„Pleograf. Kwartalnik Akademii Polskiego Filmu”, nr 4/2020

RECENZJA

Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Historia nieznana – recenzja książki Leszka K. Talki i Karola Vesely’ego “Królowie bajek. Opowieść o legendarnym Studiu Filmów Rysunkowych” - pleograf.pl



Leszek K. Talko i Karol Vesely, Królowie bajek. Opowieść o legendarnym Studiu Filmów Rysunkowych, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020

Produkcja filmowa w dużym studiu filmów rysunkowych przypomina pracę w fabryce samochodów. Każdy z członków zespołu ma do realizacji określoną czynność i powtarza ją wielokrotnie. Dopiero rezultaty pracy kilkunastu lub kilkudziesięciu osób składają się na ostateczny filmowy efekt. Każdy z twórców to jedynie drobny element w dużej machinie produkcyjnej. Autorzy książki Królowie bajek. Opowieść o legendarnym Studiu Filmów Rysunkowych starali się wyodrębnić te drobne podzespoły wielkiej fabryki i przyjrzeć się im z bliska. Każdy z nich ma bowiem własny charakter i zależny jest od własnych uczuć i ambicji.

Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, które stało się tematem książki Leszka Talki i Karola Vesely’ego[1], jest aktualnie ostatnią funkcjonującą państwową wytwórnią filmów animowanych. Obecnie na polskim rynku animacji dominują małe prywatne studia, a także wielu niezależnych twórców animacji. Podmioty produkujące filmy rozsiane są po całej Polsce. Często zapomina się, że jeszcze trzydzieści lat temu wszystkie zrealizowane w Polsce filmy animowane powstawały w zaledwie kilku ośrodkach w kraju. Nie istnieje już jednak Studio Filmów Animowanych w Krakowie, które po trudnościach finansowych uległo likwidacji w 2004 roku. Poznańskie Telewizyjne Studio Filmów Animowanych w 2001 roku przekształciło się w prywatny podmiot gospodarczy. Kilka lat temu po dużych problemach finansowych zamknięto również oscarowe łódzkie studio Se-Ma-For. Z kolei w 2019 roku decyzją Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Studio Miniatur Filmowych w Warszawie połączono z innymi podmiotami filmowymi znanymi z produkcji filmów fabularnych i dokumentalnych, co praktycznie doprowadziło do likwidacji tej wytwórni, a twórcy z nią związani znaleźli pracę w prywatnych firmach. Z państwowych instytucji pamiętających czasy Polski Ludowej ostało się jedynie bielskie studio, które co prawda lata świetności ma już za sobą, ale nadal produkuje filmy i ma ambitne plany na przyszłość. Ostatnio wraz z Andrzejem Orzechowskim (wieloletnim dyrektorem studia) zakończył się pewien etap w działaniach wytwórni[2]. Idą więc zmiany. Jeszcze okaże się, czy na lepsze.

Publikacja, którą proponują nam Talko i Vesely, jest niewątpliwie ważnym wypełnieniem luki w polskich badaniach filmoznawczych. Brak bowiem tak wnikliwych i interesujących spojrzeń dotyczących innych studiów animacji działających w komunistycznej Polsce. Do tej pory zazwyczaj powstawały jubileuszowe albumy[3], które w swojej formie ograniczały się jedynie do krótkiego rysu historycznego oraz wypisania filmografii i nagród najważniejszych twórców. Królowie bajek to zupełnie inne spojrzenie, wykraczające poza tradycyjne badania filmoznawcze. Nie jest to zresztą typowa publikacja naukowa, lecz raczej książka popularnonaukowa czy rodzaj reportażu. Dzięki takiemu ujęciu tematu oraz bardzo przejrzystej i przyjemnej dla czytelnika formie jest to z pewnością książka nie tylko dla akademików, lecz także dla osób, które na co dzień nie mają nic wspólnego z filmem animowanym, ale są zainteresowane szeroko pojętą kulturą czy czasami PRL.

Struktura książki to krótkie dynamiczne rozdziały, które stopniowo wprowadzają czytelnika nie tyle w niesamowity świat filmów animowanych, co raczej w kuluary produkcyjne i nie zawsze łatwe relacje między pracownikami studia. Całość napisana jest chronologicznie. Każdy z rozdziałów obfituje w szczegóły biograficzne twórców, obejmujące nie tylko informacje na temat pracy w bielskim studiu, ale także ich życie osobiste. Tytuł Królowie bajek może odnosić się do baśniowego świata, który kreowali twórcy animacji opisywani w książce. Jednak wydaje się, że dużo trafniejsze jest odwołanie do rangi, jaką pełnili lub jaką wydawało im się, że pełnią najważniejsi twórcy bielskiego studia. W złotym okresie wytwórni kreskówkowe postaci pojawiające się w filmach były gwiazdami, niewątpliwymi idolami kształtującymi młode pokolenie. Z kolei ich twórcy określani są przez autorów książki jako bogowie reprezentujący zabetonowaną kastę reżyserów, do której trudno dołączyć (s. 164).

Przeglądając witrynę internetową bielskiego studia[4] i czytając krótki rys historyczny, odnosi się wrażenie, że dzieje wytwórni to samo pasmo sukcesów, szczęśliwych pracowników i kolorowych bajek, które znają miliony dzieci na całym świecie. Książka Talki i Vesely’ego pokazuje, co kryło się za tymi niesamowitymi ruchomymi obrazkami, które dzieci mogły oglądać w kinach czy na ekranach swoich telewizorów każdego wieczoru o godzinie dziewiętnastej. Wskazują m.in. na kulisy trudnego procesu powstawania filmów, ciemne strony pracowników studia i relacji między nimi, a także nieznane lub niechętnie ujawniane fakty z ich życiorysów.

Autorzy nie traktują studia jako oderwanej od rzeczywistości wyspy, ale opisują jego historię, uwzględniając trudne warunki polityczne, w jakich musieli funkcjonować twórcy, a także absurdy PRL, z jakimi się stykali. Do legendy przeszła m.in. historia Witolda Giersza, który jako rysownik i animator wykonał tysiąc pięćset procent normy, a jego portret jako wzorowego pracownika z chlubą prezentowano na jednej z bielskich ulic (s. 173). Tłem stają się również zmiany społeczno-kulturowe zachodzące w Polsce czy pojawiające się nowinki technologiczne, które miały znaczący wpływ na funkcjonowanie studia. Do przełomowych wydarzeń należał z pewnością moment wejścia Polski w erę telewizji na początku lat 50 (s. 103) czy odejścia od tradycyjnej animacji rysowanej na foliach celuloidowych i zastąpienie jej technikami cyfrowymi. Autorzy dostrzegają również lokalną specyfikę regionu podbeskidzkiego, z którą na co dzień stykali się opisywani bohaterowie. Historia studia łączy się bowiem bezpośrednio z historią miasta Bielsko-Biała, które w 1951 roku powstało z połączenia Bielska należącego do Śląska Cieszyńskiego z małopolską Białą.

Autorzy opisują także cały szereg niechlubnych kart z historii studia lub takich faktów, które do dziś nie są znane szerszemu gronu odbiorców. Jak wskazują Talko i Vesely, znaczna część osób, które współtworzyły studio w jego początkowym okresie, służyła w Wehrmachcie (s. 119). Współcześnie oczywiście trudno czynić im z tego zarzut, w końcu mieszkali na Śląsku. Jednak władze Polski Ludowej odnosiły się do ich wojennej przeszłości z dużą nieufnością. Szerokim echem rozniosła się m.in. sprawa Alfreda Biedrawy (s. 117–120), który w roku 1963 został zwolniony ze studia z powodu donosów, według których należał do niemieckiej organizacji młodzieżowej Hitlerjugend, służył w niemieckim wojsku w oddziałach Waffen-SS i współpracował z niemiecką policją.

Wiele afer dotyczyło także ikon bielskiej wytwórni. Zdzisława Lachura, współzałożyciela studia i jego pierwszego dyrektora, oskarżono o machlojki finansowe (s. 63). Przekręty finansowe były też udziałem Leszka Mecha (s. 229); sąd powiatowy skazał go na dwa lata pozbawienia wolności i zakaz wykonywania zawodu przez pięć lat. Jednak ze względu na to, że był ważnym scenarzystą Bolka i Lolka, nadal pracował dla studia, tylko pod pseudonimem Lesław Królicz.

Józef Byrdy znany był w studiu jako nałogowy gracz w totolotka (s. 193–199). Na początku lat 70. został skazany przez sąd za wyłudzenia. Jednak studio poręczyło za niego i już rok po wyjściu z więzienia zaczął reżyserować kolejne odcinki Bolka i Lolka. Mniej szczęścia miał Leszek Lorek, który ze względu na problemy z nadużywaniem alkoholu został zwolniony ze studia bez możliwości powrotu (s. 191).

Jedna z najgłośniejszych afer dotyczyła także innego współzałożyciela wytwórni – Alfreda Ledwiga. W 1971 roku został zatrzymany przez służbę bezpieczeństwa za wykonanie nielegalnych ulotek dla lokalnej organizacji opozycyjnej (s. 184–192). Studio nie wstawiło się za nim, nie mógł wrócić do pracy, a dodatkowo w roku 1981 za możliwość opuszczenia kraju musiał zrzec się praw do Bolka i Lolka. Talko i Vesely wskazują, że sprawa ta do dziś budzi wiele wątpliwości. Po wyjeździe z Polski Ledwig napisał, że planuje aż do śmierci walczyć ze Studiem o prawa do postaci chłopców, (…) próbując się zemścić za swoją krzywdę (s. 192). Autorzy podają także dziesiątki innych zbliżonych kłopotliwych historii, których głównymi bohaterami są twórcy i pracownicy studia. Te niekiedy ponure opowieści stoją w wyraźnej opozycji do kolorowego i magicznego świata animowanych kreskówek, które zawładnęły zbiorową wyobraźnią milionów dzieci i dorosłych w Polsce i na świecie. Część historii budzi kontrowersje do dziś, a książka Talki i Vesely’ego na nowo otwiera dyskusje na trudne tematy związane z dziejami studia. Niektórzy bohaterowie publikacji bądź ich rodziny nie zgadzają się z przedstawionymi w książce informacjami i wprost je krytykują[5].

Wiele początkowych fragmentów książki opisuje zespół pracowników studia jako szczęśliwą rodzinę, dla której najważniejsze są spontaniczne działania artystyczne. Jednak wraz ze zwiększeniem liczby produkowanych filmów, a tym samym budżetu wytwórni zaczęły pojawiać się konflikty i rywalizacja. Autorzy zwracają uwagę na hierarchię, jaka istniała w studiu (s. 123, 164). Rozpoczynającemu pracę w wytwórni twórcy bardzo ciężko było się przebić. Musiał przez wiele lat wykonywać mniej znaczące funkcje, aby ostatecznie pozwolono mu wyreżyserować film. Przez dziesięciolecia w studiu filmy realizowali ci sami doświadczeni reżyserzy, a młodym twórcom ciężko było się odnaleźć w istniejącym układzie.

Talko i Vesely opisują także podział na reksiowców i bolkowców oraz szczególny charakter liderów obu grup: Nehrebecki, z całym swoim chłopięcym, naiwnym optymizmem, świetnie się bawił przy swoich animacjach, podczas gdy Marszałek swoje mozolnie cyzelował, wyłapując nawet najmniejsze niedoskonałości (s. 144). Charakter obu reżyserów przenikał do animowanego świata i bardzo często bohaterowie bajek byli ściśle związani z ich życiem. Pierwowzorami postaci Bolka i Lolka byli synowie Nehrebeckiego ­– Jan i Roman. Reksio to z kolei alter ego Lechosława Marszałka bądź jak precyzyjniej wskazują autorzy: Reksio to Marszałek, ale nie ten prawdziwy: wybuchowy perfekcjonista, którego obawiali się współpracownicy ­– lecz ten, którym chciał być: rozwiązujący konflikty uśmiechem, spokojny, zrównoważony, a kiedy trzeba, bardzo asertywny i stawiający na swoim (s. 146).

Jedne z najtragiczniejszych rozdziałów książki, o znamiennych tytułach Reksio idzie się zabić oraz Ostatni film, dotyczą właśnie Marszałka. Opowiadają o ostatnim filmie reżysera, w którym słynny piesek miał popełnić samobójstwo, spuszczając sobie siekierę na głowę, niczym gilotynę. Ostatecznie rada artystyczna nie pozwoliła na zabicie jednego z kluczowych dla studia bohaterów. W ostatnim odcinku Reksia pt. Reksio i sowa (1990) główny bohater z coraz większą trudnością radzi sobie z otaczającą go rzeczywistością, zabiera tobołek i postanawia opuścić swój dom. Zarówno charakter niezrealizowanej sceny, jak i tej, która trafiła na ekrany, oddawały stan ducha Marszałka – jego rozgoryczenie pogarszającym się stanem zdrowia, coraz trudniejsze relacje międzyludzkie i trudności w odnalezieniu się w nowej rzeczywistości. Ciężko było mu się pogodzić z kolejnymi decyzjami władz studia, które odrzucały jego pomysł na pełnometrażowy film o Reksiu. W marcu 1991 roku podczas kolejnego zebrania rady artystycznej Marszałek zastrzelił się na schodach studia ze swojego myśliwskiego sztucera (s. 253). Obecnie trudno odnaleźć wzmianki o tej historii w oficjalnych biogramach reżysera. Zapewne nadal wywołuje ona wiele emocji wśród pracowników studia. Tym bardziej warto docenić, że autorzy książki piszą o tej tragicznej historii.

Niezwykle ciekawe fragmenty książki dotyczą okresu lat 80. i 90. Pomimo zdobycia Oscara przez Zbigniewa Rybczyńskiego za Tango (1981) polska animacja w tym okresie przeżywała niewątpliwy kryzys, związany ze zmniejszającymi się nakładami państwowymi na animację, zmianami technologicznymi w produkcji filmów i coraz większą rolę telewizji. Nie bez znaczenia były również zachodzące w kraju zmiany polityczno-społeczne i rosnąca siła opozycji demokratycznej w Polsce. W bielskim studiu pracownicy podzielili się na zwolenników i przeciwników Partii (s. 216), zaś szefowie wytwórni próbowali odnaleźć się w nowych realiach.

Autorzy książki opisują m.in. utworzenie w drugiej połowie lat 80. w Bielsku-Białej Hanna-Barbera Poland – filii słynnego amerykańskiego studia animacji[6]. Inicjatorem przedsięwzięcia był były pracownik wytwórni Leszek Kałuża, a w Bielsku wizytował sam William Hanna. Amerykańska inwestycja miała przyczynić się do rozwoju bielskiego studia, ale ostatecznie znacząco osłabiła jej skład osobowy. Jak podają Talko i Vesely, w samym tylko 1988 roku z SFR odeszło blisko sto osób (s. 239).

Inną ciekawą historią jest pojawienie się w 1989 roku w Bielsku Koreańczyków, którzy zostali zatrudnieni jako animatorzy (s. 241)[7]. Pracowali m.in. nad kolejnymi odcinkami Reksia. Rozdział jest pełen anegdot ukazujących zetknięcie się Azjatów z rzeczywistością życia i pracy w Polsce Ludowej. Koreańczycy okazali się dużo pracowitsi i wydajniejsi od polskich pracowników. Jednak demokratyczne zmiany zachodzące w kraju zaniepokoiły władze koreańskie i animatorzy musieli wrócić do domu.

Najbardziej osobliwą historią jest ta dotycząca brytyjskiego biznesmena Colina Stone’a, który przybył do wytwórni, chcąc spełnić swoje marzenie stworzenia pełnometrażowego filmu opowiadającego o ratujących świat siedmiu krasnoludkach. Odwiedzał Bielsko-Białą wielokrotnie i rozmawiał z ówczesnym dyrektorem studia Zdzisławem Kudłą, twierdząc, że ma pieniądze, twórczą wizje i kontakty w świecie. Wytwórnia przechodziła kryzys i próbowała odnaleźć się w nowych realiach kapitalizmu lat 90., stąd nie odrzuciła przebojowego potencjalnego inwestora. Ostatecznie powstał jedynie zwiastun filmu Powrót skrzatów (1994). Stone najpierw zaginął, a następnie do studia dotarła informacja, że zginął w wypadku samochodowym.

Talko i Vesely, jak na prawdziwych reportażystów przystało, wnikają w najtrudniejsze i najbardziej skrywane tajemnice podjętego tematu. Źródłem ich wiedzy są przede wszystkim relacje świadków i uczestników opisywanych wydarzeń. Charakter tych przekazów sprawia, że nie wszystko wydaje się jednoznaczne. Wyrażają one wiele punktów widzenia, a fakty mieszają się z plotkami. Niektóre historie wydają się na tyle nieprawdopodobne, że sprawiają wrażenie przynajmniej częściowo zmyślonych na potrzeby uatrakcyjnienia dziejów studia.

Niewątpliwym atutem książki jest jej przystępna forma, daleka od naukowego dyskursu. Autorzy nie podejmują próby szczegółowej analizy dorobku wytwórni czy też samych filmów. Skupiają się przede wszystkim na kulisach produkcyjnych oraz historii życia twórców. Publikacja może zaciekawić i zarazić bakcylem filmu animowanego szersze grono czytelników, znacząco wykraczając poza zamknięty krąg twórców i krytyków związanych z tą dziedziną sztuki.



[1] Karol Vesely to tak naprawdę pseudonim autora, który nie chciał ujawniać swojego nazwiska. [powrót]

[3] Zob. A. Bańkowski, S. Grabowski, Semafor: 1947–1997, Studio Filmowe „Semafor”, Łódź 1999; P. Płatek, Świat bajki: 70 lat Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, Studio Filmów Rysunkowych, Bielsko-Biała 2017; J. Armata, Studio Filmów Animowanych w Krakowie, Longin Studio, Kraków 1995. [powrót]

[4] http://www.sfr.com.pl/historia [dostęp: 17.11.2020]. [powrót]

[5] Przykładem jest m.in. komentarz oficjalnego fanpage’a Leszka Lorka na stronie Wydawnictwa Czarne; https://www.facebook.com/WydawnictwoCzarne/posts/10157810269011483 [dostęp: 17.11.2020]. [powrót]

[6] Tamże, s. 233. [powrót]

[7] Tamże, s. 241. Historię tę opisuje także w swoim artykule Piotr Płatek. Zob. P. Płatek, Przybysze z Korei Północnej zajęli się Reksiem. Dlaczego?, https://bielskobiala.wyborcza.pl/bielskobiala/1,88025,20731874,przybysze-z-korei-polnocnej-zajeli-sie-reksiem-dlaczego.html [dostęp: 17.11.2020]. [powrót]

Słowa kluczowe: polski film animowany, kino PRL, Leszek Talko, Karol Vesely, Studio Filmów Rysunkowych Bielsko-Biała, Bolek i Lolek, Reksio, Lechosław Marszałek, Władysław Nehrebecki

Michał Mróz – twórca oraz historyk i popularyzator filmu animowanego. Absolwent kulturoznawstwa w ramach MISH (UW) oraz Warszawskiej Szkoły Reklamy na kierunku grafika. Doktorant w Instytucie Kultury Polskiej oraz członek Zespołu Badań nad Filmem. Przygotowuje pracę doktorską na temat kina animowanego w okresie II wojny światowej. Publikował m.in w „Kwartalniku Filmowym” oraz czasopiśmie „Ekrany”. Autor krótkometrażowych filmów animowanych, za które zdobył łącznie ponad 50 nagród na festiwalach filmowych w Polsce i za granicą. Swoje prace prezentował między innymi na festiwalach w Los Angeles, Toronto, Malmoe, Belgradzie, Sofii, Wrocławiu i Gdyni. Wykładowca Warszawskiej Szkoły Reklamy, a także instruktor filmu animowanego podczas wielu projektów edukacyjnych dla dzieci i dorosłych. Stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Instytutu Adama Mickiewicza oraz m.st. Warszawy.
http://www.michalmroz.eu

28 lutego 2021