"Pleograf. Kwartalnik Akademii Polskiego Filmu", nr 4/2017

W DRUKU

Okres schyłkowy „Startu” - pleograf.pl



Tekst jest rozdziałem przygotowywanej do druku książki Łukasza Biskupskiego Kinofilia zaangażowana. Stowarzyszenie Miłośników Filmu Artystycznego „Start” i upowszechnianie kultury filmowej w latach 30. XX wieku, Wydawnictwo Przypis, Łódź 2017 (dostępna w księgarniach od marca 2018).

Według relacji prasowej w latach 1931-1933 zorganizowano 68 imprez, w których wzięło udział, jak szacowano, 12 tysięcy osób [1]. Złożyły się na to pokazy publiczne i wewnętrzne dla członków, wieczory dyskusyjne, również zamknięte i otwarte, oraz akcja samokształceniowa. Jest to dorobek imponujący, biorąc pod uwagę wszystkie trudności związane z organizacją pokazów filmowych w Polsce. Żadna inna inicjatywa z zakresu animacji kultury filmowej nie mogła się poszczycić takim dorobkiem i liczbą członków. Zorganizowanie publicznego pokazu w ówczesnych realiach wymagało znacznych nakładów finansowych i organizacyjnych. Film, który na początku lat 30. miał wejść na polskie ekrany, przechodził kosztowną i trudną procedurę[2]. Każdy tytuł musiał być ocenzurowany przez Centralne Biuro Filmowe przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych[3]. Zagraniczne taśmy musiały dodatkowo zostać oclone, a że film był zaliczany do artykułów luksusowych, obowiązywało na niego wysokie cło. To CBF decydowało o dopuszczeniu danego obrazu na rynek, o jego wartości artystycznej oraz o cięciach bądź innych ingerencjach (np. zmianie napisów) mających na celu ochronę moralności, uczuć religijnych i dumy narodowej, a także usunięcie fragmentów antypaństwowych. Wartości artystyczne były oznaczane za pomocą pieczątek: „małowartościowy”, „rozrywkowy”, „dobry rozrywkowy”, „artystyczny” i „wysoce artystyczny”. Kwalifikacje te decydowały o wysokości podatku widowiskowego pobieranego przez samorządy – w tym przypadku magistrat warszawski. W analizowanym okresie filmy artystyczne były obłożone podatkiem 30-40%, ale problemem często była decyzja o kwalifikacji podjęta przez komisję magistracką – odmienna od tej wydanej przez CBF. Ważne było zapewnienie również „polskiego dodatku”, który pozwalał obniżyć podatek o 10%. Dopiero po załatwieniu tych spraw i uzyskaniu legitymacji film mógł zostać pokazany publicznie w kinie. W praktyce, zwłaszcza w przypadku projekcji nierepertuarowych organizowanych przez stowarzyszenie lub osobę prywatną, nastręczało to olbrzymich trudności[4]. Jeśli nie posiadało się filmu na własność, trzeba było wnieść w biurze rozpowszechniania opłatę za jego wypożyczenie lub wynegocjować uzyskanie go bezpłatnie, a także zapewnić kopii transport. Należało też porozumieć się z kiniarzem co do wynajmu sali, uregulowania podatku widowiskowego i innych obowiązkowych danin. Do tego dochodził koszt materiałów promocyjnych, tzw. propagandy. Jeśli więc ktoś myślał o działalności długookresowej, wymagało to determinacji i funduszy oraz pogodzenia się z ryzykiem, że wyłożone środki nie zwrócą się w zyskach ze sprzedaży biletów.

Dlatego, wbrew spotykanej nieraz opinii, „Start” nie pokazywał głównie filmów niedostępnych na polskich ekranach, lecz urządzał wydarzenia wokół filmów znajdujących się w dystrybucji. Tak było w przypadku filmu Bezdomni; współpraca z dystrybutorami obejmowała też patronat nad premierą (Nocne sądy, 14 lipca) lub organizację pokazów przedpremierowych (Halo Berlin!, Halo Paryż!). Dzięki życzliwości przedstawicieli branży startowcy mogli pokazywać filmy archiwalne: Michał Hertz ze Sfinksa udostępnił Arabellę z Polą Negri i stare filmy niemieckie, którymi dysponował z uwagi na swoje powiązania handlowe – prawdopodobnie od niego uzyskano Gabinet doktora Caligari, który pokazano dwukrotnie – w 1930 i 1932 roku[5]. Filmy użyczał im też dyrektor Paramountu Mieczysław Czaban[6]. Tytuły archiwalne, jak wspomniana Arabella, nie miały ważnej legitymacji i Jerzy Toeplitz musiał starać się u szefa CBF Józefa Relidzyńskiego i w Wydziale Bezpieczeństwa Komisariatu Rządu o specjalne pozwolenie na jednorazowy pokaz[7]. Co więcej, kopie były często w złym stanie – zakurzone, więc należało je przemywać spirytusem w wannie i następnie przeglądać na przewijarce (specjalizowała się w tym Wanda Jakubowska)[8]. Zagraniczne filmy awangardowe w zasadzie pozostawały poza zasięgiem. Stanisław Wohl podczas studiów w Paryżu nawiązał kontakt z awangardowymi filmowcami we Francji i pertraktował na temat prezentacji ich filmów w Warszawie, jednak nic z tego nie wyszło z powodu braku funduszy (chociażby z uwagi na wysokie opłaty celne)[9]. Symfonię przemysłową Jorisa Ivensa udało się pokazać tylko dlatego, że film powstał na zamówienie firmy Philips i można go było uzyskać bezpłatnie za pośrednictwem warszawskiego oddziału przedsiębiorstwa[10]. Inne problemy wiązały się z prezentacją polskich filmów „prywatnych” i krótkometrażowych. Za przykład można wziąć program „Film polski 1916–1933”. Obrazy takie jak CzerwiecPróba generalna dystrybuowane przez PAT miały tylko kilka kopii, które wprawdzie agencja przekazała za darmo, ale cały czas krążyły one między ekranami i bardzo trudno było znaleźć wolny termin. Producentem MorzaEuropy był Edmund Byczyński z biura Film-studio, który zgodził się zrezygnować z opłaty, jeśli pokaz przyniósł stratę lub minimalny zysk (normalnie pobierał 50 zł)[11]. Eksperyment Themersonów Apteka nigdy nie został zgłoszony do cenzury i na warszawski pokaz niejako go przeszmuglowano (nie było go więc w oficjalnym programie)[12]. Trzeba działać w ten sposób, żeby legitymacje filmów pewnych złożyć wcześnie w starostwie, a inne zebrać w ostatniej chwili i wyświetlać bez legitymacji. Tak zrobiliśmy w Warszawie – radził Toeplitz Kurkowi przed pokazem krakowskim, ostrzegając jednocześnie przed grożącymi konsekwencjami[13]. Rozwiązaniem były też pokazy półoficjalne, na które nie sprzedawano biletów, lecz dystrybuowano zaproszenia – taką możliwość ukróciła jednak nowa ustawa filmowa z 1934 roku, która uznawała wszystkie pokazy nieorganizowane w prywatnych mieszkaniach za publiczne, a tym samym podlegające ogólnym przepisom[14]. Transport kopii również kosztował, dlatego zajmowali się nim sami członkowie, co nazywano „chodzeniem na człowieka”[15].

kadr z filmu Apteka Franciszki i Stefana Themersonów

Urządzanie pokazów wiązało się zatem z olbrzymim wysiłkiem organizacyjnym i to chyba te trudności w połączeniu z wygasającym zainteresowaniem publiczności wobec braku radykalnie „studyjnej” oferty były główną przyczyną utraty paliwa do rozwoju stowarzyszenia. Z protokołu z zebrania zarządu 17 października 1933 roku często cytowany jest wniosek zgłoszony przez Ludwika Perskiego, aby członkowie postępowali zgodnie z hasłem: Klaszczcie na filmach dobrych, gwiżdżcie na złych[16]. Ale można tam też znaleźć informację o tym, że problemy finansowe stowarzyszenia nasilały się. Niedawny pokaz w środowisku robotniczym „Co daje kino?” oceniono jako nieudany. Przyczyn fiaska upatrywano w tym, że filmy były znane, kino złe, w gazetach nie pojawiły się żadne informacje, a biuletyny zostały rozesłane za późno. Co więcej, w tym samym czasie odbywał się mecz bokserski Polska – Czechosłowacja. W każdym razie – finansowo byli pod kreską. Sala kosztowała 350 zł, a sprzedano tylko 121 biletów – w kasie było zatem 150 zł (a w samej w dyskusji wzięło udział tylko 40 osób). Postanowiono negocjować zniżkę z biurem Muza-Film, ale i tak nie poprawiłoby to sytuacji. Toeplitz referował, że wprawdzie zapłacono zaległe opłaty charytatywne, ale należy jeszcze uiścić podatek magistracki. Długi stowarzyszenia rosły; trzeba było wnieść obowiązkowe opłaty – oprócz podatku magistrackiego (na który jeszcze miało starczyć, bo w kasie zostało 20 zł) była to należność dla Muza-Filmu, równie ważna, bo w przypadku skargi do Związku Właścicieli Kin i Teatrów Świetlnych kredyt „Startu” zostałby obcięty. Ostatecznie Toeplitz obiecał załatwić pożyczkę w wysokości potrzebnej kwoty[17].

Uznano, że kolejne wydarzenie koniecznie musi przynieść stowarzyszeniu dochód. Czas jednak pokazał, że następny projekt stał się jednym z gwoździ do trumny „Startu”. Podczas dyskusji Toeplitz zaproponował pokaz „Polska awangarda filmowa”, podsumowujący jej dorobek i prezentujący Głuche drogi Wacława Radulskiego, Lato ludzi Karola Szołowskiego, MorzeCzerwiec przypisywane Eugeniuszowi Cękalskiemu, EuropęAptekę Franciszki i Stefana Themersonów, Buty Jerzego Gabryelskiego, OR Jalu Kurka, Kropkę nad i Juliusza Gardana (1928) oraz Próbę generalną Radulskiego (1933) itd. Spotkało się to ze sprzeciwem; filmy były zbyt znane lub świeże, a temat źle dobrany, ostatecznie jednak wyznaczono datę pokazu na 29 października i zaplanowano szeroko zakrojoną akcję promocyjną[18]. Tak wykluł się wzmiankowany już program „Film polski 1916–1933”. Na następnym zebraniu potwierdzono Arabellę, OR, EuropęCzerwiec[19]. Aleksander Bachrach zaproponował, aby dodać jeszcze jakiś tytuł pomiędzy, ponieważ luka czasowa jest zbyt duża. Toeplitz przyznał, że to trafny pomysł, ale nikt z branży nie udostępni filmu. Prawdopodobnie w wyniku problemów z salą spotkanie przełożono na 5 listopada. Okazało się, że brakuje pieniędzy na wynajem. Panu Senderowi [?] z kina Splendid zamierzano zaproponować weksel, nie było jednak wiadomo, czy ten go przyjmie. Brakowało też 14 złotych na druk biletów. Dlatego też niektórzy członkowie zgodzili się wnieść swoje składki z góry za kolejny rok. Ostrzycki miał załatwić sprawę magistratu i właściciela kina[20]. Czy to zostało załatwione, czy może zdecydowano się na pokaz niebiletowany – nie do końca wiadomo. Toeplitz wspominał, że pokaz zorganizowano półlegalnie: Więc był stolik, dawało się te zaproszenia i składali ofiary na „Start”. Dwa razy nam się udało. Ale gdy przenieśliśmy się do kina Splendid, przyszedł tam funkcjonariusz magistracki i chciał zamknąć pokaz. Krzyczał, a potem dostaliśmy grzywnę w wysokości 1000 zł. Trzeba było w magistracie prosić, żeby nam obniżyli te podatki[21].

Z kolei Tadeusz Kowalski twierdził, że to właściciel kina ostatecznie nie zapłacił podatku magistrackiego, którym (również wstecznie) obarczono „Start” pod groźbą zawieszenia pokazów[22]. W każdym razie był to bardzo poważny cios w finanse organizacji[23].

Zebranie członków Stowarzyszenia Miłośników Filmu Artystycznego „Start”, źródło: Fototeka FINA

Kilka dni po seansie, w listopadzie 1933 roku, odbyło się kolejne walne zgromadzenie, które mogło dać organizacji impuls do działania[24]. Wybrano nowy zarząd: Cękalski utrzymał stanowisko prezesa, Toeplitz objął funkcję sekretarza, Aleksander Ford został wiceprezesem, sprawy skarbowe powierzono zaś Aleksandrowi Bachrachowi. W świetle wydarzeń kilku późniejszych miesięcy ironicznego wydźwięku nabrał rozpowszechniony po zgromadzeniu komunikat w zaprzyjaźnionych pismach: Ciągle powiększające się kadry stowarzyszenia, dopływ elementów twórczych i wartościowych, rozszerzenie pola działań, tworzenie nowych sekcji i oddziałów – oto dowody, że „Start” ma przed sobą przyszłość, że to, co dotychczas zrobiono, to dopiero zapowiedź prac poważniejszych i cenniejszych, które przyczynią się może wreszcie do przebudowy od podstaw polskiego życia filmowego[25]. Było to raczej zaklinanie rzeczywistości niż opis stanu faktycznego.

Najbardziej palącą kwestią pozostawały pieniądze. Sprawy finansowe „Startu” przedstawiają się w sposób niezwykle zawikłany – czytamy w protokole[26]. Długi okazały się większe, niż to przedstawiono na walnym zgromadzeniu; trzeba było m.in. opłacić zaległe po konflikcie z policją podatki w magistracie w sporej kwocie 500 zł (Toeplitz i Cękalski mieli podjąć próby negocjacji z prezydentem miasta Zygmuntem Słomińskim). W związku z dużą liczbą osób niepłacących składek planowano podjąć próbę ściągnięcia zaległych opłat. W zachowanych zeszytach członków zapisano te kwoty, co pokazuje, że znaczna część osób po wstępnym entuzjazmie przestała interesować się stowarzyszeniem, a niektórzy podali fałszywe adresy lub zmienili miejsce zamieszkania (notka w zeszycie składek: Łazowertówna H. – szkoda gadać, nie płaci). Na kolejnych zebraniach konstatowano bałagan w listach, brak dziennika korespondencji, brak księgi głównej w dziale skarbu[27]. Nastroje były coraz gorsze. Zorganizowano posiedzenie Komisji Propagandy, która miała zająć się energiczną promocją działań stowarzyszenia. Toeplitz mówił tam: Stowarzyszenie „Start” ma dziś działalność (…) [u]trudnioną dzięki kryzysowi, który dotknął bardzo poważnie naszą publiczność, rekrutującą się w przeważającej części z pracującej inteligencji. Groszowe wydatki na pokazy czy wieczory dyskusyjne stanowią poważną pozycję w budżecie[28].

Stefania Heymanowa dodawała, że „Start” stracił popularność, ludzie o nim zapomnieli i dlatego pierwszym posunięciem musi być urządzenie jakiejś imprezy, później będzie można mówić o innych środkach propagandy[29].

Imprezą tą miał być przedpremierowy pokaz Szturmowej brygady (Dieła i liudi, Aleksander Maczeret, 1932) zorganizowany na początku 1934 roku w kinie Colosseum (które to kino później pokazywało go repertuarowo)[30]. Pokaz ten również został zorganizowany na zaproszenia – osobliwe, że zdecydowano się na powtórzenie rozwiązania, którego skutki okazały się tak fatalne dla finansów stowarzyszenia. Niemniej w źródłach zachowały się ślady burzliwej dyskusji nad tym wydarzeniem na zebraniu zarządu w styczniu. Aleksander Pietkun z komisji rewizyjnej wytknął, że zarząd nieformalnie pobierał opłaty za wstęp bez stosownej uchwały. Brak było list osób biorących zaproszenia – nie wiadomo, ile pieniędzy powinno wpłynąć, i w imieniu komisji zażądał wysłania do członków przeprosin za niefortunny pokaz. Emocje rosły. Bachrach replikował, że komisja odnosi się do zarządu niepoważnie, w imprezie rzeczywiście były niedopatrzenia, i formalne, i praktyczne, ale oburzenie publiczności na „Start” odnosi się tylko do małej grupki wpływowych osób, a gros widzów nie było oburzone. Pokaz przyniósł zyski, był imprezą konieczną i dlatego nie można stać na stanowisku czysto formalnym – przekonywał. Wówczas też Cękalski ponownie skrytykował zarząd i przypomniał o swojej dymisji zgłoszonej na poprzednim posiedzeniu (która najwyraźniej nie została przyjęta).

Późniejsze dwie imprezy okazały się niewypałem. Jak przyznawał po latach Toeplitz, stowarzyszenie przeżywało już w tym okresie zmierzch[31]. Aktywni filmowcy w łonie „Startu” nie mieli czasu na działania organizacyjne, brakowało pieniędzy, a po aferze związanej z Bezdomnymi „Start” był niemal już na oficjalnym indeksie[32]. Nie udał się pokaz „Czeska awangarda filmowa” w marcu 1934 roku, pomimo szumnego rozreklamowania. Nie wzięli w nim udziału żadni filmowcy, a Czechosłowację reprezentował tylko krytyk filmowy „Lidových Novin” Svatopluk Ježek. Organizacja pokazu nastręczyła sporych trudności, przede wszystkim cenzuralnych i logistycznych. W zaprzyjaźnionym Sfinksie dostali kredyt na pokaz we wczesnych godzinach niedzielnych w sali Atlanticu. Pożyczono pieniądze na druk afiszy, które w imieniu stowarzyszenia i posła Republiki Czechosłowackiej w Polsce dra Václava Girsy zapraszały na pokaz czechosłowackiej awangardy. Podjęto również próby replikacji pokazów we Lwowie, w Krakowie oraz Łodzi. Pierwszym zgrzytem, jak wspomina Toeplitz, było to, że pokaz zbiegł się w czasie z zaostrzeniem antyczechosłowackiej retoryki w prasie związanej z rządem, co rykoszetem trafiło w nich. Nastąpiły też problemy z kolportażem plakatów – zostały one rozlepione w niewidocznych miejscach. Frekwencja nie dopisała.

Przed kinem pusto, na sali może 30% miejsc zajętych. Przyjeżdża dr Girsa z gronem urzędników z poselstwa – witamy go z zakłopotaniem, bo i w kinie pusto, i nie ma naturalnie nikogo ze sfer oficjalnych. Czekamy jeszcze pięć, dziesięć minut, aż przyjdą spóźnialscy – niestety nikt nie przychodzi. Trzeba zaczynać [33].

Ježek odczytał swoje wystąpienie po francusku i przystąpiono do pokazu filmów, które okazały się źle dobrane. Rozpoczęto od filmu naukowego o grotach stalaktytowych w Tatrach, później wyświetlono filmy naukowe o eksperymentach Instytutu Badań Hydraulicznych w Brnie. W końcu, jak relacjonowała Stefania Zahorska, publiczność doczekała się awangardy: Światło przenika ciemności Otakara Vávry i Františka Piláta (Světlo proniká tmou, 1931), a także kilka aktów z Ziemia śpiewa Karela Plicki (Zem spieva, 1933), który później cieszył się zainteresowaniem na Biennale w Wenecji, oraz Symfonia architektury Alexandra Hackenschmidta o Hradczanach (Na Pražském hrade, 1931)[34]. Wydarzenie zostało ocenione negatywnie. Sprawę pokazu czeskiej awangardy referował Toeplitz na zebraniu: Impreza finansowo i moralnie nieudana. Finansowo z powodu przedłużonego pobytu Ježka w Warszawie i nieprzewidzianych wydatków na reklamę i porozumiewanie się z prowincją. Jeśli chodzi o moralną stronę, to niepowodzenie należy przypisać nieumiejętnie dobranemu programowi, za co całkowitą winę ponosi Ježek[35].

Było to w zasadzie ostatnie duże wydarzenie zorganizowane przez „Start”. Zrezygnowano z planowanego pokazu filmu amerykańskiego; Aleksander Minorski wniósł projekt urządzenia święta filmu artystycznego w postaci cyklu odczytów i pokazów, który ostatecznie upadł. Zaczęły się problemy lokalowe. Regulowanie długów z powodu braku gotówki odłożono do czasu pokazu organizowanego razem z „Kuźnią Młodych”. Ten odbył się, kilkakrotnie przekładany, 11 marca. Po przemówieniach redaktora naczelnego pisma, wprowadzeniu Toeplitza – jak donosiła w złośliwej relacji „Kuźnia” – Nareszcie zgasło światło i publiczność doczekała się… jednego aktu filmu rosyjskiego z 1915 roku. Film ten bardzo wymownie ilustrował cierpienia zadawane porządnej „famielji” przez łotra nazwiskiem Kopczyk[36]. Następnie zaprezentowano trzy końcowe akty niezidentyfikowanego filmu René Claira oraz, znowu poprzedzone komentarzem Toeplitza, dwa reportaże Foxa, film rysunkowy z Betty Boop oraz Drobiazg melodyjny Themersonów (1933). Ponownie impreza okazała się klapą (protokół: Dysproporcja między planem a realizacją); za niską frekwencję obwiniono redakcję, która nie zrobiła reklamy. Impreza przyniosła straty zamiast zysków[37].

Fiasko tej imprezy doprowadziło do przesilenia organizacyjnego. Konieczność spłaty długów okazała się paląca, brak też było wyraźnych pomysłów na przyszłość i pewności, czy w ogóle warto coś robić. Protokół odręczny z tego posiedzenia jest trudno czytelny, co może oddawać emocje podczas dyskusji[38]. Stefania Heymanowa zgłosiła swoją dymisję, gdyż uznała „Start” za niepotrzebny. Kazimierz Haltrecht mówił: „Start” jest potrzebny, bo nie spełnił zadań awangardy. Muszą być inni ludzie, aby kontynuowali zadania „Startu”. Bachrach narzekał na panikę i proponował: Nie jestem za kasacją stowarzyszenia, ale za walnym zebraniem i wyborami do nowego zarządu. Cękalski zrezygnował z prezesostwa i ostatecznie cały zarząd podał się do dymisji, co spowodowało konieczność zwołania kolejnego walnego zgromadzenia w celu wybrania nowych władz. Toeplitz zapowiedział tylko chęć wystąpienia w celu omówienia upadku „Startu”. Muszą być ludzie do pracy. Na początku byli ludzie chcący pracować w filmie. Jestem wrogiem zbiorowości „Startu”. Zapisali się, ale nic nie robią – podsumował.

Jerzy Toeplitz, źródło: Fototeka FINA

Zebranie wyznaczono na 24 kwietnia i być może przewidując problemy frekwencyjne, w komunikacie zaznaczono od razu, że w drugim terminie (pół godziny później) może się ono odbyć bez względu na liczbę obecnych. Zaznaczono również, że zebranie będzie dotyczyć fundamentalnych spraw stowarzyszenia i wzywa się członków do jak najliczniejszego przybycia[39]. Nic to jednak nie dało i w kolejnym numerze „Dekady” donoszono smutno, że zebrania „Startu” nie wzbudzają szerszego zainteresowania wśród członków: Dziwne, że w stolicy wielkiego państwa nie może utrzymać się jedno stowarzyszenie miłośników filmu artystycznego. Trudno siać na ugorze![40]. Kilka tygodni później powtórzono, że o „Starcie” nic nie słychać; od kilku miesięcy nie urządzono w Warszawie żadnego pokazu ani odczytu[41]. W kontekście niedawnego zamknięcia Polskiego Klubu Artystycznego pisano: Byłoby bardzo przykre, gdyby pogłoski o zmierzchu „Startu” były prawdziwe. Zwinięcie instytucji, której zadanie polegało na propagowaniu filmu artystycznego, byłoby smutnym dowodem, że Warszawa nie ma zrozumienia dla zagadnień artystycznych i kulturalnych[42].

Potwierdził to publicznie Toeplitz: (…) „Start” po okresie całorocznej wegetacji (sezon 1933–34) znajduje się w stanie zupełnego rozkładu[43]. Napisał, że jako trzyletni członek zarządu stowarzyszenia jest świadomy popełnionych błędów. Zamiast zamkniętej grupy awangardzistów stworzono niepotrzebnie organizację masową, w której znalazło się wielu ludzi, niemających nic wspólnego nie tylko z ruchem awangardowym, ale nawet z filmem. Kilkuset „biernych” członków uniemożliwiło organizacji pracę, a do klęski „Startu”, który w latach swojej świetności dopomógł do wzrostu zainteresowania sprawami filmowymi, przyczyniły się niechętny i podejrzliwy stosunek władz administracyjnych oraz jawne szykany magistratu[44].

Jeszcze w 1935 roku podjęto próbę animacji działań stowarzyszenia. „Dekada”, w której publikowali Teodor Braude i Seweryn Tross, zamieściła wiele materiałów wspierających tę ideę i promujących startowe wydarzenia. Braude zwracał uwagę, że zainteresowanie filmem artystycznym wśród młodzieży jest niewielkie, a organizacje artystyczne („Start” i „Awangarda”) powinny działać lepiej, bo – przywołując naczelny argument startowców – świadoma publiczność kinowa jest fundamentem zdrowej kinematografii[45]. W związku z planowanym walnym zgromadzeniem postanowiono przypomnieć o stowarzyszeniu. Piątego stycznia późnym wieczorem (23:00) w kinie Światowid zorganizowano pokaz filmu Świat się śmieje wraz z awangardowym nadprogramem[46]. W Klubie Literackim „S” Cękalski i Tross mieli wygłosić referat i kontrreferat Cechy charakterystyczne sztuki filmowej, a Aleksander Bachrach poprowadzić dyskusję na temat niedawno wyświetlonego filmu Grigorija Aleksandrowa[47]. Dzień później odbyło się doroczne walne zgromadzenie stowarzyszenia w Instytucie Filmowym, na którym wybrano nowy zarząd. Zmiany personalne w stosunku do poprzednich lat były znaczne. Stanowisko prezesa utrzymał Cękalski, wiceprezesem został Ford, sekretarzem Haltrecht, skarbnikiem Braude, a funkcję kierownika artystycznego objęła… Stefania Zahorska[48]. Miesiąc później zorganizowano jeszcze jeden wieczór w klubie „S”. Był to jednak łabędzi śpiew. Po kilku tygodniach Tross smutno skwitował sprawę w artykule A może rzeczywiście nie warto?, gorzko konstatując, że nie ma w Polsce publikacji filmowych, nie ma niezależnej prasy, a wielu zapaleńców filmowych doszło do wniosku, że walka o kulturę filmową i film artystyczny to donkiszoteria, na którą nie warto poświęcać sił i zdrowia. Może rzeczywiście lepiej będzie zostawić film kucharkom i paniusiom o twarzyczkach Grety lub Marleny i zrezygnować z filmu jako sztuki?[49] Tak też zrobili zniechęceni członkowie „Startu”, którzy porzuciwszy ten szyld, rozeszli się do swoich spraw zawodowych.

Publikacja powstała w ramach projektu badawczego finansowanego ze środków Narodowego Centrum Nauki przyznanych na podstawie decyzji nr DEC-2012 /07/E/HS2/03878.



[1] „Start”, „Awangarda” 1933 nr 9, s. 3. [powrót]

[2] Zob. T. Mic., Bolączki filmu polskiego. Zanim film trafi do kina, musi przejść przez ciężkie doświadczenia, „Kino dla Wszystkich” 1931, nr 13, s. 3; por. E. Zajiček, Zarys historii gospodarczej kinematografii polskiej, Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna, Łódź 2015. [powrót]

[3] M. Hendrykowska, Meandry i paradoksy międzywojennej cenzury filmowej w Polsce, „Images 2016, nr 27, s. 63–86. [powrót]

[4] I tak dystrybutor Edmund Byczyński z Film-studio zapewniał Jalu Kurka, że załatwi cenzurę dla OR, ale ten musi napisać podanie o kwalifikację „artystyczny”. Zażądał również, żeby Kurek pokrył koszty (cenzura — 4,52; legitymacja — 20; wyświetlanie — 10. Razem — 34,52 zł) i opłacił przesyłkę kolejową za 5,40 zł. Edmund Byczyński, List do J. Kurka, 10 lipca 1933, Rkps. z.wł. 89/3, Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. [powrót]

[5] K. Beylin, A jak było, opowiem, Filmowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1958, s. 71. [powrót]

[6] Tamże. [powrót]

[7] J. Toeplitz, List do J. Kurka, Rkps. z.wł. 89/3, Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. [powrót]

[8] K. Beylin, Dzieje „Startu”, (w:) A jak było, opowiem…, dz. cyt., s. 70. [powrót]

[9] Z wieczoru wspomnień (fragmenty), „Kwartalnik Filmowy” 1961, nr 1, s. 43. [powrót]

[10] List S. Mazrycera do J. Kurka, 14 listopada 1932, Rkps. z.wł. 89/3, Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk; Brun, List do J. Kurka, 11.03.1932. [powrót]

[11] J. Toeplitz, List do J. Kurka, 17 grudnia 1933, Rkps. z. wł. 89/3, Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. [powrót]

[12] J. Toeplitz, List do J. Kurka, 7 listopada 1933, Rkps. z. wł. 89/3, Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. [powrót]

[13] J. Toeplitz, List do J. Kurka, 24 listopada 1933, Rkps. z. wł. 89/3, Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. [powrót]

[14] Ustawa z dnia 13 marca 1934 r. o filmach i ich wyświetlaniu, art. 15, ust. 2, „Dziennik Ustaw”, 1934 nr 36: poz. 36. [powrót]

[15] K. Beylin, Dzieje „Startu”, dz. cyt., s. 70. [powrót]

[16] W ostatnim punkcie porządku dziennego, tj. w wolnych wnioskach, pan Perski zaproponował, aby dla zadokumentowania i zademonstrowania stosunku członków „Startu” do filmów wyrażać swoje uznanie klaskaniem, a niezadowolenie gwizdem. Na wszystkich biuletynach rozsyłanych przez „Start” ma być na dole wydrukowane „Klaszczcie na filmach dobrych, gwiżdżcie na złych”. Wniosek został przyjęty. Protokół z zebrania Zarządu „Startu”, 17 października 1933. [powrót]

[17] Tamże. [powrót]

[18] Tamże. [powrót]

[19] Protokół z zebrania Zarządu „Startu”, 24 października 1933, Filmoteka Narodowa — Instytut Audiowizualny, sygn. A-189. [powrót]

[20] Protokół z zebrania Zarządu „Startu”, 17 października 1933, dz. cyt. [powrót]

[21] Z wieczoru wspomnień (fragmenty), dz. cyt., s. 45. [powrót]

[22] K. Beylin, Dzieje „Startu”, dz. cyt., s. 72. [powrót]

[23] O pokazie „1916–1933” Toeplitz donosił Kurkowi i ostrzegał: Na pokazie warszawskim wpadliśmy niesłychanie pod względem finansowym (moralnie pokaz udany), dlatego też wątpię, czy ktoś ze „Startu” będzie mógł do Krakowa pojechać. Nie wiem również, czy zdecyduje się Pan mimo wszystko urządzać tę imprezę. J. Toeplitz, List do Jalu Kurka, 7 listopada 1933, Rkps. z.wł. 89/3, Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. [powrót]

[24] Najważniejszymi sprawami miały być kwestie budżetu oraz przygotowywanej ustawy filmowej. Na spotkaniu organizacyjnym zarządu Cękalski skrytykował dotychczasową pracę zarządu i apelował o przyjęcie nowych osób do kierownictwa. Protokół z zebrania Zarządu „Startu”, 8 listopada 1933, dz. cyt., sygn. A-189. [powrót]

[25] „Start”, 31 grudnia 1933, 5; informacja o niemal identycznej treści znalazła się w: Start, „Awangarda” 1933, nr 9, s. 3. [powrót]

[26] Protokół z zebrania Zarządu „Startu”, 28 listopada 1933, dz. cyt., sygn. A-189. [powrót]

[27] Protokół z zebrania Zarządu „Startu”, 19 stycznia 1934, dz. cyt., sygn. A-189. [powrót]

[28] Sprawozdanie z posiedzenia organizacyjnego Komisji Propagandy [Stowarzyszenia Miłośników Filmu Artystycznego „Start], 29 grudnia 1933, Filmoteka Narodowa — Instytut Audiowizualny, sygn. A-189. [powrót]

[29] Tamże. [powrót]

[30] Szturmowa brygada, „Robotnik” 1934, nr 7, s. 6. [powrót]

[31] J. Toeplitz, Historia jednego pokazu, „Gazeta Filmowa” 1949, nr 4, s. 3. [powrót]

[32] Tamże. [powrót]

[33] Tamże. [powrót]

[34] Por. zapowiedź programu w: Czeskie filmy awangardowe, „Dekada” 1933, nr 23, s. 6. [powrót]

[35] Protokół z zebrania Zarządu „Startu” , 6 marca 1934, dz. cyt., sygn. A-189. [powrót]

[36] r. k., Możliwości filmu. Rzecz o pokazie filmowym „Kuźni Młodych”, „Kuźnia Młodych” 1934, nr 7, s. 7. [powrót]

[37] Protokół z zebrania Zarządu „Startu”, 20 czerwca 1934, dz. cyt., sygn. A-189. [powrót]

[38] Cytaty w tym akapicie: tamże. [powrót]

[39] Komunikat Stowarzyszenia Miłośników Filmu Artystycznego „Start”, „Dekada” 1934, nr 26, s. 6. [powrót]

[40] Plotki i ploteczki, „Dekada” 1934, nr 31, s. 6. [powrót]

[41] Członkowie „Startu” zrzeszeni w spółdzielni „Krąg” organizowali dorywcze piątkowe pokazy filmowe w okresie od 20 kwietnia do 7 maja 1934 na osiedlu Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej na Żoliborzu w sali przy ul. Suzina. Później nastąpiła przerwa w działalności spowodowana koniecznością uzyskania przez spółdzielnię koncesji na stałe prowadzenie kina. Ostatecznie jednak kino wydzierżawiono firmie Arlux-Film. Przedstawienia kinowe, „Życie W.S.M.” 1934, nr 5, s. 8. [powrót]

[42] Plotki i ploteczki, „Dekada” 1934, nr 33, s. 7. [powrót]

[43] J. Toeplitz, O talentach i wykształceniu filmowym, „Pion” 1934, nr 21, s. 8. [powrót]

[44] Tamże. [powrót]

[45] T. Braude, Postulaty, „Dekada” 1935, nr 12, s. 9. W tym samym numerze zamieszczono wywiad pt. Jakie są możliwości rozwoju filmu polskiego, w którym Cękalski powtórzył swoją opinię o komercyjnym charakterze kinematografii i braku ambicji realizatorów, wyraził umiarkowany optymizm wobec ustawy filmowej i powstającego Związku Dziennikarzy Filmowych i podkreślił istotność funduszu filmowego. [powrót]

[46] Komunikat, „Codzienna Gazeta Handlowa” 1935, nr 5, s. 6. [powrót]

[47] „Start” zaprasza, „Dekada” 1935, nr 12, s. 9; Plotki i ploteczki, „Dekada” 1935, nr 14, s. 5. [powrót]

[48] Tamże. [powrót]

[49] S. Tross, A może rzeczywiście nie warto, „Dekada” 1935, nr 33, s. 34. [powrót]

Okres schyłkowy „Startu”

Jak wyglądał polski wariant animowania i upowszechniania kultury filmowej w latach 30. XX wieku? Rodzimy ruch ożywienia kultury filmowej osiągnął wówczas swoją masę krytyczną przede wszystkim za sprawą warszawskiego Stowarzyszenia Miłośników Filmu Artystycznego „Start”. Ujmując  „Start” jako przykład „kinofilii zaangażowanej”, autor oferuje swoiste „bliskie czytanie” działalności organizacji, pogłębiające pierwsze skojarzenia z hasłami „filmu społecznie użytecznego” i walki z „branżą” oraz kilkoma czołowymi działaczami, wpływowymi po wojnie.

Autor proponuje spojrzeć na projekcje czy inne działania animatorskie nie jako na dodatek lub substytut twórczości filmowej – ale właśnie jako zagadnienie centralne. Przygląda się uwarunkowaniom środowiskowym, które stworzyły podbudowę dla powstania organizacji, oraz inspiracjom ideowym, które wpłynęły na politykę programową stowarzyszenia. Ponadto podejmuje próbę rekonstrukcji dynamiki rozwojowej stowarzyszenia, a także odnosi się do innych polskich inicjatyw z zakresu animowania kultury filmowej. Główny wywód uzupełnia wybór okołostartowych tekstów z epoki, które oddają poglądy lub stanowią źródło informacji na temat działań z zakresu animacji kultury filmowej.

The decline period of „Start”

What did the Polish film culture in the 1930’s look like? In the last pre-war decade inPolish various initiatives plethora of film initiatives emerged in Poland. The most active organization was Warsaw based Society of the Lovers of Artistic Film „Start” (Stowarzyszenie Miłośników Filmu Artystycznego „Start”). The author argues that „Start” was an example of an “activist cinephilia” and offers an close reading of the history of the society. The book focuses on film screenings and other film related events in contrast to analyses concentrated on artistic films itself. Moreover it reconstructs the social environment as well as theoretical and political inspirations important for “Start’s” organizational policy; it also describes temporal development of the society and alike initiatives in Poland at the time. The main analysis is supplemented with contextual material: timeline and a selection of primary sources.

Słowa kluczowe: Stowarzyszenie Miłośników Filmu Artystycznego „Start”, film polski lata 30., Jerzy Toeplitz, Aleksander Ford, Aleksander Bachrach

Łukasz Biskupski — kulturoznawca i filmoznawca, adiunkt w katedrze Wiedzy o Filmie i Kulturze Audiowizualnej Uniwersytetu Gdańskiego w ramach programu Narodowego Centrum Nauki „Fuga”. Absolwent filmoznawstwa na Uniwersytecie Łódzkim i kulturoznawczych studiów doktoranckich na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Zajmuje się przemianami kultury wizualnej, a także historią kina i kultury popularnej. Autor m.in. książek: Prosto z ulicy. Sztuki wizualne w dobie mediów społecznościowych i kultury uczestnictwa – street art (2017)  oraz Miasto atrakcji. Narodziny kultury masowej na przełomie XIX i XX wieku. Kino w systemie rozrywkowym Łodzi (2013). Stypendysta Fundacji na rzecz Nauki Polskiej i Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, laureat Nagrody im. Inki Brodzkiej-Wald za najlepszą rozprawę doktorską z dziedziny humanistyki dotyczącą współczesności.

29 stycznia 2018