„Pleograf. Kwartalnik Akademii Polskiego Filmu”, nr 1/2021

RECENZJA: Życie, wojna i sztuka – o filmie „Hen i wojna” w reż. Adama Wyżyńskiego - pleograf.pl



Przygarbiony, starszy pan idzie parkową alejką. To Józef Hen. Rocznik 1923. Pisarz, autor ponad czterdziestu powieści i tomów opowiadań, ponad dwudziestu scenariuszy filmowych, kilku seriali, dramatów.

— Zawsze zastanawiałem się, dlaczego nie boję się starości — mówi.

I sam sobie próbuje odpowiedzieć: wszystko – świat wokół i każde doświadczenie stawały się dla niego literackim tworzywem. Na karty jego książek trafiały wspomnienia z dzieciństwa spędzonego na Muranowie, walki chłopaków na podwórku starej kamienicy, czas wojny. Zapisywał swoje refleksje w tomach Nie boję się bezsennych nocy, Dziennik na nowy wiek, Ja deprawator.

— Kiedyś obserwowałem swój strach przy bombardowaniu, głodówkę. Teraz obserwuję objawy starości. Nie demencji, ale to, że wszystko wypada z rąk, że czasem zamiast do lodówki wkładam coś do pralki. To mnie rozśmiesza i pozwala być starym — przyznaje w filmie Hen i wojna (2020) Adama Wyżyńskiego.

Hen i wojna, 2020 r., reż. Adam Wyżyński, Barbara Głębicka–Giza, źródło: FINA

Dokument, który powstał według scenariusza Wyżyńskiego i Barbary Głębickiej-Gizy, jest oparty na prostym pomyśle. Józef Hen opowiada o swojej wojennej przeszłości, autorzy pokazują, jak życie przenikało do jego twórczości.

Początek wojny. Warszawiacy kopią rowy przeciwlotnicze. Obok chłopaków ze szkoły – aktorzy, sportowcy.

— Pamiętam Dymszę z łopatą — wspomina pisarz. I dodaje, że sam miał wtedy od łopaty bąble na palcach. Bo we wspomnieniach wojna ma wymiar bardzo ludzki. Wrzesień 1939 to przemówienie prezydenta Mościckiego, starsza o sześć lat siostra Mirka przytulająca się do brata w czasie bombardowania. I Florentyna, piękna fordanserka, która mieszkała w suterenie. Nie miała toalety, więc co jakiś czas szła dumnie z gazetą pod pachą do publicznej ubikacji na podwórku. To w niej (zagranej przez Barbarę Krafftównę) zakochiwał się później miłośnik niemieckiej kultury, profesor Tomicki (Bronisław Pawlik) w filmie Ewy i Czesława Petelskich Don Gabriel (1966).

Potem była ucieczka na Wschód. W listopadzie, w dniu swoich szesnastych urodzin Hen wyjeżdżał z siostrą z Warszawy. Żołnierz niemiecki, który ich zatrzymał, spytał: „Jude?”. Podniósł mu czapkę i puścił wolno – poprzedniego dnia chłopak ufarbował sobie włosy na jasno. Już wtedy czuł, że to może ocalić mu życie. Zaczęła się tułaczka. Najpierw Dąbrowica pod Lwowem, później, po ataku III Rzeszy na Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, próba przedostania się do Saratowa, gdzie stacjonowała Armia Andersa. Siostra Hena nie chciała się ewakuować, bo „Ukraińcy lubili jej męża”. Oboje zginęli. Hen został aresztowany i wcielony do Armii Czerwonej. Z karabinem maszynowym siedział w okopach pod Stalingradem, gdy przyszedł rozkaz Stalina, by wycofać z frontu wszystkich emigrantów. Zabrali go do sztabu. Było tam kilkudziesięciu żołnierzy takich jak on. Trafili na zaplecze.

— Rano zaczęła się rzeź. Ze 130 kolegów z kompanii uratowało się 18. Podejrzliwość Stalina okazała się dla mnie ratunkiem — stwierdza pisarz.

Ale on wciąż chciał zaciągnąć się do Armii Andersa. Uciekł z batalionu pracy, próbował przedostać się do Taszkientu. Złapał andersowców tuż przed ich wyjazdem do Iranu. Nie miał papierów, ale sierżant do jego kolegi powiedział „Dawaj go tu” i skierował na komisję. Tej już nie przeszedł, bo z powodu obrzezania dostał kategorię D. To wszystko trafiło potem do filmu Witolda Lesiewicza Nieznany (1964). A u Wyżyńskiego Hen opowiada:

— Oni wyjeżdżali do Iranu, a zostały im sorty mundurowe. Dostałem mundur, buty, golf, płaszcz, koce – to był przełom w moim życiu. Pierwszy raz kobieta, która przechodziła obok, uśmiechnęła się do mnie.

Potem była Samarkanda, szkoła z internatem i dwie siostry Lebewal – Lidka i Irena. I miłość. Wspomnienia pierwszych spotkań z Ireną trafiły do Nikt nie woła (1960), jednego z najciekawszych filmów Kazimierza Kutza. Jego bohater był przeciwieństwem Maćka Chełmickiego. Nie wykonał wyroku wydanego przez podziemie i uciekł na Ziemie Zachodnie, bo bał się o własne życie. Hen i Kutz opowiedzieli o miłości, przed którą mężczyzna broni się, wiedząc, że nie może kobiecie zapewnić stabilizacji. Ale historia samego Hena i Ireny miała szczęśliwy finał: spędzili ze sobą ponad 60 lat.

Wątki osobiste znalazły się też w innym filmie Kutza: Krzyż walecznych (1958). W tytułowej nowelce o żołnierzu, który na przepustce jedzie do rodzinnej wioski i dowiaduje się, że wszyscy mieszkańcy zostali wymordowani, pobrzmiewa jego własny ból: Hen stracił w czasie wojny ojca, brata i jedną z sióstr. Jego żona straciła rodziców i pięcioro rodzeństwa. Ten sam ból pojawia się w etiudzie Wdowa po Joczysie. W II Armii Wojska Polskiego, do której Hen trafił w maju 1944 roku, pisarz zaprzyjaźnił się z kapitanem Stanisławem Betlejem, który zginął pod Sprewą.

— Po kilku latach, gdy znalazłem się między osadnikami, spytałem „Co z wdową po Betleju?” Usłyszałem: „Ona wyjechała po roku”. „A ile lat miała?” „21”. Zrozumiałem, co się stało.

Krzyżu walecznych młoda Joczysowa też nie umie pogodzić się z rolą wdowy po bohaterze, jaką narzuca jej społeczność.

Z II Armią Hen przez Lublin dotarł do Krakowa. To tutaj przydarzyła mu się historia z panią majorową, piękną kobietą, która zwierzyła mu się, że razem ze swoją współlokatorką głoduje. Spóźniał się celowo na śniadania do wojskowej kantyny, żeby od kucharki zamiast posiłku dostać na wynos chleb. Dawał go majorowej, która po jakimś czasie pokazała mu półki w kredensie pełne wyschniętego pieczywa. Taka scena znalazła się w Nieznanym Lesiewicza, choć toczyła się w Zamościu, nie Krakowie: „Panie nie tknęły mojego chleba” – mówi Bogdan Słowik (Leszek Herdegen). „Bo ja nie lubię razowca” – odpowiada majorowa grana przez Zofię Niwińską. „Panie mówiły, że głodują”. „A pan to wziął tak dosłownie?”.

— Jak dwoje mówi to samo, to nie znaczy, że mają to samo na myśli — komentuje bohater Hena i wojny.

Nie bez powodu reporterka i pisarka Hanna Krall mówi, że artysta musi się „nażyć”. Adam Wyżykowski pokazuje w Henie i wojnie, jak skrawki prawdziwego życia, sytuacje, czasem po prostu klimaty, daje się odszukać w twórczości Hena. Jak bardzo to, przez co się przeszło, widziało i odczuło, tkwi w pamięci i inspiruje twórcę. Zostaje przetworzone przez wyobraźnię, ale niesie prawdę.

Ale jest w tym niezwykle skromnym dokumencie coś więcej. Refleksja o losie człowieka, o roli przypadku. Pamiętam świetny dokument Macieja Wojtyszki Moment (1992) o ludziach, których w czasie wojny jedno nieprzewidziane zdarzenie, czasem jeden gest czy jedno słowo, uratowało od śmierci. W Henie i wojnie wielokrotnie powtarza się ten sam motyw. Decyzja siostry, by zostać pod Lwowem, bo „Ukraińcy lubią jej męża”. Rozkaz Stalina nadchodzący dzień przed walką, w której wyginęła cała kompania Hena. I nawet ta opowieść o gospodyni, która po drugiej stronie granicy nie chciała w 1939 roku przyjąć chłopaka pod swój dach, bo nie miał dwóch złotych. Przygarnęła wtedy Hena miejscowa nauczycielka, a w nocy z domu tamtej kobiety sowiecki patrol wszystkich wygarnął.  — Znalazłbym się na ziemi niczyjej, wróciłbym do Warszawy, a dalej nie wiadomo co. Getto? Treblinka? — mówi Hen.

I dodaje, że gdy pytają go podczas spotkań autorskich o wiarę w Boga, odpowiada: „Tak jak nie ma wiary doskonałej, tak nie ma niewiary doskonałej”.

Hen i wojna to również opowieść o losie. O harcie człowieka, który wbrew wszystkiemu walczy o życie. — Niedawno zastanawiałem się, że w okresie porażki, a tych porażek i rozczarowań nie brakowało, nigdy nie płakałem. Podczas wojny nie płakałem: mogłem czuć gniew i chęć odwetu, ale też rozumiałem, że każdy kęs prowadzi mnie do przeżycia i do powrotu — podsumowuje.

W tym prostym dokumencie Wyżykowskiego i Głębickiej-Gizy, w którym przez większość czasu mamy na ekranie „gadającą głowę”, jest coś hipnotyzującego. Może po prostu obraz starego człowieka, który nosi w sobie niełatwe wspomnienia z XX wieku. 97 lat historii własnej i historii świata, które potrafi wlać w sztukę.

Mówi się, że każdy człowiek nosi w sobie książkę swojego życia. Dobrze, że niektórzy tę książkę naprawdę spisują, tworząc cząstkę naszego wspólnego doświadczenia.

Hen i wojna (reż. Adam Wyżyński, scenariusz: Adam Wyżyński, Barbara Głębicka-Giza, 2020)

Barbara Hollender – Absolwentka socjologii na Uniwersytecie Warszawskim, dziennikarka i krytyczka filmowa od 1992 r. związana z dziennikiem „Rzeczpospolita”. Autorka książek: „Gwiazdy w zbliżeniu” (razem z zespołem dziełu kultury „Rzeczpospolitej), Zespół Tor” (razem z Zofią Turowską), a także trylogii, w której znalazło się 80 szkiców o polskich reżyserach filmowych:  „Od Kutza do Czekaja” (2014), „Od Wajdy do Komasy” (2016), „Od Munka do Maślony” (2017). Członkini Polskiej Akademii Filmowej i Europejskiej Akademii Filmowej. 

30 września 2021