzedników. W filmie reżyser potrafił w sposób trafny zarejestrować szereg sytuacji o charakterze społecznym i to włącznie z tymi rozruchami, jakie mają miejsce na końcu filmu,
Niewątpliwie jest tu cały szereg spraw nanizanych na sznurek, ale może nie zawsze ten sznurek jest dostatecznie widoczny. Chciałbym tutaj powtórzyć za innymi dyskutantami, za film jest długi, a w jego drugiej części wyczuwam braki dramaturgiczne. Wydaje mi się, że godne uwagi jest to, że co mówił tutaj Pan Kawalerowicz, że są tutaj sceny anonimowe, sceny bez bohaterów i one osłabiają te partie filmu, która powinny być szczególnie dynamiczne. Myśląc o filmie w kategoriach wielkiej dramaturgii, uderza mnie zakończenia filmu i braki, palcie w tym zakończeniu występują. Uważam, że od zakończenia filmu zawsze oczekujemy wprowadzania pewnych elementów, które by to zakończenie usprawiedliwiały. Tymczasem takich elementów mnie w zakończeniu zabrakło i nie wiem, czy nie należałoby doprowadzić do jakiś nawiązań z poprzedniej części filmu, a poza tym wypowiadam się za zastosowaniem skrótów w drugiej części. Dotyczy to tej partii filmu, poczynając od sceny bójki do końca. Według mnie w tej partii filmu występują pewne niedopracowania właśnie od oceny dramaturgicznej[.
Dla przykładu podam, że scena bójki nie jest podsumowana. Pojawiają się jakieś nowe postacie, jacyś nowi bohaterowie, którzy od początku nie byli wprowadzeni do filmu. Dziwi mnie dlaczego te postacie się pojawiają dopiero później, bo nie były one zaznaczone w żadnych z początkowych scen filmu. Na przykład dziwi mnie – dlaczego nagle przy tym ognisku pojawia się Słowak, orientujemy się, że on jest również dezerterem i kiedy dochodzi do sądu wojennego, to jego nie ma pomiędzy tymi dezerterami. Odnoszę wrażenie, że reżyser umyślnie w taki sposób podszedł do tych migawkowo pojawiających się postaci, że za tym kryje się jakaś jego myśl. Rzeczywiście, jeżeli chodzi o pojawienie się żandarmów niemieckich w koszarach, to nie jest to możliwe pod względem historycznym. Dlatego myślę, że w kategoriach małej dramaturgii trzeba byłoby zmienić pewne sprawy, które mogłyby przeszkodzić widzom w odbiorze filmu. Chciałbym przykładowo zwrócić uwagę na dialogi i na scenę, w której jest mowa o eterze i o morfinie. W tej scenie bierze udział dziewczyna i scena ta nie została zakończona. Potem jest scena na stacji, kiedy do pociągu, jakim jadą dezerterzy, wsiadają siostry Czerwonego Krzyża i ta scena ma też swój początek, ale nie ma zakończenia. To są tego rodzaju drobiazgi, na jakie jednak należy patrzeć w kategoriach odbioru filmu przez publiczność i mam tutaj na myśli publiczność węgierską i musimy się liczyć z jej gustami.
Jeżeli chodzi o scenę z latryną i Nogayem, to sądzę, że ta sekwencja wymaga też zastanowienia, bo obok kwestii wymienionych tu w dyskusji, występują jeszcze inne kwestie. Wiadomo, że Nogay jest zanurzony w latrynie, że nasi bohaterowie dokonali tego czynu, ale wiadomo, że nie jest to czyn bezkarny i dlatego powinno się to odbywać dosłownie w ułamku sekundy, a nie mogą takie rzeczy trwać w nieskończoność. Nie podoba mi się też ta wtrącona scena wymiotów. Osobiście byłbym za tym, aby nie ciągnąć do końca sceny z udziałem tego profesora w burdelu, bo to nie jest dowcipne, nie dodaje ta scena żadnych nowych elementów do filmu, a zupełnie niepotrzebne odwraca uwagę widza od tych młodych bohaterów. Byłbym za tym, ażeby reżyser bardziej zwrócił uwagę na dziewczynę, która się w tym momencie pokazuje. Zdaję sobie sprawę z tego, że motyw tej dziewczyny będzie się bardziej podobać publiczności węgierskiej, niż te nie bardzo wybredne sceny erotyczne.
Byłbym za tym, ażeby ta strona humanistyczna filmu od początku do końca była zachowana, aby był to film pogodny. Miałbym jeszcze cały szereg uwag, ale nie wiem, czy jest tu miejsce, aby je wymieniać, bo są to sprawy o charakterze roboczym. Na zakończenia prosiłbym bardzo, aby reżyser zastanowił się nad metrażem swego filmu i na pewno jest to kwestia gustu, ale wydaje mi się, że gdyby film został skrócony, to znacznie by na tym zyskał i bardziej by się podobał publiczności, bo jednak tak długi okres trwania projekcji może doprowadzić do znużenia. Chciałam też przypomnieć, że czas trwania filmu został określony w umowie produkcyjnej. Na podstawie oglądanego materiału filmowego mogłem stwierdzić, że film ma duże wartości, bo mamy bez wątpienia do czynienia z filmem profesjonalnym, ale jestem przekonany, że byłoby lepiej, gdyby udało się znaleźć jego optymalną formę. Dziękuję za uwagę i za to, że mogłem zabrać głos.
Przewodniczący:
Dziękuję bardzo. Czy ktoś jeszcze chciałby zabrać głos w dyskusji?
Reż. Bossak
Chciałbym nawiązać do wypowiedzi naszych węgierskich przyjaciół, którzy mają kłopoty ekonomiczne i wiadomo, że takie kłopoty występują również u nas, ale chcielibyśmy razem robić filmy, które by służyły publiczności polskiej i węgierskiej. Ten film daje duże możliwości do przemyśleń ze strony reżysera, bo jednak nasze uwagi powinny mu sporo powiedzieć, bo jakby nie było jesteśmy pierwszą widownią filmu.
Reż. Majewski
Proszę Państwa! Z ogromną niecierpliwością czekałem na zakończenie dyskusji, ponieważ gdybym powiedział na początku to, co chciałbym powiedzieć obecnie, to nie trzeba byłoby używać tylu słów i czasu. Myśmy zrobili dwa filmy, oddzielając pierwszą i drugą część. Postanowiliśmy od początku zrobić dwa filmy i o tym świadczą dwa opracowane scenopisy. Pierwszy film trwa jedną godzinę i 32 minuty, natomiast drugi film – jedną godzinę i 21 minut. Włącznie z napisami potraktowaliśmy tę produkcję jako produkcję dwóch filmów i dlatego zapytałem czy należy robić przerwę, czy nie? Nasze założenie zmierzało do tego, aby jednocześnie pokazać dwa filmy, która zgodnie z ich założeniem mają co prawda tych samych bohaterów, ale są to filmy odrębne. Zastanawialiśmy się nad tym, że jednak należałoby zorganizować jeden spektakl i to jest drugie wyjście z sytuacji, ale wtedy ten jeden spektakl nie mógłby trwać tak długo. Istniałaby też możliwość oglądania każdego z tych filmów oddzielnie. W związku z tym już na początku powinniśmy podjąć decyzję, co do tego – czy chcemy mieć dwa filmy, czy chcemy mieć jeden film i w tym drugim wypadku jest oczywiste i zrozumiałe, że powinno wylecieć przynajmniej pół godziny. Trzeba byłoby wyrzucić wtedy całe sekwencje, a niektóre trzeba byłoby skrócić. Oczywiście wyobrażam sobie, że trzeba byłoby wyrzucić rzeczy gorsze, ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, że napotkamy na pewne trudności, biorąc pod uwagę ciągłość informacyjną. Jeżeli jednak taka decyzja zapadnie, to do niej się dostosujemy.
Chciałem podać dla przykładu scenę, w której ci dezerterzy uciekają wsiadając do tramwaju. Ma to miejsce wtedy, kiedy dowiadują się, że nie mogą wsiąść do pociągu. Być może, że i do tej sceny należy się ustosunkować, jak też do sceny z udziałem sióstr PCK, czy też z występami w tym małym miasteczku człowieka-gumy. Jednak te sceny są ze sobą powiązane i dlatego rezygnacja z nich nie będzie taka łatwa.
Tutaj kol. Kawalerowicz mówił o scenach anonimowych i to do mnie bardziej przemówiło. Przy zastosowaniu skrótów trzeba się będzie z niektórymi scenami tego typu rozstać. Muszę też powiedzieć, że traktowałem dzisiejszą kolaudację na zasadzie pokazu zamkniętego i z dużą uwagą wysłuchałem wszystkich propozycji zmian, a w tym również propozycji dotyczących zastosowania cięć. Jeżeli będzie chodzić tylko o wycięcie jednej klatki, to nam to nic nie da.
Wydaje mi się, że pewne cięcia mogą być szkodliwe dla filmu, ale nie chcę sprawy przesądzać. Chciałem dodać, że zawsze ulegamy presjom produkcyjnym, że gonią nas terminy i nie mamy czasu przyjrzeć się bliżej filmowi, zorganizować pokazów po to, aby film skonfrontować z widownią, bo wiadomo, że jest to film przeznaczony dla szerszej widowni i wierzę, że można go było pokazać zupełnie przypadkowym widzom i wtedy prześledzić ich reakcję. Byłoby to dla nas bardzo pożyteczne, gdyż z reakcji widzów moglibyśmy wyciągnąć wnioski. W momencie, kiedy robimy film artystyczny, czy tzw. film autorski, to wiadomo, że tego rodzaju reakcje widowni tak bardzo nas nie interesują. Jeżeli jednak zakładamy, że to jest film dla szerokiej publiczności, to na pewno widzowie nie mogą się nudzić przez dwie godziny. W tym wypadku zrobiłem film dla szerokiej widowni i jest dla mnie rzeczą niezwykle ciekawą prześledzenie jej reakcji.
Rzeczywiście dzisiejsza projekcja jest zademonstrowaniem filmu widowni i tak się stało, że do kolaudacji doprowadzamy w warunkach pośpiechu i nie miałem czasu na to, aby film skonfrontować z widownią. Zespół nasz podjął decyzję w porozumieniu z naszymi Kolegami węgierskimi, aby właśnie dziś zrobić pokaz kolaudacyjny i posłuchać uwagi Państwa. Z góry chciałem zaznaczyć, że nie jestem przywiązany do żadnej sceny i nie będę stawiał oporu, jeżeli zapadnie decyzja usunięcia jej, ale jak każdy twórca do niektórych partii filmu jestem bardziej przywiązany. To, co powiedzieliście Państwo w dyskusji w większości przypadków jest łatwe do zrobienia. Rozumiem, że druga część filmu jest nudna, że jest tam zbyt wielkie zgrupowanie różnych przygód i wydarzeń i dlatego szybciej trzeba doprowadzić do powrotu dezerterów do koszar.
Natomiast, jeżeli chodzi o pewne szczegóły, to wydaje mi się, że jeżeli z góry byliśmy nastawieni na film koszarowy, to muszą być naruszone pewne granice dobrego smaku i sądzę, że ma to miejsce w niektórych scenach filmu. Widzowie moich filmów wiedzą, że nigdy takich scen w innych moich filmach nie było, ale brałem pod uwagę określoną konwencję i tym usprawiedliwiam te pewne brutalizmy, które występują. Czy w jakichś partiach dobry smak został przekroczony? Być może, że do tego doszło i zastanawiając się nad całością filmu wezmę te sprawy pod uwagę.
Dla mnie najważniejsza jest decyzja naczelna – czy mam zrobić film jednospektaklowy, czy mam zrobić dwa oddzielne filmy. W tym pierwszym wypadku trzeba będzie dokonać skrótów półgodzinnych, bo na pewno nie może to być film, który się dłuży widowni. Jeżeli występują nadmierne wydłużenia scen i sekwencji, to chciałem nadmienić, że tak zostały one zaprezentowane już w scenopisie. Wszystko co znajduje się w tym filmie jest zrealizowane na podstawie scenopisu, uwzględniałem różnego rodzaju sugestie jednej i drugiej strony. Mieliśmy świadomość, że pierwsza część filmu jest lepiej oglądana i sądzę, że jest ona znakomicie zagrana, a w każdym razie takie odnoszę wrażenie. Większa ilość zarzutów dotyczyła drugiego filmu. Na pewno te dwa filmy są dostatecznie różne, ale to absolutnie nie wyklucza, że mogą być one pokazywane jako całość, ale potrzebna jest do tego decyzja. To jest tego historia, którą można uzupełniać w nieskończoność, wyobrażam sobie, że można byłoby wymyślić jeszcze całą masę różnych przygód, bo kiedy nasi dezerterzy znaleźli się w lesie, to mogli się zgubić i wtedy można byłoby nakręcić szereg scen poświęconych losom każdego z nich. Można byłoby też doprowadzić do tego, że dopiero wszyscy nasi bohaterowie spotykają się na końcu filmu. To co powiedziałem nie wyklucza, aby powstał z tego materiału plus dokrętki serial telewizyjny, ale to jest kwestia przyszłości i dzisiaj nie będziemy o tym mówić, chociaż wydaje mi się, że kiedy doprowadzimy do skrócenia wersji ekranowej, to szkoda byłoby tego materiału. Wyobrażam sobie, że na ekrany można zrobić film bardziej zwarty, że można zastosować skróty, ale w tej chwili nie potrafię powiedzieć na ten temat nic więcej.
Reż. Hoffman:
Dyskusja była bardzo interesująca i jest w tej chwili sprawa konfliktowa – czy mamy robić jeden film, czy dwa filmy? Ponieważ nie chcieliśmy podejmować ostatecznej decyzji w gronie Zespołu, więc doprowadziliśmy do kolaudacji po to, aby mieć szersze spojrzenie, aby wysłuchać głosów w dyskusji ze strony uczestników i pierwszych widzów. Oczywiście, że zanegowana tutaj scena niemieckich żandarmów, którzy znaleźli się w koszarach, jest ważna dla strony węgierskiej, która twierdzi, że utrzymanie tej sceny nie jest możliwe, ale szkoda, że te uwagi pojawiły się dopiero dzisiaj, a nie na etapie scenariusza, ponieważ jest to trochę za późno.
Reż. Majewski:
Sceny te były konsultowane ze stroną węgierską i zostały zaakceptowane. To nie są Niemcy, bo mamy takie nawyki po oglądaniu wielu filmów z okresu II wojny światowej, a to jest oddział żandarmerii, która jest ubrana zgodnie ze wskazówkami konsultanta węgierskiego, który twierdził, że tak wyglądała żandarmeria z okresu Austro-Węgier, a więc z tego wynika, że nie jest to oddział Niemców i sprawa przez to ma inny wydźwięk.
Reż. Hoffman:
Myśmy nie odbierali sceny w ten sposób, że są to Niemcy.
Reż. Bossak:
Dowódca tego oddziału ma uniform węgierski.
Reż. Hoffman:
Podstawowa sprawa polega na tym – czy ma to być film jednospaktaklowy, czy dwa filmy. Od tego zależą rożnego rodzaju zmiany, uzupełnienia, skróty. Od tego powinna zapaść decyzja w tej sprawie, abyśmy wiedzieli, czy nastawiamy się na jeden spektakl, czy na dwie części.
Reż. Bossak:
Byłbym za dłuższym filmem- ale za jednym filmem.
Reż. Majewski:
Można zrobić film, który będzie trwać dwie godziny i 20 minut.
Przedstawiciel strony węgierskiej:
Jeżeli mówimy o dwóch godzinach i 20 minutach, to wtedy będzie to film dwuczęściowy.
Reż. Majewski:
Film od strony produkcyjnej ma dwie części, ale chodzi o to, że powinna zapaść decyzja co do tego, czy na ekranie będzie wyświetlany na zasadzie jednego spektaklu, a wtedy o częściach nie będziemy już mówili.
Red. Wieluński:
Optuję za postawieniem filmu w dwóch częściach, ponieważ wydaje mi się, że film ten znajdzie swoich widzów. Jeżeli nastąpi przerwa, to druga część będzie oglądana inaczej, a pierwsza część jest bardziej zwarta i można mieć nadzieję, że widownia pójdzie na drugą część filmu, niewątpliwie pierwsza część jest lepsza. Wypowiadam się za pozostawieniem dwóch części i może warto się zastanowić nad tym?
Przedstawiciel strony węgierskiej – ob. Ondras
Na Węgrzech będziemy chcieli ten film rozpowszechniać jako film dwuczęściowy, ale jestem przekonany, że te dwie części filmu można pokazać razem. Jestem zdania, że te dwie części są ze sobą organicznie powiązane. Na Węgrzech nie możemy liczyć na to, że jeżeli ktoś przyjdzie na pierwszą część filmu, to potem w drugim terminie przyjdzie na drugą część filmu, ponieważ każdy film jest przeżyciem estetycznym i emocjonalnym. Niezależnie od tego – czy przyjmiemy film jako dwuczęściowy czy jednoczęściowy, zależy nam na tym, ażeby to był jeden spektakl, ażeby widzowie mogli ten film obejrzeć w czasie jednego seansu.
Przewodniczący:
Spróbuję dojść do jakiejś konkluzji, bo nasza kolaudacja przerodziła się w naradę i zastanawiamy się nad tym, czy film potraktować jako jednoczęściowy, czy jako dwuczęściowy. Mnie się wydaje, że na kolaudacji przedstawiony został jeden film w dwóch częściach, a nie dwa filmy. Ten jeden film w dwóch częściach został poddany bardzo wnikliwej i życzliwej analizie, w trakcie dyskusji podkreślano zalety filmu, ale mówiono też o jego pewnych niedostatkach. Stwierdzono, że to jest film zrobiony w duchu Haska, że było to bardzo trudne przedsięwzięcie z tym, że pierwsza część filmu spotkała się z bardziej życzliwym przyjęciem, niż druga. Wyraźnie podkreślano w dyskusji, że pierwsza część jest bardziej zwarta, lepsza od strony dramaturgicznej, natomiast druga część jest słabsza, mniej zintegrowana.
Wszyscy Państwo stali na stanowisku skrócenia filmu i sądzę, że to powinniśmy przyjąć jako konkluzję wynikającą z naszej dyskusji. Jeżeli założone było przedsięwzięcie, mające na celu zrealizowanie dwóch filmów, to ono się nie udało i dlatego jedynym wyjściem jest stworzenie z tych dwóch filmów jednego filmu, obojętne, czy będzie on podzielony na dwie części, czy nie, ale rzecz polega na tym, aby to był jeden spektakl, natomiast decyzje natury produkcyjnej zależą od Zespołu i Przedsiębiorstwa. Nie mniej wydaje mi się, że jest to film, który powinien być potraktowany jako jeden spektakl. Jeżeli chodzi o rozpowszechnianie, to gdyby były wyraźne dwie części, to wtedy mogłyby być one wyświetlane oddzielnie. Wydaje mi się, że jednak o wiele lepszy efekt przyniesie film w momencie, kiedy będzie traktowany jako jeden spektakl i niewątpliwie trzeba będzie dokonać skrótów, ale mamy do czynienia z doświadczonym reżyserem i nie będziemy dawać mu zaleceń co do tego – co należy wyrzucić, a co pozostawić. Skróty całkowicie pozostawiamy w ręku reżysera i Zespołu. Pozostawałaby tylko kwestia ostatecznej formuły i chyba uznamy, że film przyjmujemy wraz ze skrótami.
Reż. Bossak:
Bałbym się przyjmowania alternatywy, że film składa się z dwóch części, bo raczej te części trzeba byłoby zintegrować.
Przewodniczący:
Dopuszczamy taką możliwość, ale to jest działo tak integralne, że trudno jest mówić o podziale, na pierwszą i drugą część, bo nie uważam, że miejsce akcji pierwszej części – koszary wpływają na zróżnicowanie poetyki. Dlatego zarówno pierwszą, jak i drugą część powinniśmy pokazywać razem. Dla mnie jest to sprawa jasna i w momencie kiedy zostaną dokonane skróty w części drugiej, to ten podział na część pierwszą i drugą stanie się czymś sztucznym. Tak, jak powiedziałem – decyzje co do skrótów podejmie reżyser wraz z Zespołem. Sądzimy, że po dokonaniu tych zmian otrzymamy działo jednolite.
Chciałbym się zapytać jeszcze o jedną sprawę, bo nie wiem, czy mamy przyjmować oceny, jakie zostały dzisiaj podane na arkuszach, czy też odłożymy oceny do tego czasu, jak Zespół przedstawi nam film skrócony i wtedy odbylibyśmy jego kolaudację.
Reż. Majewski:
To jest konieczne.
Przewodniczący:
Zorientowałem się z przebiegu dyskusji, że film mógłby uzyskać niższą ocenę, a po jego skróceniu mógłby uzyskać oceny wyższe. Dlatego przyjmujemy formułę tego rodzaju, że zakres skrótów pozostawiamy w rękach reżysera i Zespołu, a Zespół film przedstawi na następną jego kolaudację. Sądzę, że takie rozwiązanie będzie najsłuszniejsze, biorąc pod uwagę głosy w dyskusji, jak też zgłoszone uwagi. Dziękuję Państwu bardzo.
- Archiwum FINA, sygn. A-344, poz. 419. W publikowanym tekście wprowadzono jedynie niewielkie zmiany interpunkcyjne i ortograficzne. Transkrypcja i opracowanie: Tomasz Romanowicz. ↑
- Jerzy Schonborn (1932-2007) – krytyk filmowy, dyrektor Departamentu Programowego Naczelnego Zarządu Kinematografii. ↑
- Lesław Bajer (1934-1991) – nauczyciel akademicki, krytyk filmowy. W latach 1967-1973 dyrektor Programu 2 w Komitecie ds. Radia i Telewizji. Od 1980 do 1982 r. redaktor naczelny miesięcznika „Kino” oraz kierownik literacki w Studiu Filmowym „Zodiak” ( 1982-1991). ↑
- Leon Bach – kierownik literacki Zespołu Filmowego „Perspektywa”. ↑
- Jerzy Bossak (1910-1989) – krytyk filmowy, dokumentalista. Uznawany za jednego z twórców powojennej, polskiej kinematografii. Redaktor naczelny Polskiej Kroniki Filmowej i dyrektor „Filmu Polskiego” (1944-1949), założyciel i pierwszy redaktor naczelny tygodnika „Film” (1946), a także twórca i pierwszy dyrektor Wytwórni Filmów Dokumentalnych w Warszawie (1949). ↑
- Czesław Dondziłło (1943-2018) – dziennikarz, krytyk filmowy, redaktor tygodnika ,,Film”. ↑
- Tadeusz Chmielewski (1927-2016) – reżyser, scenarzysta oraz producent filmowy specjalizujący się w polskich komediach wojennych. W latach 1983-1987 wiceprezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich. ↑
- Aleksander Jackiewicz (1915-1988) – krytyk filmowy, literat, naukowiec związany z Instytutem Sztuki Polskiej Akademii Nauk i Państwową Wyższą Szkołą Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi. ↑
- Henryk Jankowski (1929-2004) – filozof naukowo związany z Uniwersytetem Warszawskim. ↑
- Marian Jurek (zm. 1987) – oficer Głównego Zarządu Politycznego Ludowego Wojska Polskiego. ↑
- Jerzy Hoffman (1932) – reżyser i scenarzysta filmowy specjalizujący się w kinie historycznym i batalistycznym. ↑
- Jerzy Kawalerowicz (1922-2007) – reżyser i scenarzysta, wykładowca Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi, współtwórca i pierwszy przewodniczący Stowarzyszenia Filmowców Polskich w latach 1966-1978. ↑
- Leon Koźniewski(1919-2005) – pisarz, historyk, publicysta i scenarzysta. Redaktor naczelny pism: „Magazyn Polski” (1957-1982) i „Tu i Teraz” (1982-1985). W 1983 r. członek PRON. ↑
- Stanisław Kuszewski (199-2009) – dziennikarz, redaktor telewizyjny, wykładowca Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy Komitecie Centralnym PZPR. ↑
- Jerzy Jesionowski – pisarz, działacz Związku Literatów Polskich. W latach 1968-1971 kierownik artystyczny Zespołu Filmowego „Wektor”. ↑
- Wacław Lang – pułkownik Ludowego Wojska Polskiego. Przedstawiciel Ministerstwa Obrony Narodowej przy Naczelnym Zarządzie Kinematografii. ↑
- Janusz Majewski (1931) – reżyser, scenarzysta i pisarz. W latach 1969 – 1991 wykładowca Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej oraz Prezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Filmowców Polskich (1983-1990). Obecnie rektor Warszawskiej Szkoły Filmowej. ↑
- Janusz Gołębiowski (1928) – historyk i działacz komunistyczny, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. ↑
- Janusz Gazda (1934) – krytyk filmowy. Szef redakcji polskich filmów fabularnych w TVP (1973-1979). Konsultant scenariuszowy Zespołu „Perspektywa” (1980-1983). Kierownik literacki Zespołu „Rondo” (1983-1986). ↑
- Andrzej Mularczyk (1930) – literat, scenarzysta filmowy, autor słuchowisk radiowych. W latach 1970-1977 kierownik literacki zespołu Filmowego „Iluzjon”. ↑
- Krzysztof Majchrowski (1929-2000) – oficer Milicji Obywatelskiej, w latach 1987-1989 dyrektor Departamentu III Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Odpowiedzialny za infiltrację świata kulturalnego ze szczególnym uwzględnieniem polskiego środowiska literackiego. ↑
- Stanisław Kuszewski (199-2009) – dziennikarz, redaktor telewizyjny, wykładowca Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy Komitecie Centralnym PZPR. ↑
- Lech Wieluński – krytyk filmowy, redaktor naczelny tygodnika ,,Ekran”. ↑
- Krzysztof Zanussi (1939) – polski reżyser, producent filmowy i scenarzysta. Uznawany za czołowego reprezentanta charakterystycznych nurtów w polskiej kinematografii: Kina Młodej Kultury (1969-1974) oraz Kina Moralnego Niepokoju (1976-1980). ↑
- Oprócz bliżej nie określonego ,,obywatela Ondrasa”, nie udało się ustalić personaliów innych przedstawicieli kinematografii węgierskiej biorących udział w posiedzeniu Komisji Kolaudacyjnej. ↑